Gdzie trzymać duże oszczędności i dlaczego nie w pieniądzach, oraz lekcja pokory z listu Buffetta
W tym wydaniu będziemy dbać o nasze pieniądze i uczyć się pokory. Ruszajmy!
Gdzie trzymać duże oszczędności i dlaczego nie w pieniądzach
Sknerus McKwacz - chyba każdy zna tę bogatą kaczkę. Miał skarbiec wielkości budynku wypełniony pod sufit monetami i kosztownościami. Jego ulubionym zajęciem było nurkowanie w pieniądzach niczym w basenie i ich liczenie :)
Wielu z nas tak właśnie wyobraża sobie majątki bogatych ludzi - czyli wielki stos pieniędzy albo wielocyfrowy stan konta w banku. W rzeczywistości nikt, kto jest naprawdę bogaty, nie trzyma swojego majątku w pieniądzach. Wręcz przeciwnie - zamożni ludzie uciekają od gotówki. Ten artykuł opowie po co to robią, dlaczego mają rację i czego każdy z nas może się nauczyć. Zacznijmy od podstaw, których nie uczą w szkole:
Pieniądze to nie majątek
Pieniądze są narzędziem, które ma dwie funkcje. Pierwsza to transfer majątku. Są jak samochody, służą do przemieszczania, a nie do życia w nich (pomijam kampery). Druga funkcja pieniędzy to wycena majątku - nie tego kto ile ma, ale ile kto jest komu winien. Część historyków i antropologów twierdzi, że pierwsze pieniądze nie powstały dlatego, żeby ułatwić handel wymienny, ale żeby łatwiej było wycenić czyjś dług.
Pieniądz nie może być łatwy…
Nie chodzi mi tu o sam sposób jego zarobku. Wznieśmy się kilka poziomów wyżej i przenieśmy w czasie. Nasi przodkowie jako pieniędzy używali m.in. worków z solą i sztuk bydła. Niosły one za sobą konkretną użyteczność - bydło dało się zjeść, a sól służyła do konserwowania i przechowywania mięsa, które bez lodówek szybko się psuło. W obu przypadkach uzyskanie tej waluty wymagało konkretnych nakładów pracy oraz czasu. Bardzo trudno było go sfałszować, ale trudno było go też transportować na duże odległości.
…ani pospolity
Inne ludy poszły w kierunku rzadkości pieniądza. Mowa o muszelkach i koralikach, które były wykorzystywane do handlu, m.in. w krajach bliskiego wschodu, Afryki czy Azji. Ich użycie miało sens tylko tam, gdzie trudno było je znaleźć. Dobrze sprawdzały się w transporcie nawet na większe odległości. Wykorzystali to „odkrywcy” z europejskich krajów. Dzięki wyższemu poziomowi rozwoju przemysłowego byli w stanie produkować w hutach koraliki przypominające te afrykańskie i wymieniać się z nimi na konkretne produkty.
Europa produkowała tanie koraliki, a afrykańskie plemiona przyjmowały je jako pieniądz, w zamian oddawały swój majątek, czyli dobra, które produkowali lub wydobywali. Szybko okazało się, że koralików jest tak dużo na rynku, że kompletnie straciły one na wartości, a utraconych towarów nie dało się odzyskać. W ten sposób w białych rękawiczkach okradano Afrykę.
W jeszcze gorszy sposób ten mechanizm wykorzystywali Anglicy w stosunku do Chińczyków. W XIX wieku produkowali niskim kosztem opium w Indiach, a następnie transportowali je do Chin. Proceder wymagał korupcji urzędników i współpracy ze szmuglerami. Chińczycy coraz bardziej uzależniali się od opium, za które płacili Anglikom w srebrze. Kruszec opuszczał Azję, przez co stawał się coraz droższy. Było to o tyle problematyczne, że Chiny ściągały w tych latach podatek od obywateli właśnie w srebrze, więc w ten sposób Anglicy podwyższali wysokość daniny przeciętnemu Chińczykowi. Problem urósł do skali międzynarodowego konfliktu i doprowadził do dwóch wojen, zwanych opiumowymi.
Złoto pogodziło wszystkich, aż je zepsuto
Ludzkość przez wieki eksperymentowała z różnymi formami pieniądza, aż powszechnie zaczęła używać złota. Ma ono wiele przewag nie tylko nad workami soli, bydłem czy muszelkami, ale też nad innymi kruszcami. Przede wszystkim:
jest wyjątkowo trwałe i trudno jest je zniszczyć
łatwo je rozpoznać
nie da się go sztucznie stworzyć i potrzeba pracy, aby je wykopać z głębi ziemi.
Rzadkie, trwałe, trudne w wydobyciu - czegoż chcieć więcej? Złoto stało się praktycznie najlepszą i najbardziej uniwersalną formą pieniądza. Pierwsze wzmianki o monetach z domieszką złota (oraz srebra i miedzi) pochodzą z VI wieku przed naszą erą, a wybijał je grecki król Krezus.
Jednak z biegiem lat kolejni władcy i monarchowie zaczęli psuć własne waluty, poprzez zmniejszanie udziału złota i zastępowanie go innymi metalami. Dzięki temu państwo miało więcej środków na wydatki publiczne, kosztem spadku realnej siły nabywczej pieniędzy, będących w rękach swoich obywateli. Prowadziło to do dewaluacji wartości ich waluty i w długim terminie wywoływało poważne konsekwencje gospodarcze.
Historia zna też wielu władców, którzy walczyli o obronę jakości swoich pieniędzy, dzięki czemu na znaczeniu wzrastały takie miasta jak Konstantynopol, Florencja czy Rzym. Wielka Brytania przeszła na standard złota de facto już w 1717, a do 1900 roku w jej ślady poszło ponad 50 innych państw. Anglia porzuciła go dopiero przy okazji wybuchu I wojny światowej, która miała katastrofalne skutki dla światowego systemu monetarnego, co wszyscy odczuwamy do dziś.
Wojna, która zniszczyła standard złota
To, że wiele państw używało standardu złota nie znaczyło oczywiście, że każdy obywatel chodził ze sztabkami w kieszeni. Ludzie deponowali je w bankach w zamian za co dostawali papierowe poświadczenia, że mogą je w każdej chwili zamienić na swoje złoto. Funkcjonują one do dziś - są to banknoty, tylko że już na nic nie da się ich wymienić.
Na początku minionego wieku rządy wielu krajów przejęły złoto swoich obywateli, którym odtąd zaczęła zarządzać instytucja, którą dziś wszyscy znamy: Bank Centralny. W Europie silnym pretekstem do takiego ruchu był wybuch I wojny światowej. Państwa potrzebowały pieniędzy na działania zbrojne, więc zaczęły emitować ich więcej niż miały rezerw złota. A ludzie godzili się na to w obliczu szalejącej wojny. W rzeczywistości państwo użyło pięniędzy swoich obywateli, które traciły na wartości poprzez ich dodruk.
Skrajnym przypadkiem była historia USA, gdzie w 1933 z rozkazu prezydenta Franklina D. Roosevelta, zakazano obywatelom USA posiadania złotych monet, złotego bilonu oraz certyfikatów złota. W ten sposób zmuszono Amerykanów, aby sprzedali swoje złoto rządowi po sztywnej cenie 20 dolarów za uncję pod groźbą kary 10 lat więzienia. W efekcie cena złota na rynku międzynarodowym natychmiast poszybowała do 35 dolarów, co pokazuje jak szybko państwo zarobiło kosztem swoich obywateli. Dziś, w 2023 roku, ta sama uncja kosztuje już 1800 dolarów.
Broń monetarna
W przeszłości pieniądz był wielokrotnie używany do wojen monetarnych i gospodarczych pomiędzy państwami i ich grupami. Najnowszy przykład to sankcje nałożone na Rosję. Odcięto ich od globalnego systemu płatności oraz zamrożono część depozytów. Oczywiście Rosjanie używają banków z zaprzyjaźnionych krajów, aby omijać sankcje, ale i tak mają mocno utrudnione życie.
Niestety państwa używają też tej broni przeciwko samym sobie, czyli przeciw swoim obywatelom. Psucie pieniądza poprzez domieszki innych metali czy też wywoływanie inflacji to działania, które stosuje każdy kraj. Co gorsza, wraz z rozwojem płatności internetowych państwo zyskało jeszcze większą kontrolę nad naszymi pieniędzmi. Może zdalnie zamrażać nasze środki i tym samym odcinać ludzi od ich własności.
I nie mówię tu o starych dziejach czy krajach gdzie panuje dyktatura. W ubiegłym roku kanadyjski rząd zablokował konta obywatelom, którzy wspierali Konwój Wolności. Odbyło się to w pełnym majestacie prawa, w demokratycznym kraju.
Oczywiście znajdą się naiwni, którzy będą twierdzić, że uczciwi ludzie nie mają się czego bać, a światem rządzą już tylko szlachetni politycy. Niestety, gdy popularne stanie się CBDC to pokusa kontroli nad pieniędzmi obywateli będzie większa niż kiedykolwiek wcześniej w historii ludzkości.
Pieniądze są skazane na utratę wartości
O standardzie złota i historii pieniędzy powstało wiele książek. W tym artykule opisałem je skrótowo i upraszczając w celu zobrazowania, że pieniądze jakie znamy są z definicji skazane na utratę wartości. I nie mam tu na myśli tylko złotego, który w wyniku wysokiej inflacji traci wartość w tempie dwucyfrowym. Spójrzmy na siłę waluty największej gospodarki świata i militarnej potęgi:
Ten wykres obejmuje raptem 100 lat i doskonale widać na nim destrukcję wartości pieniądza. Licząc od 1930 roku dolar stracił 99% swojej wartości w stosunku do uncji złota. Co więcej, od dekady największe gospodarki świata prowadzą akcje luzowania ilościowego, która pozwala na zwiększenie podaży pieniądza na niespotykaną dotąd skalę. W ten sposób tempo utraty wartości przez pieniądze będzie jeszcze wyższe, zwłaszcza jeśli zostaną one użyte do spełniania wyborczych obietnic.
Jeśli nie w pieniądzu, to w czym?
Wiemy już, że majątku nie należy przechowywać w formie pieniędzy, chyba że chcemy, aby nieuchronnie tracił na wartości. Gdzie więc go ulokować?
Spójrzmy jak robią to zamożni ludzie, czyli tacy, którzy mają przynajmniej kilkanaście milionów dolarów. Przede wszystkim większość ich majątku stanowi biznes, w którym mają udziały. Może to być firma, którą zbudowali albo odziedziczyli. Na drugim miejscu jest giełda (głównie zakup akcji) i to jest podstawowe miejsce, gdzie płyną pieniądze najbogatszych ludzi.
W dalszej kolejności mamy nieruchomości, instrumenty dłużne oraz alternatywne inwestycje. Zwracam uwagę, że w zdecydowanej większości są to aktywa, które albo generują nam stałe przychody (dywidendy, kupony odsetkowe, czynsze z nieruchomości, etc.) albo utrzymują swoją wartość, pomimo rosnącej inflacji. Każdy, kto w ostatnich latach kupował samochód czy mieszkanie wie dobrze o czym mówię.
W tej strukturze bardzo ważny jest jeszcze jeden czynnik - głównym źródłem majątku bogatych ludzi jest biznes. Naprawdę mało kto dorobił się po prostu handlując na giełdzie. Również w Polsce na liście najbogatszych ludzi są osoby, które są przedsiębiorcami, a nie giełdowymi rekinami. Wszystko dlatego, że giełda jest doskonałym mechanizmem do pomnażania majątku, ale dużo trudniejszym do jego budowania od zera.
Co ciekawe, banki centralne, pomimo że mają moc kreacji pieniądza to kupują złoto na potegę. Te, które go nie mają często posiłkują się zakupami walut innych krajów, które mają takie rezerwy. I coraz więcej państw woli trzymać złoto u siebie zamiast w sejfach innych krajów, bo jak pokazała historia, może być problem z ich odzyskaniem. To też jest cenna lekcja dla jednostki - trzymanie wszystkich oszczędności w jednym miejscu nie jest dobrym pomysłem.
Co, jeśli nie jestem bogaty, ale chciałbym być?
Wygodnie byłoby mi skończyć ten artykuł w tym punkcie, ale pójdźmy jeden krok dalej. Bogaci ludzie często zawdzięczają swój majątek poprzednim pokoleniom. Drwiny, że ktoś odziedziczył majątek po bogatych rodzicach są tu nie na miejscu - każdy przecież chce zostawić swoim dzieciom jak najwięcej.
A w Polsce po prostu przez wiele lat nie było to możliwe. Po wojnie trudno było się dorobić przeciętnemu obywatelowi, poźniej przyszła wysoka inflacja i brakowało podstawowych instrumentów finansowych, które pozwalałyby na transfer majątku.
Dlatego, moim zdaniem, obowiązkiem mojego pokolenia jest zbudować solidne fundamenty finansowe dla naszych dzieci. Dać im kapitał, ale też wiedzę jak go nie stracić i rozwinąć. O tym jak to zrobić rozsądnie i efektywnie będą więcej pisał w kolejnych wydaniach.
Następne kroki:
Historia ludzkości pisana od strony pieniądza niesie dużo praktycznych lekcji, ważniejszych niż opowieści o dworskich romansach, krucjatach religijnych i wojnach. Warto pogłębić tę wiedzę.
Pieniądz musi pracować, a nie leżeć bezczynnie w skarbcu jak u McKwacza. Czy chronisz swoje oszczędności przed inflacją?
Więcej o niezależności finansowej pisałem w poniższym artykule:
Najważniejsza lekcja z nowego listu od Warrena Buffetta
Kilka dni temu Warren Buffet opublikował swój coroczny list do akcjonariuszy. Nikt nie ma tak długiej historii na rynku i tak głębokiego spojrzenia jak on, dlatego te listy są czytane przez całą branżę finansową.
Początkowo chciałem napisać artykuł w stylu kilku ważnych lekcji, jakie można z niego wyciągnąć. Znalazłem jednak zdanie, które jest dużo ważniejsze niż wszystkie inne:
„Na nasze wyniki złożył się tuzin naprawdę dobrych decyzji - mniej więcej jedna na pięć lat - i zapomniane czynniki wspierające długoterminowych inwestorów, takich jak Berkshire.”
Zaraz - najlepszy inwestor w historii mówi, że jest w stanie dokonywać wybitnie dobrych decyzji raz na kilka lat? Myślę, że naprawdę warto tu się zatrzymać i to z dwóch powodów:
Po pierwsze dlatego, że ludzie na szczycie najczęściej udają nieomylnych i wszechwiedzących. A gdy popełniają błędy (jak my wszyscy) to o nich nie mówią albo adresują je do kogoś innego. Na tym zdjęciu powyżej najciekawsza jest szuflada na dokumenty z napisem “za trudne” (TOO HARD). Mało kto jest w stanie przyznać się, że dla niego coś jest za trudne. A Buffett to robi i to wcale nie na pokaz - wielokrotnie mówił, że nie inwestuje w tematy, których nie rozumie.
Po drugie to pokazuje jak wymagającą czynnością jest aktywne inwestowanie. Może się wydawać, że gdy osoby na poziomie Buffetta logują się do rachunku maklerskiego to rozstawiają wszystkich po kątach i ogrywają każdego. A tu okazuje się, że jak sam przyznaje, jest w stanie zrobić wybitnie dobrą inwestycję raz na wiele lat, a nie codziennie czy co miesiąc.
Myślę, że to duża lekcja pokory dla każdego kto twierdzi, że jest w stanie pokonać rynek. Pełną treść tego listu, jak i wszystkich sprzed kilkudziesięciu lat, można znaleźć na stronie berkshirehathaway.com
A tak prywatnie
W tym tygodniu dużo czasu spędzam w podróży, co zaowocuje kilkoma nowymi pomysłami na artykuły. Zachęcam do nadrobienia zaległości, bo nie będę zwalniać tempa :)