Przyznaję, sam dałem się na to nabrać.
Uwierzyłem, że kluczem do robienia więcej jest wykonywanie kilku zadań jednocześnie. Parę lat temu panowała na to moda i powstawały systemy, aplikacje i kursy, które miały wspierać wielozadaniowość. Wręcz nabijano się z tych, co nie potrafią żonglować wieloma zadaniami na raz, a każdy pospiesznie wpisywał multitasking do swojego CV.
W praktyce nie jesteśmy stworzeni do wielozadaniowości. Możemy ją osiągnąć, ale zbyt dużym kosztem. Co gorsza, długotrwały multitasking może prowadzić do kilku negatywnych skutków. Ale zacznijmy od pozytywów.
Naturalnie dobry multitasking
Są sytuacje, w których robienie kilku rzeczy na raz jest naturalne i działa na naszą korzyść. Dla przykładu:
słuchanie podcastu w trakcie długiej jazdy autem
rozmowa telefoniczna podczas spaceru
robienie notatek w trakcie wykładu
słuchanie audiobooka podczas treningu albo prac domowych
W tych przypadkach wielozadaniowość nas nie przeciąża, tylko nam pomaga. To dlatego, że wykonujemy zupełnie inne czynności, z których jedna jest podstawowa i wręcz automatyczna, tak jak chodzenie, bieganie czy prasowanie. Nawet jazda samochodem, gdy odbywa się po znanej nam trasie lub nużącej autostradzie, wydaje się prosta i lekka. W trakcie możemy rozmawiać z pasażerem, słuchać podcastu czy po prostu muzyki.
Sytuacja się zmienia, gdy musimy zaparkować. Wtedy przerywamy rozmowy, patrzymy uważnie w lusterka i kamery, a nawet ściszamy radio. Potrzebujemy się skupić, aby wykonać precyzyjny manewr, nawet jeśli parkujemy po raz setny w tym samym miejscu. Bo wszystko co jest ważne, wymaga naszej pełnej uwagi.
Koszt zmiany
Utrzymanie uwagi oczywiście kosztuje nas wysiłek. Ale zmiana obszaru, na jakim jest ona skupiona, też nie jest darmowa.
Mówi o tym koncepcja "attention residue" (czyli tzw. pozostałość uwagi), wprowadzona w 2009 roku przez Sophie Leroy, badaczkę w dziedzinie zarządzania i organizacji. Główna idea polega na tym, że część naszej uwagi i myśli pozostaje związana z poprzednim zadaniem. Niby już się zajęliśmy czymś nowym, jednak część naszej świadomości tkwi w poprzednim miejscu. Utrudnia to nam pełne skupienie się na nowym zadaniu, zwłaszcza jeśli zmieniamy je często.
Ten mechanizm łatwo zaobserwować, gdy próbujemy rozmawiać z osobą, która jednocześnie robi coś na telefonie. Niby mówi do nas, niby patrzy w telefon, przytakuje automatycznie, ale po zadaniu jej konkretnego pytania musi odłożyć telefon, skupić się i… przyznać, że nie słuchała.
Tak samo się dzieje, gdy:
sprawdzamy maile w środku pisania artykułu
przerywamy czytanie książki, aby poszukać coś w Internecie
wchodzimy na Twittera w trakcie słuchania wykładu na uczelni lub konferencji
Robiąc dwie czynności, musimy podzielić naszą atencję, a na dodatek zapłacić koszt ciągłego przełączania się. W długim terminie da nam to tylko:
Toksyczne efekty
Pracy zawsze będzie coraz więcej, a czasu tylko mniej. Ilość nieukończonych zadań będzie rosła, a nasza produktywność stopniowo spadać. Rozproszony umysł szybciej się meczy, nie potrafi skupić na detalach i coraz częściej popełnia błędy. Zadania z pracy próbujemy nadrobić po nocach i weekendami, co z kolei wpływa negatywnie na nasze relacje z bliskimi i zdrowie. Występuje zwiększona produkcja kortyzolu, zakłócenia snu, wahania nastroju i ogólne wyczerpanie czy wręcz poczucie wypalenia. Pętla się zamyka i zaczyna zaciskać.
W 1998 roku Linda Stone ukuła termin “continuous partial attention”, czyli “ciągłej częściowej uwagi”. Jest to stan, w którym nasza uwaga zawsze jest rozrzucona pomiędzy różne zadania. Powoduje to poczucie ciągłego przytłoczenia i prowadzi do przewlekłego stresu. Znają go managerowie w korporacjach czy osoby pracujące z domu, w którym mają małe dzieci czy hałaśliwych sąsiadów. Niektórzy badacze przypisują też ten efekt zaburzeniom ADHD.
Gdy nasza uwaga stale jest rozproszona, to skupienie się na jednej czynności staje się bardzo trudne. Doskonale pokazuje to poniższa grafika, na której zielone koła to nasze zadania. W trybie skupienia wybieramy jeden i poświęcamy mu naszą atencję. To jest stan idealny. Gdy próbujemy robić kilka rzeczy na raz, nasza atencja jest podzielona, co symbolizuje jaśniejsza zieleń niż w trybie skupienia.
Natomiast ciągła częściowa uwaga nie pozwala nam się skupić na niczym. Nasza atencja jest wtedy cały czas spłycona:
Jak sobie z tym radzić?
Podstawowa metoda to blokowanie czasu na określone czynności. Nie na szeroko rozumianą pracę i rozrywkę, bo to zbyt obszerne pojęcia. Konkretniej: czy to będzie robienie opłat i księgowości? Odpowiadanie na maile? Czytanie książek, artykułów bądź analiz? Pisanie lub nagrywanie?
Druga metoda to zbieranie wszystkich zadań w tematyczne paczki. Chodzi o wykonywanie określonych czynności, tylko jeśli zbierze się większa ich ilość. Dzięki temu unikniemy skakania pomiędzy zupełnie różnymi typami zadań. Kiedyś opisywałem to na przykładzie robienia prania.
Trzecia praktyka, doskonale uzupełniająca dwie pierwsze, to robienie przerw resetujących naszą uwagę. Są jak przystanki podczas długiej jazdy autostradą. Niby ich nie potrzebujemy, ale dopiero gdy wysiądziemy z auta to poczujemy, że tego nam brakowało. Nawet już kilka minut spaceru dla rozprostowania się i odciążenia głowy daje efekty.
Multiprojekt zamiast multitaskingu
Goniąc za kolejnym zadaniem do odhaczenia jako „wykonane”, zaczynamy iść na ilość, a nie jakość. W pierwszej kolejności zajmujemy się zadaniami, które są najprostsze i zajmują najmniej czasu, a te trudne zostawiamy na później. Przecież chcemy zrobić dużo, prawda? Prowadzi to do kompletnego odwrócenia kolejności, jaką pokazuje nam macierz Eisenhowera. Spędzamy więcej czasu w polach nieważnych i niepilnych, co potem prowadzi do czerwonych kryzysów:
W moim przypadku dobrze działa też podział na projekty. Czyli jeśli siadam do pracy, to najpierw wybieram jakiego projektu będzie dotyczyła, a potem jakiego obszaru. To dużo lepsze niż próba łapania się zadań, które są najbardziej palące bądź najłatwiejsze do wykonania. W ten sposób poruszamy się po szachownicy zadań zarówno figurami, jak i pionkami. Tę teorię rozwinę przy kolejnej okazji.
Następne kroki:
Zmiana jest kosztem, dlatego staraj się za nią płacić jak najrzadziej.
Pracy zawsze będzie przybywać, a czasu nigdy nie będziemy mieć więcej. Dlatego tak ważne jest dobieranie odpowiednich zadań, którymi się zajmujemy. Więcej na ten temat pisałem w artykule „Pusty słoik, czyli dlaczego nie masz czasu na ważne rzeczy”. Znajdziesz go w #32 wydaniu, w Sezonie 1
Temat efektywności i produktywności jest dla mnie ważny, stąd jest stałym gościem 52Notatek. Szczególnie teraz, gdy zbliżamy się do połowy roku, czyli czasu podsumowań i planowania.
Aktualizacja listy książek, które chętnie przeczytałbym drugi raz
Jednym z bonusów przy zakupie 52Notatki Sezon 1 & 2 jest lista książek, które chętnie przeczytałbym drugi raz. Wszystkie wymienione przeze mnie tytuły mają minirecenzję i są podzielone na kategorie finanse, biznes, rozwój, proza i biografie. Ostatnio dodałem kilkanaście nowych tytułów, a oto niektóre z nich:
“Nic mnie nie złamie” - David Goggins
Rozumiem, że cierpienie jest elementem drogi, ale dla Davida Gogginsa jest ono celem samym w sobie. Takie mam wrażenie po przeczytaniu jego autobiografii i obejrzeniu kilku wywiadów z nim. To ciekawy i rzadko spotykany w przestrzeni publicznej człowiek, warto poznać jego perspektywę, nawet jeśli nie jesteśmy fanami takiego podejścia do życia.
“Dynastie” - David S. Landes
Rotschildowie, Morganowie, Wedlowie, Rockefellerowie, Fordowie - to tylko kilka wielkich rodzin opisanych w tej książce. Z jednej strony mam po jej lekturze wielki niedosyt, bo ma tylko 350 stron. Z drugiej jest to świetna synteza i dobry punkt startowy do dalszego zgłębiania poszczególnych dynastii.
“Twórcy” - Paul Johnson
To kolejna krótka książka (350), która opisuje kilkanaście wielkich nazwisk. Ciekawa lektura na weekend i dobry wstęp do głębszych studiów. Znajdziemy w niej Szekspira, Picasso, Disneya, Diora i Balanciagę.
“Saga Rodu Porsche” - T. Ammann i S. Aust
Porsche to mój ulubiony fundusz hedgingowy :) Na przestrzeni ostatnich kilku dekad dokonali biznesowego ju-jitsu, które wymagało intryg, dalekowzrocznego myślenia, inżynierii finansowej i politycznych machinacji. Książka opisuje to w ciekawy i przystępny sposób.
Pełna lista, zawierająca około setki tytułów, jest wysyłana oddzielnym mailem zaraz po realizacji zamówienia. Polecam do niej regularnie zaglądać, bo dodaję tam książki na bieżąco.
A tutaj krótkie wideo z Instagrama 52Notatki, do którego obserwacji zachęcam każdego, kto chce wiedzieć, co się dzieje u mnie między sobotnimi wydaniami:
Wasze odpowiedzi, moje pytania
Przed tygodniem pytałem Was jakie macie hobby. Dostałem dużo ciekawych odpowiedzi, dziękuję. Po ich lekturze doszedłem do wniosku, że moje życie jest naprawdę nudne :)
Oto niektóre z nich:
Bart: Golf. Sprzecznie z mitami niedrogie i dostępne hobby, które zmusza do koncentracji i pozwala na spędzanie czasu w pięknych okolicznościach przyrody. To sport, który można uprawiać dosłownie przez całe życie.
Agnieszka: Układam puzzle, piszę bloga, uczę się japońskiego, robię zdjęcia, składam Lego (kiedyś będę mieć całe miasto :)), czytam, gram w gry planszowe, bawię się Excelem, gram w stare j-rpg na konsoli.
Marta: Moją pasją jest trening z psami. Pracuję na co dzień w korpo i jest to świetna odskocznia, dająca dużo satysfakcji, ale też ucząca pokory, cierpliwości, znaczenia procesu i małych kroków w osiąganiu celów treningowych.
Dominika: Mam kilka pasji, największa to gimnastyka powietrzna. Do tego śpiewanie, granie na pianinie i zgłębianie teorii muzyki. Najświeższe odkrycia to jednak malowanie metodą pouringu – kiedyś nałogowo oglądałam to na Pintereście, a na te urodziny dostałam voucher na warsztaty malowania tą metodą. Było cudownie, jest to tak pochłaniające i równocześnie efekt jest bardzo poza kontrolą.
Mateusz: Moja pasja to sportowe walki rycerskie, a konkretnie - Buhurt, czyli grupowe walki głównie 5vs5, ale też 12vs12 czy 30vs30. Wywodzi się on z rekonstrukcji historycznej, od osób, które chciały walczyć naprawdę. W podstawowym założeniu walczy się, póki wszyscy zawodnicy drużyny przeciwnej nie będą leżeć na ziemi od siły ciosów lub rzutu zapaśniczego. Kocham ten sport, bo kiedy wchodzi się w szranki, to cały świat poza nimi przestaje istnieć. Uwielbiam też moment po starciu, kiedy leżysz na trawie, łapiesz każdy oddech i patrzysz w niebo. W końcu jesteś tu i teraz.
Andrzej: Mam dwa hobby: Pierwsze to pieczenie chleba na zakwasie. Zrobiłem sobie w garażu minipiekarnię z profesjonalnym piecem, który mieści 18 chlebów. Chleby rozdaję po rodzinie, przyjaciołach i sąsiadach. Nie dość, że mam satysfakcję z ładnego chleba to jeszcze zacieśniamy więzi. Drugie: kocham Lego i Star Wars. Trzymam kolekcję do sprzedania kiedyś z mega zyskiem :D
Łukasz: Maluję właśnie figurki Warhammera Fantasy, gram na basie i sport. Sport zawsze jest obecny, ale są okresy, kiedy wręcz obsesyjnie jestem wkręcony nie tylko w trening, ale też śledzenie zawodowców ;)
Aleksandra: psychologia psów, szukanie starych perełek w ofertach antykwariatów na Allegro, planowanie wycieczek do miejsc, dla których nikt nie pisze przewodników, herbata, fitoterapia (od niedawna zwłaszcza w kontekście psów) i niestety polityka + publicystyka.
A w tym tygodniu mam do Was pytanie:
Jak trafiłeś na mój newsletter? Skąd się o nim dowiedziałeś? A może pamiętasz pierwsze wydanie, które przeczytałeś?
A tak prywatnie…
Niedawno miałem przyjemność gościć w podcaście “Bo czemu nie?” (kapitalna nazwa!) u Krzysztofa Kołacza. Dostałem wiele ciekawych pytań, które myślę, że mogą zainteresować wszystkich Czytelników Notatek. Krzysiek ma świetny warsztat jako prowadzący podcast, polecam posłuchać go w ramach praktykowania dobrego multitaskingu :)
A w poprzedni weekend uczestniczyłem w konferencji Influencers Live Wrocław. Miałem okazję zabrać głos w debacie na temat budowania produktów przez twórców, ale też chętnie przysłuchiwałem się innym wykładom.
Nie znam dobrze tej branży, ale mam wrażenie, że polski świat influencerów powoli dojrzewa. Oczywiście - jest pełen celebrytów, którzy są znani z bycia znanym i robienia wokół siebie szumu. Ale widać już postępującą profesjonalizację. W Internecie coraz chętniej tworzą specjaliści z różnych branż - dietetycy, dentyści, psychologowie, nauczyciele, mechanicy, prawnicy i wiele innych “poważnych“ zawodów. Czasy, kiedy media społecznościowe były głównie do nagrywania śmiesznych filmów i zdjęć jedzenia też już dawno minęły. W jednym z następnych wydań opiszę mój pomysł i plany na to, jak być obecnym w mediach społecznościowych i do czego warto je wykorzystywać.
Wszystkie wydania 52Notatki napisane przez ostatnie 2 lata są dostępne w formie książki i ebooka. Dzięki temu można je czytać w wygodny sposób. Do każdego zakupu dołączam bonusowe treści, które nie są dostępne nigdzie indziej. Po szczegóły zapraszam tutaj: