Życie jak gra w Tetrisa i iluzja osobistego postępu
To wydanie powstało z połączenia gry w Tetrisa, lektury niemieckiego filozofa, moich życiowych błędów i chęci ich naprawienia. Ruszajmy!
Życie jak gra w Tetrisa, czyli dlaczego kolejność ma znaczenie
Życie jest jak półprzezroczysta klepsydra. Zaraz po naszych narodzinach piasek zaczyna się przesypywać i odmierzać nasz czas. Nie wiemy ile nam go zostało, bo nie możemy zajrzeć do górnej części klepsydry.
Dolna część jest przezroczysta - każdy wie ile czasu mu upłynęło. Im więcej piasku widzimy na dole tym większa presja, że może się już kończyć. Tylko w rzadkich przypadkach możemy zajrzeć do górnej części klepsydry i nigdy nie jest to miłe doświadczenie. Może to być moment, gdy dowiemy się, że jesteśmy śmiertelnie chorzy, ale zdamy sobie sprawę, że znajdujemy się w ostatniej dekadzie życia.
Ta liniowa wizja życia jest powszechnie przyjętym schematem. Spróbujmy pójść dalej i znaleźć inny, bardziej praktyczny model mentalny.
„Możesz być kim chcesz”
To słowa, które pewnie usłyszałeś w dzieciństwie od swoich rodziców. Przypomniałem sobie o nich, gdy niedawno czytałem prace Martina Heideggera, jednego z najważniejszych filozofów XX wieku. Na szczęście mam już za sobą młodzieńczą fazę fascynacji filozofiami tworzonymi dla samej sztuki tworzenia. Wiele z nich, choć bardzo ciekawych i odkrywczych, jest w praktyce kompletnie bezużyteczna. A ich lektura, zamiast nam pomóc zrozumieć świat, może tym bardziej wpędzić w poczucie bezsensu i bezsilności. Dlatego teraz szukam filozofii, które dadzą mi zastosowanie w życiu i pomogą stworzyć narzędzia myślowe. Stąd moje zainteresowanie stoicyzmem, który wprawdzie powstał tysiące lat temu, ale jest zaskakująco praktyczną filozofią.
Ale wróćmy do Heideggera, moją uwagę szczególnie przykuły te słowa z książki „Bycie i czas”:
„Każdy człowiek rodzi się jako wielu ludzi i umiera jako jeden”.
Martin Heidegger
Myślałem nad nim długo i to bardzo ważny koncept. Domyślnie zakładamy, że na początku życia startujemy z punktu zero i dopiero sami budujemy naszą ścieżkę. Czyli tak jak w szkole - na początku roku nikt nie ma żadnych ocen w dzienniku i zaczynamy od niczego. Musimy udowodnić, że jesteśmy dobrzy z każdego przedmiotu.
Heidegger odwraca ten model - zaczynasz życie z pełną paletą możliwości dostosowanych do miejsca i czasu w jakim się urodziłeś. A dopiero z czasem odrzucasz cześć z nich, dokonując mniej lub bardziej świadomych wyborów. I albo dorastasz do pełni swoich możliwości, albo kończysz życie dużo poniżej.
To tak, jakby na początku roku szkolnego mieć już wpisaną maksymalną ocenę z każdego przedmiotu. Czyli 1 września każdy ma szóstkę z matematyki, historii i angielskiego, a następnie ma czas do czerwca, aby sprostać stawianym wymaganiom, aby faktycznie utrzymać tę ocenę.
Co to zmienia?
Bardzo dużo! Każdy z nas ma jakieś obszary życia, które uważa za nieosiągalne. Ktoś może nie wierzyć, że jest w stanie być znanym śpiewakiem albo tenisistą, albo ukończyć studia i zostać chirurgiem, czy też stworzyć duży biznes. I zamiast poświęcić czas na realizację swoich planów, traci go na przekonanie samego siebie (a potem swoich bliskich), że to w ogóle jest możliwe.
Tu wcale nie chodzi o życzeniowe myślenie. Zdecydowana większość z nas (ze mną włącznie) żyje poniżej własnego potencjału. Nie znamy szczytu naszych możliwości, więc zatrzymujemy się gdzieś po drodze, ciągnięci w dół własnym zwątpieniem i obciążeni przez społeczeństwo. Jeśli nikt z naszej rodziny nie jest prawnikiem, znanym artystą czy zamożnym przedsiębiorcą, to większość z nas z góry założy, że też nim nie będzie. Z automatu nakładamy na siebie klatki ograniczeń. Prosimy o pozwolenie zamiast o przebaczenie. Pytamy świat czy pozwoli nam zająć w nim miejsce, zamiast robić swoje i mówić innym „spróbujcie mnie powstrzymać”.
Przez całe życie dokonujemy wyborów i decyzji, które określają, kim jesteśmy i kształtują naszą wyjątkową tożsamość. Słowa Heideggera „Każdy człowiek […] umiera jako jeden” oznaczają, że zanim dotrzemy do końca naszego życia, wiele naszych potencjalnych jaźni zostało zawężonych do jednej osoby, którą ostatecznie się stajemy. Gdy dokonujemy tych wyborów, to jedne możliwości się otwierają a inne zamykają.
Nieświadomość wielokrotnego umierania
Teraz najtrudniejsza część artykułu, której spisanie zajęło mi dużo czasu.
Mamy jedno życie, ale w jego trakcie pełnimy tak wiele ról, że można je traktować jako oddzielne byty. Po drodze „umierają” inne wersje nas samych, które zabija czas albo my sami. Każdy z nas był kiedyś beztroskim dzieckiem, nastolatkiem czy młodym człowiekiem stawiającym pierwsze kroki w dorosłość. Byliśmy wtedy innymi osobami niż jesteśmy teraz i nie ma możliwości, żebyśmy znowu się nimi stali.
Mimo to wiele osób próbuje udawać młodszych niż są. Uciekać od odpowiedzialności albo stać w miejscu i liczyć na to, że wszystkie drzwi zawsze będą stały przed nimi otworem. W rzeczywistości czas płynie nieubłaganie i nie czeka na nikogo. Jeśli w odpowiednim momencie życia nie zrobimy właściwych dla nas rzeczy, to później bardzo trudno będzie naprawić te błędy.
Życie jak gra w Tetrisa
Tetris to klasyczna gra, w której spadające klocki trzeba układać w równe poziome linie. Na samym początku możemy rozstawiać je gdzie chcemy, bo mamy dużo miejsca, więc każdy błąd da się wybaczyć. Jednak im więcej klocków jest ustawionych nieoptymalnie, tym mniejsze pole manewru. Kolejne spadają coraz szybciej, a nasze szanse na naprawę błędów maleją.
Podobnie jest w życiu, bo błędy z przeszłości będą się za nami ciagnąć. Im będziemy starsi, tym życie będzie się robić trudniejsze. Znaczną cześć problemów można rozwiązać, jeśli unikniemy błędnej kolejności. Przykładowo, jeśli zależy nam na sprawności fizycznej i zdrowiu, to musimy zacząć o nie dbać, zanim się pochorujemy. Jeśli chcemy zapewnić sobie stabilność finansową, to musimy zająć się tematem pieniędzy, zanim nam ich zabraknie. A jeśli chcemy mieć kochającą rodzinę, to musimy poświęcać jej czas i atencję, zanim nasze relacje zaczną się sypać.
W Tetrisie celem jest granie jak najdłużej, bo w pewnym momencie klocki spadają za szybko. Podobnie jest w życiu - nadrzędnym celem jest po prostu być tutaj jak najdłużej. A w danym nam czasie zrobić jak najwięcej dobrych rzeczy.
Następne kroki:
Krok pierwszy to uświadomienie sobie na jakim etapie życia jesteś i czy jest odpowiedni do Twojego wieku, sytuacji i możliwości. To punkt startowy, bez którego nie ruszysz do przodu.
Krok drugi to skreślenie wszystkich ról, których już nie będziesz pełnić w życiu. Wracając do słów Heideggera, “wszyscy umrzemy jako jeden człowiek”, więc nie ma sensu żyć w złudzeniu, że możemy mieć wszystko. Kiedyś zrobiłem sobie listę rzeczy, których nigdy nie będę miał ani kim nigdy już nie będę. Ciekawe, że można czuć stratę czegoś, czego się nie miało.
Krok trzeci jest tym, który dużo zmienia. Zamiast tkwić w naprawianiu przeszłości, trzeba się skupić na tym jakie opcje nam zostały oraz jakie zagrożenia są na horyzoncie. W Tetrisie widzimy kształt następnego klocka, dlatego najlepsza strategia to już teraz ustawienie gry pod niego. Więcej na ten temat pisałem w artykule: Jak wygrywać w życiu, czyli teoria gier w praktyce
Iluzja osobistego postępu
Mam już za sobą podsumowanie półrocza i planowanie kolejnego. W jego trakcie doszedłem do wniosku, że mógłbym się odciąć od Internetu na rok, a i tak nie zabrakłoby mi materiałów do czytania ani tematów do pisania. W zasadzie dobrze by mi to zrobiło, bo zająłbym się rzeczami, które już wiem, że są warte mojego czasu. Ale zamiast tego nadal szukam kolejnych…
Mam stos ciekawych książek, które czekają na przeczytanie. Skrzynka mailowa puchnie od wiadomości (po kolejnych wydaniach newslettera), których nie nadążam czytać. A telefon codziennie daje mi znać, że jest kolejny odcinek podcastu, którego warto posłuchać. Doszedłem do wniosku, że kolekcjonuję zasoby wiedzy, której nawet nie jestem w stanie strawić. I mówię tu tylko o sprawdzonych i przebranych źródłach wiedzy, za których część regularnie płacę.
Zacząłem się więc zastanawiać, na ile dotyczy mnie iluzja postępu osobistego. To sytuacja podobna do opisanej powyżej: zbieramy więcej wiedzy niż jesteśmy w stanie zastosować. I pomimo że z niej nie korzystamy, to wydaje nam się, że robimy postęp dzięki temu, że w ogóle ją gromadzimy. A po jakimś czasie orientujemy się, że niewiele udało nam się zmienić, mimo że rzekomo wiedzieliśmy jak, bo mieliśmy wszystkie materiały. To może dotyczyć każdego obszaru, nawet szerokiego - od zdrowia po inwestowanie.
Jaki jest sposób, aby wyrwać się z tego impasu? Jak zawsze, gdy jesteśmy w dołku, najpierw musimy przestać kopać. Czyli zawęzić wszystkie obszary, którymi się zajmujemy. Inaczej nasze wysiłki będą rozciągnięte na tak wiele frontów, że ledwie będziemy w stanie dostrzec jakikolwiek postęp.
Ważne jest skupienie się na jednym obszarze przez około miesiąc, złapanie momentum i szukanie sposobu, aby je utrzymać przy mniejszym nakładzie pracy. Przykładowo napisanie pierwszej diety czy ułożenie pierwszego treningu zawsze będzie zajmować więcej czasu, niż gdy będziemy robić to po raz 10. Wybitnie dobrym przykładem jest obszar inwestowania. Wraz ze wzrostem naszego doświadczenia możemy poświęcać na nie mniej czasu, a nasze wyniki i tak będą napędzane przez niskie koszta, procent składany oraz oczywiście trafne decyzje.
Czyli jak w fizyce - najwięcej energii kosztuje nas, aby ruszyć ciało z miejsca, a na podtrzymanie ruchu potrzebujemy jej dużo mniej. Każde auto ma największe spalanie w mieście, gdy musi co chwila ruszać i stawać, a nie na autostradzie, gdzie pędzi się dużo szybciej. Dlatego jeśli próbujemy pchać jednocześnie kilka sporych projektów, to każdy idzie cieżko i powoli.
Następne kroki:
Odpowiedz sobie na ważne pytanie - ile procent wiedzy, którą gromadzisz jesteś w stanie przetworzyć? Może tak jak ja więcej czasu spędzasz na szukaniu niż na korzystaniu z tego, co znalazłeś?
Jeśli chcesz wiedzieć w jaki sposób przeprowadzam półroczne planowanie i dlaczego każdy powinien je robić, to nagrałem o tym webinar. Tutaj znajdziesz wszystkie szczegóły.
A tak prywatnie…
Złapałem się na tym, że zaczynam analizować statystyki newslettera. Przykładowo post z okazji Dnia Ojca złapał mało polubień, ale przyciągnął wyjątkowo dużo nowych subskrypcji. Zacząłem się nad tym zastanawiać, sprawdziłem jak wyglądają te same dane dla innych postów i… przypomniałem sobie, że to bez znaczenia. Newsletter powstał po to, abym mógł pisać na tematy, które mnie interesują, w sposób jakbym mówił do samego siebie. Bardzo mnie cieszy, że tak duża grupa osób chce czytać moje teksty, ale nie będę zmieniał tematyki dlatego, że jeden tytuł klika się lepiej niż drugi.
Zakładam, iż to wydanie jest na tyle trudne w odbiorze, że również trafi tylko do wąskiego grona osób. Dla mnie takie teksty są bardzo wartościowe, bo zmuszają mnie do wielu godzin przemysleń. Dlatego uprzedzam, że profil newslettera nie zmieni się pod to, co mi podpowiadają algorytmy i statystyki, a w gronie tematów będą też te cięższe.
A jeśli jesteś jedną z tych osób, które cenią takie treści, to zainteresuje Cię archiwum z 2022 roku, które zawiera wszystkie 52Notatki. Polecam, bo jest pełne wartościowych zagadnień: