Co ma wspólnego słodka pianka, preferencja czasowa i Nietzsche
Lojalnie uprzedzam, że choć tekst zaczyna się lekko i słodko, to pod koniec robi się już ciężej. Ruszajmy!
Nietzsche, preferencja czasowa i test pianki
Dzięki TikTokowi i rolkom na Instagramie test słodkiej pianki (Stanford marshmallow experiment) przeżywa drugą młodość. Po raz pierwszy przeprowadzono go w 1972 roku na Stanfordzie, a później był wielokrotnie powtarzany w warunkach akademickich lub przez samych rodziców. Eksperyment polega na zostawieniu dziecka samego ze słodyczem w pokoju i obiecanie mu dokładki, jeśli powstrzyma się przez kilka minut od jego zjedzenia.
Rzekomo w ten sposób objawia się wytrwałość dziecka, zdolność do koncentracji i kontroli nad samym sobą, co jest zwiastunem przyszłych sukcesów zawodowych. Problem w tym, że to życzeniowe myślenie, które kompletnie nie sprawdza się w praktyce.
Spróbujmy jeszcze raz
Testy marshmallow były przeprowadzane przede wszystkim w latach 80. i 90. Ich ponowna analiza wskazała, że rzadko kiedy brano pod uwagę różnorodność badanej grupy. Niedawno wykonano je ponownie, ale ze szczególnym uwzględnieniem z jakiej rodziny pochodzi dziecko: zamożnej czy biednej, pracującej fizycznie czy umysłowo, z wyższym wyksztełceniem czy zawodowym.
Rezultaty były ciekawe i… rozczarowujące. Ujawniły dwa interesujące wnioski:
Pierwszy: decydujący wpływ na sukces dzieci ma poziom zamożności ich rodziców (zaskoczeni?). Te, które miały w domu pod dostatkiem wszystkiego, bez problemu powstrzymywały się przed zjedzeniem słodyczy. Łatwiej było im zrozumieć, że muszą poczekać, aby dostać więcej. Z kolei dzieci z wyraźnie biedniejszych rodzin dużo chętniej sięgały po pianki, co można tłumaczyć obawą przed ich utratą.
Drugi wniosek jest dla mnie dużo ciekawszy. Badacze uważnie obejrzeli nagrania wideo dzieci, które powstrzymały się przed zjedzeniem słodyczy. Okazało się, że najdłużej wytrzymały te, które potrafiły się rozproszyć i zająć czym innym, aby nie myśleć cały czas o stojącej przed nimi pysznej piance. Zakrywały oczy, zaczynały śpiewać, mówić do siebie, szukały zajęcia w stylu stukanie w stół lub klaskanie. Poszukałem na YouTubie starych zapisów tych testów i faktycznie można to zauważyć - zwróćcie uwagę na zachowanie chłopca w stroju dalmatyńczyka:
Trudno jest oprzeć się pokusie, jeśli mamy ją ciagle przed oczami. Dużo łatwiej jest po prostu pozbyć się wyboru - nie kupować papierosów, gdy chcemy rzucić palenie, nie wchodzić do kasyna, gdy mamy problem z hazardem lub pokasować wszystkie gry wideo, jeśli czujemy, że jesteśmy od nich uzależnieni. To temat z obszaru siły woli, do którego na pewno wrócę w przyszłości.
Preferencja czasowa
Z testem marshmallow łączy się bardzo ważne ekonomiczne pojęcie - preferencja czasowa. Ma ona duży wpływ na poziom życia i zamożności jednostki oraz determinuje poziom rozwoju społeczeństwa. Mieszkańcy zamożnych krajów mają niską preferencję czasową - mogą długo wstrzymywać się z konsumpcją, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze zainwestować. Dzięki temu, gdy dotrwają do określonego dnia, to będą mieli jeszcze więcej zasobów. Jednocześnie, jeśli zminimalizują swoje potrzeby, to efekt kuli śnieżnej nabierze tempa. W uproszczeniu: są w stanie poczekać ze zjedzeniem słodkiej pianki, dlatego że są już najedzeni.
Kraje mniej rozwinięte (i osoby z biedniejszych rodzin) - mają wysoką preferencję czasową. Chcą wydać pieniądze tu i teraz, bo mają wiele potrzeb, które bogaci już dawno zaspokoili. I tak jak w teście pianki - silna wola tu niestety nie pomoże. Nie będziemy w stanie więcej oszczędzać, jeśli ledwo co spina nam się comiesięczny budżet.
Pójdźmy więc na ryby
Zasadę działania preferencji czasowej doskonale opisuje prosty przykład dwóch rybaków. Każdy z nich spędza 8 godzin na łowieniu ryb i każdemu średnio udaje się upolować 8 sztuk. Załóżmy, że jedną rybę można sprzedać za dolara i dzięki takim połowom można wieść dobre życie, ale bez luksusów.
Pewnego dnia jeden z rybaków postanawia zbudować sieć, która pozwoli mu łowić więcej ryb. Przez pierwsze 4 godziny dnia pracy skupia się na łowieniu ryb, ale pozostałe 4 godziny poświęca na projektowanie i wykonanie sieci. Po tygodniu jest ona gotowa i odtąd faktycznie jest w stanie łowić więcej w krótszym czasie. Z uzyskanymi w ten sposób dodatkowymi pieniędzmi może zrobić kilka rzeczy i będą to ważne decyzje:
może je przejeść (dosłownie)
może zainwestować w jeszcze lepsze sieci, by mieć jeszcze więcej ryb
może pracować krócej, a zaoszczędzony czas przeznaczyć na rodzinę, przyjemności, podróże, sztukę, etc.
Jego decyzja ma też wpływ na kolegę, który nadal łowi ryby tradycyjnymi metodami. Stają się one coraz tańsze, gdyż stopniowo podaż jest większa. W efekcie ten rybak zarabia coraz mniej, a na dodatek widzi inne osoby, które w tym czasie się bogacą. Brzmi znajomo?
Dodajmy do tego kilka pokoleń i mamy gotowy model na dysproporcje społeczne, które zawsze będą występować. W naszym przykładzie każdy z rybaków startował z takiego samego poziomu, ale w życiu szanse nigdy nie są równe. Prowadzi to do postrzegania osób, które mają więcej, jako nieetycznych czy nieuczciwych. Nie wiemy czy tacy naprawdę są, ale z jakiegoś powodu tak zakładamy. I nawet wiadomo z jakiego:
W potrzasku resentymentu
Najbardziej zgorzkniali ludzie to ci, którzy w szkole mieli bardzo dobre stopnie, ale za późno zdali sobie sprawę, że w życiu bycie mądrym i pracowitym to za mało. Aby wyrwać się z przeciętności potrzebna jest inicjatywa, odwaga i branie ryzyka.
Tylko że wtedy możemy narazić się na ból porażki, rozczarowanie czy ośmieszenie w oczach innych. Dlatego wydeptana ścieżka przeciętności jest tak często świadomie wybierana. Wiele osób, które nią idą, umniejsza osiągnięcia innych ludzi poprzez wmawianie sobie, że nie są warte wysiłku.
Mowa tu o pojęciu resentymentu, które już ponad 100 lat temu zdefiniował Friedrich Nietzsche. Polega ono na tworzeniu iluzorycznych wartości oraz ocen moralnych w celu zrekompensowania własnej niemocy. Wmawiamy sobie, że pierwszy milion trzeba ukraść, że bylibyśmy bogatsi, ale wybraliśmy “uczciwą” pracę. Gdy widzimy umięśnionych mężczyzn albo zadbane kobiety, dodajemy sobie w myślach, że pewnie mają pusto w głowie i spędzają cały dzień przed lustrem czy na siłowni, zamiast zająć się czymś pożytecznym.
Innymi słowy: tworzymy dla siebie system moralny, w którym to, co mamy, uważamy za dobre, a to, czego nie mamy - za złe. A do naszych wyborów niepotrzebnie dopisujemy cierpienie i szukamy winnych. W ten sposób jeszcze głębiej okopujemy się w naszej strefie komfortu i nie widzimy powodu, dla którego mielibyśmy ją opuścić. To bardzo niebezpieczne zjawisko.
Friedrich Nietzsche jest znany z tego, że nie bierze jeńców. Dlatego nie zatrzymał się na samym zdefiniowaniu pojęcia resentymentu. Poszedł dalej i stwierdził, że jest to cecha charakterystyczna dla moralności niewolniczej. Bardzo łatwo jest wpaść w resentyment, dlatego od wieków jest on wykorzystywany do manipulacji tłumem. Łatwo jest zjednoczyć pokrzywdzoną grupę społeczną, jeśli wskażemy jej winnego tej niedoli. Myślę, że nawet nie muszę tu podawać przykładów, bo zarówno historia, jak i obecne czasy dostarczają ich pod dostatkiem.
A tak prywatnie:
Aplikacja HabitKit, którą polecałem w poprzednim wydaniu, odnotowała tak wiele pobrań, że jej twórca dziwił się na Twitterze skąd ten ruch z Polski. Myślę, że śmiało mogę go Wam przypisać, a w przyszłości będę miał jeszcze sporo narzędzi, książek, podcastów i filmów do polecenia. Na ukończeniu jest też tekst o moich najlepszych życiowych zakupach (od 100 zł do 100 tysięcy), także zachęcam, aby trzymać w każdą sobotę o 7:00 czas na lekturę :)
Ten newsletter potrzebuje lepszej promocji, ale zamiast ją robić wolę skupić się na pisaniu tekstów. Dlatego jak zawsze bardzo dziękuję za to, że polecacie jego lekturę innym. Ebook z archiwaliami za 2022 rok jest już na finiszu (nazywam go w głowie Sezonem 01 :) ), dlatego zachęcam nowych Czytelników do nadrobienia wszystkich tekstów z tego roku, które są dostępne online pod tym adresem.
Polecam zacząć od tych tekstów: