W tym wydaniu wracam na właściwe tory, piszę 💯dniowy dziennik i zachęcam do odebrania bonusów do książki. Ruszajmy!
Sprawdzone rutyny, do których wracam
Mój przeciętny dzień jest poukładany i przewidywalny. To zasługa filozofii życia prostego w utrzymaniu oraz szeregu rutyn i zasad, których staram się trzymać. Podczas dłuższych zagranicznych wyjazdów odpuszczam sobie część z nich, bo albo nie mają wtedy sensu, albo ich pilnowanie nie jest warte wysiłku. Tak właśnie było podczas mojej niedawnej podróży po Azji i teraz jest najwyższa pora, abym wrócić na właściwe tory. Przy tej okazji postanowiłem napisać o moich podstawowych rutynach:
Regularność snu
Codziennie staram się wstawać o tej samej porze, także w weekendy. Obecnie jest to 6:30, a docelowo zejdę do 5:55. Już jest o tej porze jasno, niech tylko będzie trochę cieplej.
Dlaczego tak wcześnie? Bo wtedy mogę na spokojnie zająć się tym, co jest dla mnie najważniejsze. Moja rodzina jeszcze śpi, na ulicach są pustki, dzień powoli się rozpędza. Nikt ode mnie nic nie chce, zresztą i tak nie zaglądam w maila ani komunikatory do 9 rano.
Tu ważna uwaga, o której mało kto mówi: aby zacząć dzień wcześniej, to musisz go też wcześniej zakończyć. Czyli pójść szybciej spać, najlepiej o tej samej porze każdego dnia. Inaczej ta rutyna będzie nie do utrzymania na dłuższą metę i będziesz chodził niewyspany. Sam staram się kłaść o 23, ale przyznam, że jest to dla mnie trudniejsze niż zerwanie się o 6 rano z łóżka. Bo zawsze jest coś ciekawego do zrobienia, przeczytania czy obejrzenia i nie chcę odpuszczać dnia. Dlatego staram się mieć tak zaplanowany dzień, aby robić:
Ważne rzeczy rano
To, co ściąga mnie rano z łóżka (oprócz budzika) to świadomość, że mam do zrobienia konkretne i istotne rzeczy. Już dzień wcześniej mam je ułożone i nie muszę się zastanawiać, co to będzie ani czy tym razem mogę spać dłużej. Zazwyczaj są to rzeczy ważne, ale niepilne (pamiętamy Macierz Eisenhowera?). Te drugie próbuję zrobić do końca danego dnia, aby oczyścić sobie kolejny. Oczywiście nie zawsze się to udaje, ale staram się, aby tak było.
W taki sposób działam w każdy roboczy dzień tygodnia, ale w soboty jest trochę inaczej, bo muszę jeszcze raz przeczytać nowe 52Notatki, a potem je rozesłać. Natomiast w niedzielę lubię pojechać gdzieś na kawę, póki ulice miasta są puste. Oderwać się od bieżących list zadań, pomyśleć bardziej strategicznie albo po prostu dać sobie złapać dystans. Stali Czytelnicy pamiętają o tej rutynie, bo już kilka razy rozpisywałem się o jej korzyściach.
Głód
Moim naturalnym stanem jest poczucie głodu i towarzyszącego mu dyskomfortu. Oczywiście, że lubię zjeść coś dobrego, ale nie cierpię przejedzenia i przesycenia. Dlatego przez większość czasu jestem w trybie postu przerywanego 18:6, czyli jem tylko w okienku czasowym trwającym 6 godzin. W praktyce oznacza to, że po prostu pomijam śniadanie albo kolację. Nie ma to większego związku z moją wagą, a więcej na ten temat pisałem w artykule Mój sposób na post przerywany. W Azji nie jadłem jakoś specjalnie dużo, ale robiłem to często, stąd nawet nie próbowałem trzymać tego postu.
(Uczucie głodu pozwala mi też na dłużej znaleźć się w pobliżu swoich limitów, ale o tym napiszę w oddzielnym artykule, który powstaje już od ponad pół roku).
Ćwiczenia siłowe
Gdy pracowałem na etacie, to zawsze chętnie korzystałem z karty MultiSport. To jeden z najlepszych korpo-wynalazków na świecie i żałuję, że nie mam już do niej dostępu. Teraz po prostu płacę za karnet do pobliskiej siłowni i staram się zrobić trening siłowy nie mniej niż 4 razy tygodniu. Odpowiednia kompozycja mięśniowa jest kluczowa dla długiego i zdrowego życia, oraz utrzymania przyzwoitej wagi. Dlatego moim zdaniem każdy powinien robić trening siłowy, a w szczególności jeśli jest w wieku 40+.
Próbowałem utrzymać tę rutynę w Azji i przez pierwszy miesiąc w Tajlandii nieźle mi z tym szło. Nagrałem nawet krótki wideo-tour po jednej z siłowni, do której miałem dostęp w ramach wynajmowanego apartamentu:
Jednak w Hong Kongu i Japonii kompletnie odpuściłem ten temat, bo nie miałem do tego warunków. Wprawdzie robiłem tam po 25 tysięcy kroków dziennie, ale umówmy się, to nie to samo. Potraktowałem ten czas jako zasłużoną przerwę i teraz z chęcią wracam do tej rutyny. Kilka treningów mam już za sobą, przebiegłem też kilkanaście kilometrów i chcę szybko wrócić na wysokie obroty.
Podcasty na spacerach
Choć w Azji robiłem długie dystanse, to większość tego czasu spędzałem z rodziną albo bez Internetu w telefonie. Teraz wróciłem do nawyków samodzielnego chodzenia (albo z psem), w trakcie którego słucham podcastów. Mam sporo do nadrobienia po tych dwóch miesiącach, co bardzo mnie cieszy, bo czerpię z nich sporo inspiracji. Myślę, że podcast + spacer to idealne połączenie, zwłaszcza, jeśli tak jak ja, chodzisz chodnikami miasta, które bardzo dobrze znasz.
Świadoma segmentacja czasu
Jeśli masz dostęp do mojego kursu o produktywności, to wiesz, że jestem wyznawcą teorii segmentacji czasu. Wierzę, że trzeba narzucać konkretne godziny na konkretne czynności, inaczej czas rozpływa nam się w rękach.
Jednym z takich obszarów, które celowo odpuściłem w trakcie wyjazdu, są pieniądze i inwestycje. Przez dwa miesiące nie sprawdzałem giełdowych notowań ani wykresów, nie logowałem się do rachunków maklerskich, ani nie śledziłem żadnych wiadomości. Nie chciałem sobie tym zaprzątać głowy, dlatego jeszcze przed wyjazdem, tak wszystko uporządkowałem, abym nie musiał tego robić.
Teraz wróciłem do rutyny cyklicznego doglądania pieniędzy, co ma miejsce w niedzielę wieczorem. To czas, który poświęcam na sprawdzenie bieżących tematów, podejmowanie decyzji inwestycyjnych i trzymanie wszystkiego pod kontrolą.
Ta sama zasada segmentacji dotyczy kilku innych obszarów, w tym czytania książek. Po prostu blokuję sobie na to czas, bo bez tego, pewnie zeszłyby na drugi czy trzeci tor. Choć w Azji miałem ze sobą Kindla, to nie przeczytałem tam żadnej książki. Po prostu wolałem zwiedzać nowe miejsca. Teraz na spokojnie to nadrobię, zwłaszcza że pogoda jeszcze nie zachęca do wyjścia z domu.
Przywilej wieku
Ktoś może powiedzieć, że moje rutyny brzmią nudnie, powtarzalnie i bez polotu. I nawet wiem dokładnie, kto by tak powiedział: ja sam 20 lat temu. To dlatego, że w życiu każdy przechodzi przez dwa etapy:
Pierwszy - etap poszukiwań, prób i zbierania doświadczeń. Jesteśmy młodzi, chcemy przeżyć jak najwięcej i codziennie robić coś nowego. Nie wierzymy innym, a już na pewno nie starszym od siebie. Musimy sami wszystko sprawdzić, nawet jeśli to oznacza błędy i pomyłki. Nigdy nie doświadczyliśmy rutyny, ale wiemy, że to zło wcielone i coś, czego musimy unikać. I bardzo słusznie.
Drugi - etap skupiania się na tym, co najlepsze, a nie tym, co najnowsze. Korzystanie z życiowych doświadczeń, a nie ciągłe szukanie kolejnych. Unikanie tych rzeczy, miejsc, ludzi i aktywności, które nam nie służą i przez które czujemy się źle. Na tym etapie jesteśmy odporni na presję środowiska i wiemy już, czego chcemy od życia i od siebie samego. Zaczynamy używać sprawdzonych rutyn do lepszej organizacji dnia. I bardzo słusznie.
To właśnie są przywileje wieku. Jeśli z nich nie korzystamy albo zaczynają nam się mieszać, to prowadzi to do zmarnowania naszego potencjału. A nawet do poważnych problemów zawodowych i osobistych.
Następne kroki:
Dbaj o dobre rutyny i buduj z nich swój dzień. Jeśli wiesz, że coś działa bardzo dobrze, to powtarzaj to bez szukania na siłę lepszych rozwiązań. Równie ważne jest też unikanie tych rutyn, które niszczą nam dzień.
Szukaj inspiracji u innych, ale nie próbuj kopiować 1:1 czyjegoś dnia. Życie to podróż szyta na miarę. To, że komuś coś pasuje, nie znaczy, że musi też Tobie dobrze leżeć.
Pilnuj segmentacji czasu, bo bez niej Twój dzień zostanie rozkradziony bez śladu.
Geoarbitraż w praktyce, czyli mój plan na 10 lat podróży
Uważam, że życie jest za krótkie, aby mieszkać ciągle w jednym kraju, albo co gorsza, w tym samym mieście. Zwłaszcza w obecnych czasach, gdy podróżowanie jest prostsze, tańsze i bezpieczniejsze niż kiedykolwiek dotąd.
Gdy dobiłem do 40 roku życia, to stwierdziłem, że muszę przestać odkładać wiele rzeczy na przyszłość, która może nigdy nie nadejść. Postanowiłem, że przez kolejne 10 lat będę spędzał minimum 2 miesiące roku w innym kraju albo przynajmniej w innym mieście.
I tak w 2024 roku wyjechałem z rodziną na ponad dwa miesiące na małą portugalską wyspę, gdzie mieszkaliśmy 5 minut piechotą od pięknej plaży. W 2025 roku polecieliśmy dużo dalej, do Tajlandii, Hong Kongu i Japonii. W 2026 planuję to zrobić jeszcze inaczej, bo wyjedziemy na dużo dłużej, ale za to znacznie bliżej.
Uprzedzając pytania nowych Czytelników - nie jestem już studentem, który podróżuje solo z plecakiem. W każdą podróż lecę z żoną i nastoletnim synem, co jest nie lada wyzwaniem logistycznym. Nie jestem też multimilionerem, który może się beztrosko bawić do końca życia. Każda z tych podróży sporo nas kosztuje, choć zawsze wracamy z nich bogatsi niż przed wyjazdem. I nie jestem zaprawionym podróżnikiem - niemal w każde z tych miejsc poleciałem pierwszy raz, organizując wszystko samodzielnie sprzed ekranu laptopa.
W jaki sposób łączę codzienne życie z tymi wyjazdami? Jak się do nich przygotowuję i czym się kieruję przy wyborze miejsc docelowych? Jak organizuję życie rodzinne, moją pracę i szkołę syna? Ile trzeba zarabiać, ile mieć oszczędności i jak pilnować wydatków w podróży? I dlaczego pieniądze są tu drugorzędnym problemem?
O tym wszystkim opowiem podczas webinaru, już w ten poniedziałek 14 kwietnia o 20:00. Będzie to materiał bonusowy stworzony jako podziękowanie dla osób, które kupiły w przedsprzedaży 52Notatki Sezon 3. Jeśli jesteś jedną z nich, to dostaniesz ode mnie oddzielnego maila z linkiem do wideo, które będziesz mógł potem obejrzeć w dowolnym dla siebie momencie. Poruszę na nim kilka tematów, z których najważniejszy to:
Współczesny model geoarbitrażu
“Zarabiaj w kraju o wysokich dochodach – żyj w kraju o niskich kosztach życia”. To standardowa definicja geoarbitrażu, którą możemy znaleźć w Internecie. Moim zdaniem, jest już nieaktualna. Dawniej dla przeciętnego Polaka dostępny był tylko jeden model geoarbitrażu: pracuj pół roku w Niemczech, Skandynawii albo UK, a potem żyj za to pół roku w Polsce. Wybaczcie uproszczenie, ale tak to właśnie wyglądało.
Dziś jest zupełnie inaczej. Zmieniły się miejsca i sposoby zarabiania. A na liście drogich i tanich krajów są zaskakujące przetasowania. Polska już dawno przestała być “tania” i nikt nie utrzyma tu łatwo rodziny za pieniądze przywiezione z Zachodu.
O wszystkim tym opowiem w poniedziałek na nagraniu, które potrwa około godziny. Materiał przygotowałem w taki sposób, jakbym robił go dla siebie i swoich najbliższych znajomych. Wytłumaczę aktualny mechanizm geoarbitrażu oraz podzielę się praktycznymi informacjami, które udało mi się zebrać i przetestować w podróżach. Można go potraktować jako sprawdzony przewodnik albo własny punkt zapłonu na przyszłość. W obu przypadkach zapraszam, będzie ciekawie!
Jeśli chcesz nabyć 52Notatki Sezon 3, to możesz to zrobić w pakiecie z poprzednimi częściami albo oddzielnie. Zajrzyj na poniższą stronę, bo to nie jest jedyny bonus, jaki przygotowałem:
Dziennik studniowy
Pisanie dziennika to jedna z najprostszych, a jednocześnie najlepszych metod na poprawę naszego życia. Na łamach 52Notatek wielokrotnie rozpisywałem się na ten temat i sam prowadzę dziennik już prawie od dekady.
Wiem jednak, że wielu osobom trudno jest wystartować z pisaniem. Największą przeszkodą jest brak czasu oraz wątpliwości o czym w ogóle powinniśmy pisać.
Dlatego dziś Wam w tym pomogę i pokażę, jak wydobyć maksimum wartości z minimalnego wysiłku.
100 pierwszych dni roku
10 kwietnia minęło 100 pierwszych dni tego roku. To doskonała okazja, aby spisać dla siebie krótkie podsumowanie z tego okresu. Przygotuj dowolny zeszyt, notatnik albo po prostu kartkę papieru. Na tym etapie nie ma co szukać czegoś wyjątkowego, bo zapiszemy nie więcej niż jedną stronę. Możesz też spróbować pisać na komputerze, choć ja nie jestem tego fanem. Dla mnie, to jak jedzenie plastikowymi sztućcami - można, ale w ten sposób każda potrawa smakuje gorzej.
Na górze kartki napisz “pierwsze 100 dni 2025“ i dzisiejszą datę. Poniżej zapisz odpowiedzi na te 3 pytania. Bądź szczery, bo nikt nigdy ich nie przeczyta, oprócz Ciebie:
Z czego jesteś najbardziej dumny, co wydarzyło się w minionych 100 dniach?
(To mogą być zarówno drobne rzeczy, jak i przełomowe wydarzenia. Po prostu zapisz wszystko to, co przychodzi Ci do głowy. A jeśli nie ma niczego takiego, to też jest ważny sygnał, więc go odnotuj).
Co chciałbyś zrobić albo zmienić w kolejnych 100 dniach roku?
(Przez sto dni można zrobić naprawdę dużo, to prawie 1/3 roku. Napisz co tylko chcesz, ważne, aby było to w Twoim zasięgu).
Wymień 3 rzeczy, bez których kolejne 100 dni roku byłoby lepsze, gdybyś wyeliminował je ze swojego życia?
(Ponownie mogą to być zarówno małe codzienne czynności, jak i duże przełomowe wydarzenia. Wymień tylko te, na które masz wpływ).
I to wszystko - całość nie powinna Ci zająć więcej niż 15 minut, ale poświęć na to tyle czasu i miejsca, ile chcesz. Ja zrobię dziś dokładnie to samo ćwiczenie.
Co dalej?
Podstawowy błąd w pisaniu dziennika - który ja też popełniałem - jest taki, że oczekujemy szybkich rezultatów. Wydaje nam się, że po spisaniu kilku dni z rzędu, szybko wydarzy się coś dobrego. W praktyce pisanie przynosi dużą korzyść, ale dopiero gdy mamy treści, do których możemy wrócić. Dlatego tak ważne jest, abyś dziś spisał swoje odpowiedzi i schował gdzieś bezpiecznie tę kartkę.
A gdy do końca roku zostanie tylko 100 dni, to przypomnę Ci o niej i powiem co dalej. Wtedy sam zdecydujesz, czy było warto :)
Następne kroki:
Kartka, długopis i jeden kwadrans. Pisz śmiało, mój newsletter i reszta świata mogą poczekać te 15 minut.
A tak prywatnie
Profil 52Notatki na Instagramie obserwuje równo 5252 osoby. To idealna liczba i więcej obserwujących już nie przyjmuję :) A tak zupełnie serio, to nadal czuję się tam na tyle komfortowo, że publikuję sporo prywatnych treści, głównie w formie relacji, które znikają po 24 godzinach. Wraz ze wzrostem liczby obserwujących będzie ich coraz mniej, dlatego zachęcam, aby tam teraz zaglądać, jeśli interesują Was takie publikacje.
A w ten weekend będzie dużo o samochodach, bo jadę z synem na lokalny zlot. Nadal nie rozpakowałem wszystkich walizek po powrocie, ale to przecież może poczekać :)
Post Scriptum: dziękuję za pozytywny odbiór kwartalnego video-przystanka z zeszłego tygodnia. Wiem, że część z Was nie lubi tych podsumowujących wydań, bo jesteście z każdym na bieżąco, więc cieszę się, że taka wersja przypadła Wam do gustu.
🤫