W tym wydaniu zastanowimy się jak dobrze wykorzystać wakacje, tak abyśmy nie dali się zaskoczyć, że już się skończyły. Ruszajmy!
Mój tryb wakacyjny
Lipiec to najlepszy miesiąc w roku na wprowadzanie zmian w życiu. Jest o niebo lepszy niż styczeń, który jest domyślnym czasem na noworoczne postanowienia.
Wakacje mają 3 kluczowe przewagi:
W wielu firmach tempo pracy spowalnia, bo ciagle ktoś jest na urlopie. A w większych miastach, takich jak Warszawa, jest też dużo luźniej na drogach i mniej dnia ucieka nam w korkach. W takich warunkach łatwiej jest wygospodarować czas dla siebie.
Zerowa presja na zmiany ze strony innych ludzi. W lipcu już nikt nas nie zapyta o postanowienia noworoczne ani nasze plany. Możemy na spokojnie skupić się na wprowadzaniu zmian, których faktycznie potrzebujemy.
Pogoda sprzyja działaniu. Dzień jest dłuższy - słońce wschodzi przed 5 rano, a zachodzi dopiero po 20. Gdy jest jasno, to dużo łatwiej jest wstać wcześniej albo wyjść na zewnątrz. Nawet nie będę przypominał jak jest w styczniu, żeby nie psuć nam teraz humoru :)
Wakacje to klasyczny przykład sytuacji, w której zwalniamy po to, aby dzięki temu przyspieszyć. To są wręcz wymarzone warunki do tego, by na spokojnie zrobić podsumowanie pierwszej połowy roku i zaplanować tę drugą. Możemy wrócić do naszych postanowień ze stycznia albo zacząć wszystko od nowa. W moim przypadku sytuacja jest o tyle jasna, że tego lata nie planuję żadnych dłuższych wyjazdów. Zimą mieszkałem przez dwa miesiące w Azji razem z rodziną, więc apetyt na podróże mamy na razie zaspokojony. Dzięki temu ten czas mogę z czystym sumieniem przeznaczyć na pracę i rozwój.
O podsumowaniach i planowaniu roku pisałem już kilkukrotnie na łamach 52Notatek. Temu tematowi poświęciłem też kilka rozdziałów mojego kursu Sprawdzona produktywność, który zresztą powróci w odświeżonej wersji już na jesień. Stąd dziś zajmę się innymi wakacyjnymi czynnościami, które są mniej oczywiste, ale dla mnie równie ważne.
Na pierwszy ogień pójdzie:
Audyt czasu
Stali Czytelnicy na pewno pamietają, że regularnie robię coroczny przegląd czasu. Dla przypomnienia, jego filozofię dobrze podsumowuje ta grafika:
Przegląd czasu polega na odgórnym sprawdzeniu dokąd płynie nasz czas i zastanowieniu się, czy to na pewno jest dla nas dobry kierunek. Z kolei audyt czasu jest podejściem oddolnym, w którym sprawdzamy sami siebie, czy faktycznie robimy tak, jak sobie założyliśmy. Mówiąc dokładniej, potrzebujemy zmierzyć:
Ile czasu poświęcamy na rzeczy, które powinnismy robić częściej. Mogą nimi być ćwiczenia, nauka, czytanie, etc. - cokolwiek, co sobie założymy. Sprawdzamy to po to, aby mieć pewność, a nie tylko zdawać się na ogólną ocenę.
Ile czasu poświęcamy na rzeczy, które chcemy ograniczyć. Czyli czy te kilka chwil na Instagramie i YouTubie to na pewno są minuty czy jednak całe godziny?
W tym celu konieczne jest faktyczne zmierzenie tego co robimy z naszym czasem. Ja używam do tego aplikacji Timeless Time Tracking na iPhona. Mierzę w niej dwie rzeczy, które chcę robić częściej i jedną, którą chcę robić rzadziej. Czyli dla przykładu sprawdzam ile czasu poświęcam na czytanie książek, uczenie się i w social mediach. W praktyce wygląda to tak, że gdy siadam z książką, to klikam “start” w aplikacji i czytam. Podoba mi się, że trzeba ręcznie uruchomić licznik, bo wtedy jest jasna intencja czynności: teraz czytam, a nie robię tuzina innych rzeczy naraz.
Dlaczego mierzę tylko trzy rzeczy, a nie więcej?
Bo próbowałem śledzić ich więcej i to kompletnie nie działa. Gdy chcemy monitorować dużo różnych czynności, to jest to za duży wysiłek i za duży szum. Lepiej wybrać 2-3 czynności i to na nich się skupić, aby zobaczyć istotne rezultaty. Inaczej, nawet jeśli będziemy robić postępy, to będą one rozsmarowane na zbyt wiele pól i nie będziemy widzieć progresu. Z tego samego powodu nie działają na mnie raporty czasu przed ekranem, które wysyła mi co tydzień mój MacBook. Po prostu śledzi za dużo parametrów, a ja je ignoruję.
Aplikacja Timelines Time Tracking jest do tego idealna, bo darmowe konto pozwala na śledzenie tylko kilku aktywności, które możemy dowolnie nazwać. Miałem też wersję premium, ale z niej zrezygnowałem, bo śledzenie wszystkiego nie dawało efektów.
Mierzenie na co wydajemy nasz czas przypomina liczenie kalorii. Nie trzeba tego robić non stop, wystarczy chociaż przez tydzień. Dzięki temu zyskujemy świadomość, która jest dobrym punktem startowym do zmiany nawyków. Sam wyrzuciłem sporo potraw z jadłospisu, gdy się dowiedziałem, jak wysoka jest ich gęstość kaloryczna. Tak samo jest z czasem - gdy się zorientowałem, jak wiele godzin spędzam na rzeczach, które nic mi nie dają, to szybko zacząłem wprowadzać zmiany.
Nazywam tę czynność “audytem”, bo nie monitoruję wszystkiego cały czas, tylko robię to okresowo, 2 razy w roku. Natomiast co do kalorii (skoro już poruszyłem ten temat), to liczę je niemal każdego dnia od dwóch miesięcy. Dlaczego to robię wynika z poniższego artykułu, który z pewnością doczeka się kontynuacji:
Higiena bezpieczeństwa
Coraz więcej naszego życia jest w Internecie. Banki, maile, konta społecznościowe, komunikatory… jest tego dużo. Musimy lepiej dbać o nasze bezpieczeństwo w sieci, bo mamy coraz więcej do stracenia. A rozwój AI przyczyni się do większej liczby ataków i będą one bardziej skuteczne niż teraz.
Dlatego w wakacje robię przegląd swojego bezpieczeństwa w sieci. Oto podstawowe kroki, które wykonuję:
Zdecydowana większość moich danych do logowania jest zaszyfrowana w managerze haseł. Sprawdzam czy ma on dla mnie sugestie bezpieczeństwa. Może nim być ostrzeżenie o wycieku danych z jakiegoś portalu bądź informacja o słabych hasłach (bo np. mają za mało znaków albo dawno ich nie zmieniałem). To jeden z kilku powodów, aby używać tego typu programów, do czego zachęcam każdego (ale nie będę polecał żadnego konkretnego ani pisał, którego ja używam).
Upewniam się, czy w każdym komunikatorze mam ustawione automatyczne kasowanie wiadomości. To bardzo ważna funkcja, która może nas kiedyś uratować przed nieprzewidzianymi problemami. Jakimi? Zadaj sobie pytanie: czy gdyby wyciekły wiadomości, zdjęcia i dokumenty, które wysyłasz swojej żonie, chłopakowi, wspólnikowi albo koledze, to miałbyś powody do niepokoju? A jeśli z kimś korespondujesz od dawna, to czy pamiętasz co wysyłałeś kilka lat temu? I czy jesteś pewien, że Twój rozmówca dba o bezpieczeństwo w sieci tak samo dobrze jak Ty? Dlatego warto ustawić automatyczne kasowanie wiadomości starszych niż kilka tygodni. Wtedy ubędzie nam zmartwień o treści wiadomości i załączników, o których dziś już nawet nie pamiętamy.

Na szczególną uwagę zasługują nasze konta społecznościowe. Wiele osób lekceważy swoje bezpieczeństwo w tych serwisach, bo zakłada, że przecież stamtąd nie da się ukraść pieniędzy. To błąd, bo przejęte konta społecznościowe służą do ataków socjologicznych. Ich najprostsza forma to pisanie w naszym imieniu do wszystkich znajomych z prośbą o blika lub przelew. Bardziej wyrafinowana to podszywanie się pod nas celem wyłudzenia hasła lub informacji. Moim zdaniem powinniśmy dbać o zabezpieczenia naszych social mediów równie dobrze, jak o konta bankowe.
Wszędzie, gdzie jest to możliwe, używam weryfikacji dwuetapowej. Opiera się ona na generalnej zasadzie “coś, co wiesz i coś, co masz“. Czyli aby się zalogować, to muszę nie tylko znać hasło, ale też mieć pod ręką mój telefon, na który przyjdzie mi kod w aplikacji. To absolutnie podstawowa zasada, a logowanie się samym hasłem to relikt z poprzedniej epoki.
Jedną z najbezpieczniejszych dostępnych metod ochrony konta jest weryfikacja zewnętrznym kluczem sprzętowym FIDO, np. Yubikey. Przypomina on mały pendrive, który wsadzamy do złącza USB w komputerze, laptopie, smartfonie albo łączymy się bezdotykowo przez NFC. Pozwala na uwierzytelnienie, czyli potwierdzenie, że ja to ja. W ten sposób nawet jeśli ktoś pozna moje hasło, to nadal nie będzie w stanie się zalogować, dopóki nie ukradnie mi tego klucza. Jego koszt to ok. 140 złotych, ale warto od razu kupić dwa, aby jeden z nich trzymać jako zapasowy. Dzięki niemu możemy zabezpieczyć Gmaila, Dropboxa, Amazona, Twittera, usługi od Microsoftu i sporo innych.
Przez lata pracy w banku nasłuchałem się różnych przypadków włamań, stąd moje wyczulenie na ten temat. W przypadku bezpieczeństwa warto dmuchać na zimne i zapobiegać.
Powrót do już przeczytanych książek
Wyobraź sobie, że od dziś aż do końca życia codziennie będziesz mógł jeść zupełnie nowe potrawy i dania. Nie przejmuj się logistyką, umówmy się, że ktoś Ci je przygotuje i dostarczy. Brzmi kusząco? Na pewno, bo przecież na świecie jest tak wiele smaków do poznania. Ale jest jeden warunek: nie wolno Ci zjeść tego samego dania dwa razy. Czyli jeśli znajdziesz coś naprawdę smacznego, to nie możesz zjeść tego już nigdy więcej w życiu. Musisz ciągle próbować nowych rzeczy.
Czy wejdziesz w taki układ?
Inna wersja tego dylematu to podróżowanie w nowe miejsca. Codziennie jesteś gdzieś indziej, ale nie możesz wrócić w żadne z odwiedzonych miejsc. Tylko co to ma wspólnego z czytaniem książek? :)
Większość z nas bardzo rzadko wraca do tych samych tytułów, tylko nieustannie szuka nowych książek. A moim zdaniem warto jest ponownie czytać te pozycje, które są dla nas wyjątkowe. Tak samo jak chętnie wracamy do ulubionych miejsc albo chętnie jemy ponownie najlepsze potrawy. Skoro dana książka wywarła na nas duże wrażenie, to na pewno zasługuje na ponowną lekturę. Dzięki temu przypominamy sobie wątki, które uciekły nam z pamięci, albo nawet odkryjemy nowe, które przeoczyliśmy za pierwszym razem. Może się nawet tak zdarzyć, że teraz, gdy jesteśmy starsi i bogatsi o nowe doświadczenia, to wyciągniemy zupełnie nowe lekcje. Ja mam tak ostatnio dość często.
Ktoś powie, że na świecie jest tak dużo książek, że szkoda mu czasu na czytanie tych samych. Jasne, jak kto woli, tylko spójrzmy na to od strony ćwiczenia z jedzeniem codziennie nowych potraw. Czy aby na pewno nowe równa się lepsze?
Aby zachować balans pomiędzy powrotem do już przeczytanych książek, a sięganiem po te nieznane, narzucam sobie ograniczenie: w wakacje mogę czytać tylko te tytuły, które już znam. Działa to bardzo dobrze i polecam spróbować tego u siebie. A moja lista książek wartych ponownego przeczytania (wraz z krótkim uzasadnieniem), jest jednym z bonusów, które dodaję do zakupu dowolnego z sezonów 52Notatki.

Wakacyjne projekty
Letnie spowolnienie warto też wykorzystać na realizację planów, na które trudno jest znaleźć czas w trakcie roku. I to bez względu na to czy są to aktywności fizyczne, umysłowe, pomysł na zwiedzanie nowych miejsc czy jakiś poboczny biznes. We wrześniu, gdy szkoły zapełnią się dziećmi, a w pracy wszyscy wrócą na pełne obroty, będzie z tym tylko trudniej.
Dlatego zachęcam, aby potraktować wakacje jako idealny czas, by bez zobowiązań realizować takie cele. Przyznam się od razu, że piszę to też sam do siebie, bo mam kilka zaległych aktywności, które czekają na dobry moment, który uparcie nie nadchodzi.
Następne kroki:
Jeśli u Ciebie w wakacje też spowalnia tempo życia i masz więcej czasu dla siebie, to warto go wykorzystać na wartościowe rzeczy. Inaczej gdzieś ucieknie i sami będziemy się dziwić, że lato tak szybko minęło.
Warto jest robić plany, ale trzeba mieć też sposób, aby je samemu weryfikować. Zwłaszcza że pilnowanie samego siebie jest trudniejsze niż innych.
Dzięki dbaniu o swoje bezpieczeństwo w sieci unikniesz problemów zanim w ogóle się pojawią. Tutaj 99% sukcesu leży w prewencji, bo jeśli dojedzie do włamania albo wycieku, to zostanie nam tylko walka o minimalizację szkód. Naprawdę warto zainwestować w ten temat ze dwa wieczory.
Czy jest jakaś książka, którą czytaliście kilkakrotnie? Jeśli tak, to poproszę o rekomendację mailem :)

A tak prywatnie…
Christopher Nolan jest najwybitniejszym reżyserem naszych czasów. Skutecznie opiera się modzie na wyciskanie kasy z tych samych tytułów w nieskończoność. Zamiast tego produkuje wybitne dzieła, których poziom oryginalności jest na ponadprzeciętnym poziomie.
W jego filmie “Interstellar” głównego bohatera gra Matthew McConaughey. W pewnym momencie wypowiada on słowa: “jesteśmy tu tylko po to, żeby stać się wspomnieniami dla naszych dzieci”. To nie jest jakiś kluczowy moment w filmie, ale myślę, że mocno rezonuje z osobami, które mają dzieci.
Szczególnie we wczesnym nastoletnim wieku, gdy zaczynamy czuć, że ich dzieciństwo bezpowrotnie się kończy. To ostatnie lata, w których możemy zadbać o zbudowanie wspomnień, które będą im towarzyszyć przez całe życie, a potem staną się punktem odniesienia, gdy sami zostaną rodzicami. Takim czasem na pewno są wakacje i w życiu dostajemy około 18 szans, aby spędzić je z dziećmi w wyjątkowy sposób. Mi zostało już tylko 7.
Wracając do Nolana - reżyser ma czwórkę dzieci, które od najmłodszych lat są zaangażowane w jego pracę. Spędzają dużo czasu pomagając i ucząc się na planie filmowym, a każde z nich zagrało jakiś mikroepizod w jego filmach. Ciekawy pomysł na łączenie bardzo angażującej pracy wraz z obowiązkiem wychowania rodziny.
Post Scriptum: Dziś nie linkuję do wydań sprzed roku, dwóch i trzech, bo tak się złożyło, że wypadły wtedy kwartalne podsumowania. Za tydzień wrócę do tego cyklu. Ale w zamian za to dziś w cichej sekcji zdradzam, jak nie powstają artykuły do 52Notatek. Jest ona dostępna jedynie dla osób, które zapisały się na subskrypcję mailową, co można zrobić poniżej:
🤫