Zanim ruszymy, to mam pytanie: gdyby Twoje życie było filmem, to jaki miałoby tytuł?
Przewidywalne koszty i nieznane zyski
Ile to będzie kosztować i ile na tym zarobię?
To dwa pytania, które zadaje sobie każdy świadomy inwestor. Problem w tym, że gdy łatwo możemy ustalić koszty, to potencjalne zyski są niemożliwe do policzenia. Możemy posługiwać się danymi historycznymi i sprawdzić ile konkretny rynek zarabiał w przeszłości. I możemy też ustawić pułap zysku na poziomie naszych osobistych oczekiwań.
Jednak obie te metody często zawodzą i to z głośnym przytupem. Wie to każdy, kto pozbył się jakiejś inwestycji za wcześnie, bo twierdził, że już “wystarczająco“ wzrosła. Oraz każdy, kto bał się zaangażować w dany rynek, bo z wykresu wynikało, że “już za dużo urósł”.
Ten sam mechanizm, znany ze świata finansów, działa też w codziennym życiu.
I to na naszą niekorzyść
Często skupiamy się na kosztach, bo tylko one są dla nas pewne. I tylko przez ich wysokość oceniamy czy jest sens podejmować jakąś decyzję. Co gorsza, tutaj oprócz pieniędzy, kosztem jest także nasz czas i energia.
Oto przykłady z życia wzięte:
Nie chcesz robić kursu na prawo jazdy, bo wiesz, że będziesz musiał wydać 4 tysiące złotych, wyjeździć 30 godzin, a potem jeszcze zdać stresujący egzamin.
Nie chcesz iść na studia podyplomowe, bo wiesz, że będą Cię kosztować 5 tysięcy złotych i większość Twoich weekendów w roku.
Nie chcesz zapisać się na siłownię, bo to wydatek 250 zł miesięcznie oraz konieczność znalezienia czasu na kilka treningów w tygodniu.
I kolejne dwa, o większym kalibrze:
Odkładasz decyzję o dziecku, bo czytałeś statystyki, jak duże są koszty jego wychowania. Słyszałeś też historie o tym, jak wiele nerwów, stresu i nieprzespanych nocy przed Tobą.
Wiesz, że powinieneś zmienić miejsce zamieszkania, bo to, w którym jesteś, hamuje Twój rozwój i ogranicza maksymalny potencjał. Mimo to powstrzymują Cię koszty przeprowadzki, zakupu lub najmu nowego mieszkania, oraz związany z tym wysiłek.
W każdym z tych przypadków można łatwo określić koszty podjęcia decyzji, dlatego to one przeważają o naszym osądzie. Potencjalne korzyści i zyski są niepewne, trudne do policzenia i wymagające czasu.

Nasz mózg zawsze szuka potwierdzeń decyzji, które już podjął. Dlatego gdy koszty odstraszą nas od robienia prawa jazdy, to od razu dopowiemy sobie, że przecież wszędzie można dojechać pociągiem albo Uberem. Gdy odpuścimy sobie wydatki na dodatkowe studia i kursy, to od razu znajdziemy przykłady osób, które je zrobiły, ale niewiele im to dało. A w przypadku decyzji o pozostaniu w tym samym miejscu, uzasadnimy to sobie dodatkowo minusami miasta czy kraju, do którego powinniśmy się przeprowadzić.
Ostatecznie prowadzi to do tego, że nawet jeśli mamy swobodę podejmowania decyzji i szerokie możliwości, to wykorzystujemy je tylko w niewielkim stopniu. Sami się ograniczamy, skupiając naszą atencję wyłącznie na kosztach.
Już sama świadomość tego zjawiska może nam pomóc, ale pójdźmy krok dalej i pomyślmy:
Jak się wyrwać z tej pułapki?
W moim przypadku sprawdzają się te dwa ćwiczenia mentalne:
Pierwsze polega na określeniu maksymalnych zysków, jakie może przynieść Twoja decyzja. Jaki byłby najlepszy możliwy scenariusz, który może Cię spotkać, jeżeli podejmiesz daną decyzję? Nie obawiaj się przesadzić z optymizmem, bo i tak prawdopodobnie nie doszacowujesz pozytywnych rzeczy, jakie mogą wystąpić w przyszłości.
Czy teraz, gdy masz ustalony najlepszy możliwy scenariusz, nadal uważasz, że koszty powinny Cię hamować?
Drugie ćwiczenie to symulacja maksymalnych kosztów i utraconych korzyści swojej decyzji. Wracając do przykładów: czy te 250 złotych miesięcznie jest warte tego, abyś rezygnował z ćwiczeń fizycznych? Na co innego je wydasz i czy będzie to miało lepszy wpływ na Twoje zdrowie? Co się stanie z Twoją karierą, jeśli zrezygnujesz z kursów i szkoleń, żeby zaoszczędzić 5 tysięcy i kilka weekendów? Jak potoczy się Twoje życie, jeśli zostaniesz w tym samym mieście na kolejne 15 lat? Czy brak prawa jazdy będzie Cię w życiu ograniczał czy poszerzał Twoje możliwości? Czy za 10 lat na pewno będziesz miał więcej czasu na dziecko, a jego wychowanie będzie tańsze niż dziś?
W tym drugim ćwiczeniu masz być bezlitosnym pesymistą. Załóż realny, czarny scenariusz sytuacji, w której nie podejmujesz ryzyka ani kosztów.
Dzięki wykonaniu tych dwóch ćwiczeń jesteś w stanie dokładniej określić swoje koszty i zestawić je z potencjalnie najlepszym scenariuszem. Dopiero wtedy można z czystym sumieniem podjąć decyzję. Inaczej będzie ona zdominowana tylko przez pobieżną symulację na szybko przewidzianych kosztów .

Jest jeszcze jeden model mentalny, który może nam pomóc podejmować ważne decyzje w środowisku dużej niepewności:
Życie jak w filmie
Zdarzyło Ci się kiedyś oglądać jakiś serial i dziwić się, dlaczego bohaterowie nie zachowują się racjonalnie? W każdym horrorze ktoś robi ten sam błąd i odłącza się od grupy. Przecież to oczywiste, że wtedy zginie, prawda? W filmach biograficznych często widzimy, jak główny bohater wątpi w siebie i jest bliski rezygnacji. Dlaczego w siebie nie wierzy, skoro dla nas to oczywiste, że wygra?
Gdy patrzymy z boku na cudze życie, to wiele ruchów i decyzji wydaje nam się oczywiste, ponieważ mamy inną perspektywę. Dlatego teraz załóżmy, że siedzisz w kinie i oglądasz swoje życie, jakby to był dobry film akcji. Obserwujesz z boku wszystkie ruchy bohatera, widzisz jakie ma problemy, wyzwania i jakim jest człowiekiem.
Co byś mu doradził, aby zrobił w kolejnej scenie? Co krzyczałaby do ekranu widownia, która też ogląda ten film o Tobie i widzi co zamierzasz zrobić?
“Śmiało, no dalej!”, “nie bądź głupi!”, “co ty do cholery robisz?!”? A może “szybko, póki nie jest za późno”? Podejście do podejmowania decyzji w taki sposób może brzmieć naiwnie, ale wcale tak nie jest. Każdy z nas patrzy na cudze życie, jakby oglądał film w kinie. Skoro dobrze wiemy co inni powinni zrobić, to dlaczego nie potrafimy sami wybrać dla siebie najlepszego rozwiązania?
Takie spojrzenie z szerszej perspektywy i pod innym kątem powinno nam pomóc podejmować lepsze decyzje życiowe. Nie mamy gwarancji, że na pewno będą słuszne, ale przynajmniej będziemy mieć pewność, że naprawdę przemyśleliśmy je pod każdym względem. Dzięki temu w przyszłości unikniemy zadręczania się wyrzutami sumienia, że jednak mogliśmy postąpić inaczej.
Następne kroki:
Jeśli masz do podjęcia ważną decyzję, to warto wykorzystać te 3 modele mentalne.
Bardzo pomocne będzie tu prowadzenie dziennika. Dzięki zapisaniu w nim naszego procesu decyzyjnego, łatwo będzie nam w przyszłości do niego wrócić, aby zrozumieć, czym się wtedy kierowaliśmy i ocenić, czy słusznie.
Gdyby Twoje życie było filmem, to jaki miałoby tytuł?
Dobrym uzupełnieniem do tego wydania będzie artykuł o tym jak przygotować się na najlepszy scenariusz:
Sprawdzona produktywność - krótka aktualizacja z placu budowy
Dwa moduły kursu są już nagrane i opublikowane. Trzeci pojawi się w niedzielę i będzie dotyczył segmentacji czasu, czyli zasad 3x100 i 3x3.
Przyznam, że nadal nie zrobiłem dla kursu dedykowanej strony internetowej. Najważniejsze szczegóły opisałem dwa tygodnie temu i można go nabyć w przedsprzedaży klikając w ten link.
Wolę w pierwszej kolejności skupić się na tym, aby dowieźć maksymalną wartość dla osób, które już go kupiły. Wiem, że specjaliści od sprzedaży łapią się za głowę i uznają to za błąd. Ale myślę, że widownia, która oglądałaby w kinie co teraz robię, nie krzyczałaby “sprzedawaj więcej“ tylko “twórz wartość“. Wracam więc do pracy!
A tak prywatnie
A propos kinowych filmów: stali Czytelnicy pewnie pamietają, że co roku w grudniu oglądamy z synem “Mój sąsiad Totoro“. To taka nasza tradycja, trochę w stylu tej z Kevina na Polsacie. Tym razem zamiast seansu na laptopie, poszliśmy do Multikina, które puściło tę animację na dużym ekranie. Nie sądziłem, że jakieś kino w Polsce będzie jeszcze grać produkcję z 1988 roku, ale okazało się, że sala była pełna. Obaj z synem doskonale się bawiliśmy, choć trochę się bałem, że w wieku 11 lat przestaną mu się podobać “bajki“.
Bardzo cenię sobie filmy ze studia Ghibli, które są szczytem formy tradycyjnej ręcznej animacji. Dzięki nim dostrzegam jak mocno Disney zdominował przekaz rozrywki pokazywanej naszym dzieciom. Totoro można spokojnie obejrzeć z najmłodszymi widzami, a dla nieco starszych polecam Spirited Away: W krainie Bogów. Te dwa tytuły są moimi ulubionymi produkcjami od Ghibli (są dostępne na Netflixie).
A skoro już rozmawiamy o kinie, to tak wygląda aktualna tabela najbardziej dochodowych filmów, które miały premierę w tym roku. Niby każdy tytuł jest zupełnie inny - ale łączy je jedna cech. Jaka?
KAŻDY z tych filmów to sequel albo remake - czyli kontynuacja jakiejś serii lub jej nowa wersja. Kolejna część Godzilli, Planety Małp i Obcego. Czwarta cześć Kung Fu Pandy i Minionków. Brakuje tu jeszcze Szybkich i wściekłych, część 11…
Nie mówię, że te filmy są złe, ale każdy z nich to stary pomysł, odgrzewany na nowo. Wyraźnie widać stagnację - czy naprawdę nie opłaca się już tworzyć nowych idei?
🤫