Przed nami długi weekend, warto mieć pod ręką coś wartego obejrzenia. Kino nie musi być pustą rozrywką, a w filmach można znaleźć pouczające historie i praktyczne modele mentalne. Zebrałem kilka bardzo dobrych filmów, które nie tylko zapewniają dobrą rozrywkę, ale też dostarczają cennych życiowych lekcji. Każdy ma przynajmniej 20 lat, więc dodatkowo działa tu efekt Lindego:
„Dzień świstaka” 1992 r.
Jeśli powtórzyłbym ten dzień 100 razy, to czy moje życie byłoby lepsze czy gorsze?
To pytanie, które często sobie zadaję. Zmusza mnie do spojrzenia szerzej na to, co i dlaczego robię. Dzięki niemu patrzę w dal, zamiast ciągle pod nogi.
Inspiracją do tego pytania był film “Dzień świstaka”. W tej komedii Bill Murray jest uwieziony w małym miasteczku i musi przeżywać ten sam dzień setki razy. Przechodzi 3 fazy - najpierw z tym walczy i próbuje się wydostać. Potem dopada go rezygnacja i dosłownie próbuje ze sobą skończyć. Na końcu dochodzi do ostatniego etapu, w którym stara się wykorzystać każdą sekundę dnia jak najlepiej. Wtedy jego przekleństwo staje się błogosławieństwem, a ograniczenia dają mu nowe możliwości.
Dzień Świstaka to tak naprawdę film o pułapce własnego umysłu. Jeśli obejrzymy go uważnie, to zainspiruje nas do robienia nowych rzeczy i innego spojrzenia na naszą codzienność. Pokazuje, że negatywne podejście do życia, ironia i cynizm to trucizna, którą sami wypijamy. Dzięki kapitalnej grze Billa Murraya ten film stanowi doskonałą rozrywkę i przy okazji przypomina, jak wyglądał świat 30 lat temu.
„Skazani na Shawshank” 1994 r.
Chyba trudno znaleźć kogoś, kto jeszcze nie widział tego filmu. Zwłaszcza że obecnie jest numerem 1 na liście „IMDb Top 250 Movies”. Historia, którą opowiada, daje kilka cennych lekcji:
Wytrwałość jest prawdziwą supermocą, zwłaszcza gdy wszystko idzie nie po naszej myśli. Bycie zamkniętym na długie lata w więzieniu za coś, czego się nie zrobiło, jest chyba jedną z gorszych sytuacji w jakiej można być. A jak pokazuje historia ludzkości, zdarzało się to już wiele razy.
Trzeba mieć dalekie i ambitne cele. Ile razy w życiu poddajesz się bez walki, bo wiesz, że coś zajmie dużo czasu i będzie trudne? Ucieczka z więzienia zajęła głównemu bohaterowi lata drążenia tunelu w ścianie. I nie miał żadnej gwarancji, że to się w ogóle może udać.
Warto mieć praktyczne życiowe umiejętności. Dziś panuje moda na delegowanie wszystkiego co możliwe. Nie umiemy naprawiać drobnych rzeczy, zająć się własnymi finansami ani zadbać o zdrowie. Nie potrafimy gotować, bo jedzenie przynosi kurier. Nie mamy prawa jazdy, bo wożą nas ubery. Zyskujemy czas, ale płacimy za to niezależnością. Liczymy, że zawsze pojawi się specjalista, który ściągnie z nas odpowiedzialność w każdej dziedzinie. To wygodne rozwiązanie, ale może się na nas boleśnie zemścić. Zwłaszcza jeśli sami nie będziemy specjalistami w żadnej użytecznej dziedzinie.
Najlepszą zemstą jest bycie innym niż nasi oprawcy. Główny bohater nie jest mścicielem, który odpłaca innym za swoje krzywdy. Wybiera wolność i dobre życie, zamiast nakręcać spiralę przemocy. Nikt mu nigdy nie zwróci zmarnowanych lat w więzieniu, stąd nie ma sensu tracić więcej życia na walkę. Myślę, że ten film jest tak wysoce ceniony, właśnie przez swoje zakończenie.
„Wróg publiczny” 1998 r.
Will Smith gra tu rolę wesołego prawnika z Waszyngtonu, który znalazł się w niewłaściwym miejscu i czasie. Przypadkowo staje się posiadaczem materiału dowodowego w sprawie morderstwa amerykańskiego kongresmena. Zostało ono popełnione przez agencję NSA, czyli tę samą, która ma technologię służącą śledzeniu i podsłuchiwaniu obywateli. Gdy nieuczciwi urzędnicy się o tym dowiedzieli, to skupili cały swój arsenał wywiadowczy na niewinnym człowieku, któremu zrujnowali życie prywatne i zawodowe.
Choć film powstał 25 lat temu, to dziś jest jeszcze bardziej aktualny. Państwo ma ogromną władzę nad obywatelem. Każdy z nas może być śledzony i podsłuchiwany, a nasze konta i karty kredytowe można zdalnie zablokować. Te możliwości powstały w dobrej wierze i dla naszego dobra. Ale czy nigdy nie zostaną wykorzystane przeciwko niewinnej jednostce, przeciwnikom partyjnym czy opozycji?
Odrobina wyobraźni i wiedzy historycznej wystarczy, aby dostrzec, jak duże zagrożenie niesie możliwość inwigilacji obywateli. Pewnie wiele osób machnie ręką i powie, że to paranoja. Ale wyobraźmy sobie, że tę samą technologię mają do dyspozycji nazistowskie Niemcy. Czy ułatwiłaby sianie propagandy i tropienie wrogów partii? Na pewno, a to było raptem 80 lat temu. Każdy totalitarny reżim marzy o dostępnie do danych, jakie dziś są zbierane w zachodnich demokracjach.
„Złap mnie, jeśli potrafisz” 2002 r.
W tym filmie Steven Spielberg opowiada prawdziwą historię oszusta Franka Abagnale Jr. I to nie byle jakiego, bo był on w stanie nie tylko fałszować czeki, ale i z sukcesem udawać pilota, lekarza i adwokata. Długo wymykał się amerykańskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Ostatecznie przeszedł na dobrą stronę i zaczął pomagać w ulepszaniu zabezpieczeń bankowych. Jest to zresztą „ścieżka kariery”, którą obrało jeszcze kilku innych znanych oszustów w historii.
Główny bohater jest grany przez Leonardo DiCaprio, który ma tam niemal tak mało lat, jak jego obecna dziewczyna. Po całych Stanach ściga go Tom Hanks, który jak zawsze świetnie się sprawdził w swojej roli.
Choć całość wygląda na film akcji z elementami komedii, to z seansu można wyciągnąć wiele ciekawych lekcji. Moim zdaniem najważniejsza to siła pozorów i pewności siebie. Odpowiedni ubiór, maniery i styl wypowiedzi wysyła sygnały, które każdy z nas odbiera, często nawet nieświadomie. Pierwsze wrażenie jest ważne i wbrew przysłowiu, wszyscy oceniamy książkę po okładce.
Chyba każdy zna kogoś, kto ma obszerną wiedzę i doświadczenie, ale brak mu pewności siebie i prezencji. Sprawia przez to wrażenie przytłoczonego, niepewnego i zagubionego. Taką postawą tylko sami sobie szkodzimy. Oczywiście na naszą niekorzyść działa tu efekt Dunninga-Krugera. Polega na tym, że osoby niewykwalifikowane przeceniają swoje umiejętności. A te wysoko wykwalifikowane mają tendencję do ich zaniżania. Innymi słowy, głupcy myślą, że są mądrzy. To dlatego odpowiednia autoprezentacja jest taka ważna, bo sama wiedza nam tu nie pomoże.
Są też tacy, co udają, że wiedzą więcej od nas i od siebie samego. Dzięki mediom społecznościowym jest to o wiele łatwiejsze niż dawniej. Można tam udawać, że ma się bogatsze i ciekawsze życie niż to jest w rzeczywistości. Dlatego trzeba być szczególnie czułym na sygnały, że ktoś udaje kogoś, kim nie jest. Jeśli celowo wprowadza nas w błąd, to nie ma dobrych intencji i nie wolno mu ufać.
„Nietykalni” 2011 r.
Ten film jest najmłodszy na mojej liście, ale za bardzo go lubię, żeby został pominięty. Te francuskie dialogi, absurdalnie zabawne sytuacje, naturalną grę Omara i rewelacyjny motyw muzyczny grany na pianinie. A do tego dźwięk silnika V8 w Maserati Quattroporte GTS.
Film opowiada o nietypowej przyjaźni, między sparaliżowanym milionerem, a młodym chłopakiem z przedmieścia, który niespodziewanie zostaje jego opiekunem. Z “Nietykalnych” wyciągnąłem 2 ważne lekcje:
Doceniaj małe rzeczy, nawet jeśli stać Cię na wielkie.
W wyniku wypadku na paralotni, główny bohater stracił czucie od szyi w dół. Choć jest bogaty, to jego majątek, nieruchomości i super auta na niewiele mu się zdają. Ledwo może kiwnąć głową, nie mówiąc już o siedzeniu czy samodzielnym jedzeniu. Uczy się na nowo cieszyć życiem od swojego opiekuna, który choć ma niewiele, to potrafi to docenić.Jeśli jesteś inny, to bądź sobą. W filmie jest scena rekrutacji na stanowisko opiekuna dla naszego milionera. Każdy z kandydatów posiada referencje, szerokie kompetencje i jest równie nudny, jak jego przyszły pracodawca. Nagle pojawia się Omar, który kompletnie tu nie pasuje. Jednak robi ze swojej inności przewagę, która go wyróżnia i dostaje tę pracę. W każdej dziedzinie świat ceni sobie oryginały, więc nie ma sensu udawać kogoś innego. Szczególnie jeśli jest się zdeterminowanym.
Jedyna słuszna wersja tego filmu to ta z 2011, z francuskimi dialogami.
BONUS: „Spirited Away: W Krainie bogów” 2001 r.
To japoński film animowany od legendarnego Studia Ghibli. Nie dajcie się zwieść - to nie jest opowieść dla dzieci ani banalna kreskówka. Film zdobył wiele nagród, w tym Oscara dla najlepszego filmu animowanego.
Świat w nim pokazany jest absolutnie magiczny i kompletnie różni się od produkcji, jakie serwuje nam Disney i Pixar. Dziesięcioletnia Chihiro podróżuje z rodzicami do nowego domu. Po drodze trafiają na opuszczony park rozrywki, który okazuje się być bramą do magicznego świata, zamieszkanego przez bogów i duchy. Jej rodzice szybko zostają tam ukarani, a dziewczynka zostaje sama w dziwnym i groźnym miejscu. Brzmi jak porównanie do wchodzenia w dorosłość.
Chihiro chce uratować rodziców i podejmuje pracę w łaźni dla bogów, prowadzonej przez potężną i groźną Yubabę. Nawiązuje przyjaźnie z innymi i odkrywa własną siłę w obliczu różnych trudności. To opowieść, która inspiruje i motywuje widzów w każdym wieku. I pięknie pokazuje ogromne różnice w wychowaniu dzieci między Azją a zachodnim światem.
(Choć to animacja, to nie puszczałbym jej dziecku poniżej 10 roku życia. Z młodszym widzem poleciłbym obejrzeć film “Mój sąsiad Totoro”, który oglądam z synem co roku po ubraniu choinki).
Następne kroki:
Przygotuj popcorn i obejrzyj w wolnej chwili te filmy.
Post scriptum:
Na liście dobrych i wartych obejrzenia filmów dopisałbym “Whiplash”. Kapitalna produkcja, która wywołuje różne emocje. Problem w tym, że kompletnie nie rozumiem tego filmu. Oglądałem go z 3 razy i za każdym inaczej rozumiałem jego zakończenie. Czy ten nauczyciel był dobry czy za ostry? Kto się na kim zemścił na końcu i kto wygrał?
Proszę to potraktować jak zadanie domowe dla ambitnych i dać mi znać mailem :)
52Notatki na szczycie Substacka
Wydanie zatytułowane Cyfrowe opium, czyli kolor, który zabija trafiło na szczyt najpopularniejszych newsletterów na Substacku w Polsce. Dziękuję, zwłaszcza że towarzystwo mam bardzo mocne.
Cieszy mnie to wyróżnienie, ale z czasem będę musiał opuścić platformę Substack. Zależy mi na tym, aby prowadzić newsletter i być czytanym w formie maili. Natomiast Substack coraz agresywniej promuje swoją aplikację i zaczyna agregować treści w stylu przypominającym media społecznościowe. Ponadto promuje (także w rankingach) newslettery, które mają płatne wersje. To mu się opłaca, bo pobiera od nich około 13% płatności. W powyższym zestawieniu tylko mój newsletter jest darmowy i nie zamierzam tego zmieniać.
Dlatego zachęcam Was do zapisów mailowych, bo wtedy zawsze będziecie dostawać 52Notatki na swoją skrzynkę, bez względu na to, gdzie je będę publikował.
A tak prywatnie…
Dałem się w tym roku nabrać na “wiosnę głupców“. Po pierwszych słonecznych dniach kwietnia myślałem, że już będzie tylko ciepło, ale szybko musiałem się przeprosić z kurtką :) Tak jak pisałem w wydaniu Tysiąc godzin poza domem, od maja do czerwca mam zaplanowany już niemal każdy weekend. Przed tygodniem zdążyłem już pojeździć po Dolnym Śląsku, który jest moim ulubionym regionem Polski. Może za parę lat napiszę stamtąd przewodnik po lokalnych atrakcjach? ;)
Jeśli na majówkę jedziecie gdzieś w trasę, to polecam zabrać ze sobą papierową wersję 52Notatki Sezon 1 i 2. Ja mam tak, że zupełnie inaczej czyta mi się książki poza domem. Gdzieś w hotelowym lobby, kawiarni, czy na ławce na szlaku. Nie wiem z czego to wynika, ale działa za każdym razem.
Po własny egzemplarz 52Notatek niezmiennie zapraszam tutaj: