W tym wydaniu będziemy uczyć się od Japończyków jak mieć lepsze życie. Zjemy kolorowy posiłek, pójdziemy na zakupy w deszczu, zobaczymy kamforowce i będziemy podglądać budowę Toyoty.
Ruszajmy!
5 japońskich metod, które poprawią Twoje życie
Japonia ma wiele ciekawych i praktycznych konceptów, które my też możemy wykorzystać w naszym codziennym życiu. Oto kilka moich ulubionych:
1 . Posiłek Bento
Chyba każdy widział gdzieś w Internecie te apetyczne i kolorowe pudełka z jedzeniem. To właśnie japońskie bento, które pełni funkcję posiłku na wynos, na przykład do pracy albo w podróży pociągiem. To smaczne, różnorodne i praktyczne rozwiązanie, które ma też głębszy sens. Oryginalne pudełko bento oddaje hołd japońskiej filozofii zdrowego odżywiania. “Hara hachi bu” mówi, że celem posiłku jest napełnienie się w 80%. Dzięki temu zawsze będziesz lekko głodny i nigdy się nie przejesz.
W praktyce oznacza to, że musisz dostarczyć wszystkich składników odżywczych w mniejszym posiłku. Dlatego pudełka bento są tak urozmaicone i kolorowe, bo zawierają kilka różnych potraw, które są oddzielone od siebie, aby zachować smak i konsystencję. Sprawdziłem i faktycznie: w Japonii można je łatwo kupić i trudno jest się najeść jednym do pełna. Można je też samemu zrobić w domu, a japońscy rodzice potrafią tworzyć małe dzieła sztuki z posiłków dla swoich dzieci, zabieranych przez nie do szkoły.

Koncepcja bento wykracza poza jedzenie. W szerszym kontekście oznacza równowagę między pracą, zdrowiem, przyjemnościami, religią, obowiązkami i odpoczynkiem. To coś szerszego niż zachodni work-life balance, który skupia się tylko na podziale między “pracę i życie”. Koncepcja bento mówi, że warto robić te małe aktywności, mimo że nigdy nie staną się naszym głównym zajęciem. Czyli warto nauczyć się grać na pianinie, strzelać z łuku czy podstaw obcego języka. Życie według bento powinno się składać z wielu małych dań, a nie tylko z porcji mięsa, ziemniaków i surówki.
Co więcej, dzięki szerszemu podejściu w stylu bento, jesteśmy w stanie odkryć nowe smaki. W czasach pośpiechu i nadmiaru, filozofia bento uczy umiaru, harmonii i świadomego życia. To prosta, ale skuteczna metoda na zachowanie równowagi – zarówno w jedzeniu, jak i w codziennych wyborach.
Bardzo to do mnie przemawia, bo sam często robię na odwrót. Skreślam aktywności, jeśli wiem, że nie będę w stanie stać się w nich wystarczająco dobrym albo poświęcić im dużo czasu. Może potrzebuję więcej podejścia bento?
2. Kintsugi, czyli piękno niedoskonałości
Kintsugi to tradycyjna japońska sztuka naprawy potłuczonej ceramiki za pomocą złota, srebra lub platyny. Zamiast ukrywać pęknięcia, kintsugi podkreśla je, czyniąc naczynie piękniejszym i bardziej wyjątkowym niż wcześniej. To genialny w swej prostocie pomysł: jeśli popsujesz coś cennego dla Ciebie, to warto jest to naprawić i to w widoczny sposób.
Często robimy na odwrót - szukamy zamiennika, kupujemy nową rzecz albo staramy się tak to naprawić, żeby nie było widać. W naszej kulturze słowa “połatany sweter“ brzmią negatywnie, jakby ktoś był biedny albo nie dbał o swój wygląd. To dlatego, że motorem napędowym konsumpcjonizmu jest postawa, w której wszystko co stare lub uszkodzone wymienia się na nowe.
Filozofia kintsugi mówi coś odwrotnego. Warto mieć wyjątkowe i lepsze jakościowo rzeczy, ale za to nie wymieniać ich tak często. A dzięki pęknięciu, łatom czy innym poprawkom, dany przedmiot staje się bardziej unikatowy i “nasz“. To przesłanie wykracza poza martwe przedmioty. Mówi o tym, że każdy z nas jest sumą swoich błędów i porażek. Bez nich nie da się przejść w pełni przez życie i wiele zależy od tego, jak je potraktujemy. Czy będziemy je ukrywać i bać się ich ponownego popełnienia? Czy może powiemy z dumą, że próbowaliśmy i nawet jeśli się nie udało, to walczymy dalej?
Warto dodać, że kintsugi jest związane z filozofią wabi-sabi, czyli sposobem postrzegania świata opartym na akceptacji przemijalności i niedoskonałości. W praktyce znaczy to, że niektóre rzeczy stają się piękniejsze wraz z upływem czasu. Jak dobrze starzejące się skórzane, metalowe czy drewniane przedmioty, które pokrywają się patyną. Pachnące nowością rzeczy też mają swój urok, ale stają się wyjątkowe dopiero wtedy, gdy idziemy z nimi przez życie. Branża odzieżowa próbuje to replikować, tworząc np. przetarte spodnie, widać to też w trendzie renowacji starych ubrań czy sneakersów.
Myślę, że wielu ludzi też staje się lepszymi i bardziej unikatowymi pod wpływem doświadczenia, trudu i upływu czasu - o ile nie pęknie.

3. Daisugi, czyli jak mieć drzewo bez jego ścinania
To stara japońska technika leśnicza, dzięki której pozyskuje się drewno bez konieczności wycinania całego drzewa. Składa się z dwóch ważnych elementów:
pierwszy to umiejętne przycinanie i formowanie, tak aby drzewa rosły w górę i wypuszczały proste, smukłe pnie z jednego głównego. Wygląda to tak, jakby wyrastał z niego las cienkich drzewek, przypominających ogromne bonsai.
drugi to cierpliwość, bo ta technika jest czasochłonna. Potrzeba czekać dwa pokolenia, zanim leśnicy będą mogli skorzystać z dorosłych cedrów. Czyli to, co posadzili dziadkowie, będą mogły ściąć dopiero wnuki.
Uzyskane w ten sposób drewno jest bardzo wysokiej jakości, głównie dlatego, że pędy rosną prosto i bez sęków. Ta filozofia doskonale sprawdza się w przypadku inwestowania. Giełda to idealne miejsce do pomnażania majątku, ale fatalne do budowania go od zera. Jeśli ktoś oczekuje, że będzie zarabiał już od pierwszych dni i pierwszego zainwestowanego tysiąca złotych, to czeka go duże rozczarowanie.
Skuteczne inwestowanie tak samo jak daisugi, wymaga umiejętności, a przede wszystkim czasu. Szerzej na ten temat pisałem w cyklu artykułów o pokoleniu zero:
4. Ganbaru i Gaman
Oba te słowa są związane z dawaniem z siebie wszystkiego, staraniem się ze wszystkich sił i koniecznością wykonania ciężkiej pracy, aby osiągnąć coś wartościowego.
Gaman w dosłownym tłumaczeniu oznacza „znosić” lub „wytrzymywać”, ale w szerszym kontekście odnosi się do postawy życiowej, polegającej na zachowaniu spokoju, nawet w obliczu przeciwności.
Ganbaru oznacza „starać się”, „dawać z siebie wszystko” lub „nie poddawać się”. To postawa polegająca na ciężkiej pracy, determinacji i konsekwentnym dążeniu do celu, niezależnie od trudności.
Japończycy wierzą, że sukces przychodzi przez pokonywanie trudności bez publicznego skarżenia się i narzekania. Dlatego często jako pozdrowienia używają słowa “Ganbatte”, które znaczy jednocześnie “Powodzenia!”, “Daj z siebie wszystko” i “Nie poddawaj się!”. Ma to głębsze znaczenie niż u nas, bo z góry zakładamy, że ktoś już walczy i chcemy dodać mu sił. Przypomina mi to powiedzenie, że “Każdy, kogo spotykasz, toczy walkę, o której nie masz pojęcia.”
5. Kaizen - zawsze zmiana na lepsze
Jeśli pracujesz w biznesie to bardzo możliwe, że już znasz ten termin. Kaizen to podejście do życia, pracy i rozwoju, które polega na tworzeniu zmian dzięki setkom małych i powtarzalnych kroków. Czyli zamiast dużych postanowień w stylu “od poniedziałku” czy “od pierwszego stycznia” zaczynamy od razu i stopniowo. Nie podejmujemy radykalnych zmian ani nie wywracamy do góry nogami naszych dotychczasowych przyzwyczajeń. Nastawiamy się na długi termin, konsekwencję i trwałe efekty.
Kaizen zyskał na popularności dzięki Toyocie, która z sukcesem wdrożyła tę filozofię w swoje procesy produkcyjne i optymalizacyjne. Dzięki temu stała się globalnym liderem w branży motoryzacyjnej, a jej metody zarządzania są dziś stosowane na całym świecie. Warto tu się na chwilę zatrzymać, bo ich przykład to dowód na to, że filozofia nie musi być tylko zbiorem teoretycznych zasad. Da się z nich stworzyć system reguł i procedur. W ich przypadku nazywa się on Toyota Production System i jego główne elementy to:
Muda, czyli eliminacja marnotrawstwa. To zbiór zachowań, które prowadzą do usunięcia zbędnych czynności, błędów i strat czasu. Toyota zidentyfikowała aż 7 rodzajów “mudy“, w tym nadmierną produkcję, zbędne zapasy i niepotrzebny ruch.
Jidoka – automatyzacja z ludzkim akcentem. Rolą maszyn jest wykrywanie błędów i przyspieszanie produkcji, a nie całkowita eliminacja ludzi z procesu. Ciekawe jak by to wyglądało w przypadku rozwoju sztucznej inteligencji.
Just-in-Time (JIT) – produkowanie tylko tego, co jest potrzebne i dokładnie wtedy, kiedy jest potrzebne. W ten sposób unikamy “mudy“. Chyba każdy z nas gromadzi rzeczy na zapas, które zajmują nam miejsce, a tak naprawdę nigdy się nie przydają. Może warto je ograniczyć?
Hansei to refleksja nad błędami oraz konkretne działania, mające na celu unikanie ich w przyszłości. Mnie by się przydało więcej hansei, bo choć wyciągam poprawne wnioski z błędów, to często i tak je powtarzam.

Im więcej czytam o filozofii Kaizen, to tym bardziej dochodzę do wniosku, że mógłbym z powodzeniem wprowadzić jej zasady do moich finansów i inwestycji. I pewnie też do innych zawodowych aspektów życia. Jeśli uda mi się to zrobić, to pewnie napiszę tu o tym w przyszłości.
Następne kroki:
Spróbuj wykorzystać którąś z powyższych koncepcji w swoim życiu. Skoro udaje się to Japończykom, to dlaczego my też nie mielibyśmy korzystać?
Lubię filozofie, które można zastosować w praktyce. Te, które dają konkretne rozwiązania, a nie tylko dopisują do listy kolejne pytania albo tworzą skomplikowane konstrukcje myślowe. Dlatego w przeszłości często pojawiał się tu temat stoicyzmu i pewnie powróci w przyszłości.
Czy masz w domu przedmioty, które dobrze się starzeją? Które cenisz tak bardzo, że prędzej je naprawisz niż wymienisz na nowe? Myślę, że warto zadbać, aby z wiekiem mieć ich coraz więcej.

28 marca widzimy się w Krakowie
Dla przypomnienia: w dniach 28-29 marca 2025 w Krakowie odbędzie się konferencja Invest Cuffs. Do tego czasu wrócę już do Polski i zdążę odespać jetlag :) To największa impreza dla inwestorów w tej części Europy. Jeżdżę na nią od lat i uważam, że warto tam być. Szeroka tematyka, ciekawi prelegenci, kilka równoległych scen i bardzo dobra organizacja. Polecam zarówno początkującym inwestorom, jak i zaawansowanym!
Temat mojego wykładu to “Jak bym inwestował, gdybym znowu zaczynał od zera?”. Zdecydowałem się niego, bo jest ambitny do przeprowadzenia i dostarczy dużo praktycznej wiedzy. Będzie ciekawie :)
Zapraszam w piątek 28 marca o 13.30 do sali audytoryjnej. Bardzo możliwe, że przy okazji będzie możliwość kameralnego spotkania dla Czytelniczek i Czytelników 52Notatki, o czym dam jeszcze znać.
Przy zakupie biletów użyjcie kodu 52Notatki, który daje zniżkę 10%. I jedna rada przed wyjazdem - dobrze jest jak najszybciej zorganizować sobie hotel, bo na te imprezę przyjeżdża kilka tysięcy osób i baza noclegowa jest mocno obciążona.
Wszystkie szczegóły znajdują się na stronie investcuffs.pl.
A tak prywatnie…
W minionych dniach w Tokio trwał pogodowy rollercoaster. Jednego dnia było tak ciepło, że wszyscy chodzili w krótkich rękawach. Poszliśmy wtedy do parku Yoyogi, gdzie rosną ogromne kamforowce, podobne do tych z animacji “Mój sąsiad Totoro”. Zakwitły już śliwy, czyli po japońsku Ume, które są zwiastunem nadchodzącej wiosny. Trochę będzie trzeba na nią poczekać, bo teraz wyraźnie się ochłodziło, wróciły kurtki i parasole. Deszczowe dni spędziliśmy w sklepach w Harajuku i Ginzie, gdzie można kupić naprawdę dużo różnych rzeczy. Szczególnie zależało mi, aby odwiedzić Itoyę, czyli mój ulubiony sklep papierniczy. Ma 8 pięter i można tam dostać wszystko od piór, długopisów, kalendarzy przez kartki pocztowe, po papier do origami, teczki i narzędzia biurowe. To stąd kilka lat temu przywiozłem swój notatnik Travelersa, którego używam do dziś, tylko wymieniam w nim wkłady.

Korzystając z deszczowej aury odwiedziłem też butiki z japońskim denimem. Niemal wszystkie są prowadzone w formie kameralnego sklepu połączonego z warsztatem. Dzięki temu na miejscu można zrobić poprawki krawieckie, a obsługa wie bardzo dużo na temat modeli, kroju, użytkowania i konserwacji tych jeansów (a jest z tym trochę zachodu, ale warto). Bardzo mi się podoba, gdy personel to kompetentni pasjonaci, ubrani we własne produkty. Widzę w tym filozofię “eat what you cook“, czyli tworzenia tylko takich produktów, które samemu chciałoby się używać albo polecać swojej rodzinie.
W Tokio śpimy w hotelach, starając się zmieniać dzielnice co 2-3 noce, a ostatni tydzień spędzimy w mieszkaniu wynajętym na Airbnb. Jestem ciekaw jak będzie wyglądało takie życie, bardziej zbliżone do tutejszego niż te hotelowe. Relacje na bieżąco publikuję na Instagramie 52Notatki.
A największe rozczarowanie jak dotąd to muzeum Hokusaia. Mało eksponatów, dużo kopii zamiast oryginałów i stanowczo za dużo ekranów. Jakbym chciał obejrzeć na iPadzie “36 widoków na górę Fudżi”, to zrobiłbym to u siebie w domu, a nie tutaj. Zmarnowany potencjał, tym bardziej, że przychodzi tu wielu turystów. Przed rokiem poświęciłem oddzielne wydanie postaci Hokusaia. Polecam do niego wrócić, bo porusza bardzo ważny temat talentu i geniuszu:
🤫