Multiversum osobowości cz. 2 - jak odzyskać kontrolę nad sobą
Nie będzie łatwo, ale będzie warto.
W tym wydaniu wracam do strefy dyskomfortu. Ruszajmy!
Najlepsza wersja samego siebie
Pierwszą część tego artykułu zakończyłem twierdzeniem, że stanie się “kimś” to za mało. Naszym obowiązkiem jest dążyć do bycia najlepszą możliwą wersją samego siebie.
Problem w tym, że kompletnie nie znamy swoich limitów. Ani dokładnego celu, do którego powinniśmy zmierzać. Możemy przyjąć je z zewnątrz, czyli na przykład stać się tym, kim chcą nasi rodzice. Albo porównać się do naszych znajomych i na tej podstawie ocenić czy osiągnęliśmy dużo czy mało. W drugą stronę możemy osiąść na laurach, dać sobie narzucić ograniczenia wytyczone przez nasze środowisko, dane statystyczne (“zarabiam więcej niż średnia krajowa”) czy po prostu nas samych.
W każdym z tych przypadków nigdy nie będziemy wiedzieli, na ile wypleniliśmy naszą rolę. Ani czy trafiliśmy w 100% naszych możliwości, 60% czy może raptem w 10% .
Ten paradoks doskonale pokazuje film “Wszystko wszędzie naraz”. Główna bohaterka skacze pomiędzy różnymi wszechświatami, w każdym jest tą samą osobą, ale robi zupełnie inne rzeczy. Widząc to jest zdziwiona, że jest zdolna do tak różnych osiągnięć. W pewnym momencie dowiaduje się, że jej obecne życie to… najgorsza możliwa wersja jej samej. Wprawdzie jej codzienność nie jest uciążliwa, ale jest bardzo przeciętna, a nawet mierna. Dotąd kompletnie nie zdawała sobie z tego sprawy, bo myślała, że nic więcej nie uda jej się osiągnąć.
Tymczasem w innych światach jest sławną szefową kuchni, mistrzynią wschodnich sztuk walki, a nawet gwiazdą filmową. Widząc wpada w rozpacz i nie chce wrócić do swojego uniwersum. Dopiero teraz do niej dociera, że zmarnowała swoje życie i niewiele może z tym teraz zrobić.
Niewidzialne koleiny codzienności
Ten problem dotyczy każdego z nas. Dochodzimy do jakiegoś poziomu w życiu, który wydaje nam się optymalny, wystarczający czy po prostu wygodny. Możemy tkwić w nim przez lata, nieświadomi tego, że osiągnęliśmy tylko minima naszych możliwości. O ile nikt nam nie pokaże lepszej wersji nas samych, to będziemy dalej jechać nieświadomi w koleinach naszej codzienności.
Trudno jest je dojrzeć i jeszcze trudniej się z nich wyrwać. Czasem dzieje się to wskutek wydarzeń niezależnych od nas. Np. zwalniają nas z pracy, musimy się przebranżowić i poszukać innego zajęcia. Może się wtedy okazać, że wyszliśmy na tym lepiej niż jakbyśmy zostali w starym miejscu. Inny przypadek to jakaś tragiczna sytuacja w rodzinie, która zmusza nas do przeprowadzki w inne miejsce albo wymaga od nas zarabiania większych pieniędzy.
Ale co zrobić, gdy te zmiany chcemy wymusić sami? Jak wyrwać się z bieżącej wersji nas samych, zwłaszcza gdy jest dla nas usypiająco wygodna? I skąd mamy wiedzieć, jaka jest najlepsza wersja nas samych? Jest na to sprawdzony sposób.
“O! Cześć przyszły ja!”
W 2015 roku młody Jimmy Donaldson zamiast uczyć się do testu z historii nagrał kilka nietypowych klipów na swój kanał na YouTubie. W każdym z nich wyobrażał sobie siebie samego w przyszłości. Konkretnie za pół roku, rok, dwa, pięć lat i dziesięć. Opowiadał w nich szczegółowo, jak wyobraża sobie siebie i swoje życie po tym czasie. Co ważne, nie pokazał ich od razu w Internecie, tylko zaplanował automatyczną publikację, dokładnie po upływie tych okresów.
W nagraniu, które miało się ukazać za 6 miesięcy wyobraził sobie, że ma trochę więcej widzów na YouTubie i że zdał do kolejnej klasy. Nic szczególnie oderwanego od rzeczywistości. Ale w nagraniu, pokazującym go za 5 lat, jego oczekiwania wobec siebie były już dużo wyższe. Zdał sobie sprawę, że to długi okres i wiele się zmieni. Będzie już wtedy pełnoletni i na studiach.
W nagraniu mówi, że ma nadzieję, że za 5 lat dojdzie do miliona subskrybentów i uda mu się zarabiać na życie dzięki YouTube’owi. To bardzo odległy i ambitny cel dla 17-latka z kontem liczącym zaledwie 8 tysięcy subskrybentów. Czy udało mu się zdobyć upragniony milion?
Więcej - po 5 latach miał ich aż 40 milionów. To było w 2020 roku, dziś jest największym youtuberem w historii, znanym jako Mr. Beast. Jego główny kanał zgromadził 232 miliony subskrybentów. A oto wspomniane wideo:
Choć milion w 5 lat to była dla niego wysoko postawiona poprzeczka, to osiągnął wynik aż 40 razy lepszy. Dziś Mr.Beast prowadzi multimilionowy biznes, ma kilka kanałów tematycznych i dubbinguje swoje filmy z użyciem topowych aktorów w kilku państwach. Do tego ma linie własnych produktów, wiele współprac komercyjnych i nagrywa filmy z gwiazdami sportu i Hollywood.
Nie wiemy jaka była jego wizja siebie za 10 lat, bo to wideo pojawi się dopiero w 2025 roku. Ciekawe czy zakładał wtedy, że odniesie tak duży sukces i będzie numerem jeden na świecie.
Więcej niż jesteś w stanie dziś sobie wyobrazić
Przykład młodego Mr.Beasta dowodzi dwóch rzeczy:
Bardzo trudno jest ocenić nasz potencjał za 5 czy 10 lat…
…oraz, że koniecznie musimy próbować to robić.
Poprzez jasne określenie swojego celu za 5 lat, zmieniamy sposób, w jaki patrzymy na teraźniejszą wersję siebie. Wiedząc kim się mamy stać, inaczej kierujemy bieżącymi działaniami. “Teraźniejszy Ty” ma za zadanie stać się “przyszłym Ty”. Jeśli różnica między tymi dwiema wersjami jest duża (a powinna taka być!), to widzisz ogrom pracy, jaki musisz wykonać, aby osiągnąć swój potencjał.
Jeśli “przyszły Ty” za rok ma biec w ultramaratonie, to wiesz, że “teraźniejszy Ty“ ma przed sobą długie treningi i rygorystyczną pracę. Jeśli za 5 czy 10 lat widzisz siebie jako właściciela rozbudowanej firmy, ojca dużej rodziny czy lidera w jakiejś dziedzinie, to wiesz jaki dziś powinieneś obrać kierunek. Musisz wiedzieć, gdzie chcesz dojść, nawet jeśli nie wiesz, jak tam trafić.
Dlatego warto spisać albo nagrać jak wyobrażamy sobie samego siebie za 5 i 10 lat. Musimy być konkretni, jak najbardziej szczegółowi, a nasze cele maksymalnie ambitne. To nie miejsce na używanie ogólników i bycie skromnym.

Oczywiście nie musimy tego nigdzie publikować. Warto ustawić sobie przypomnienie w kalendarzu, aby po tym czasie do niego wrócić i sprawdzić, co nam się udało. To dlatego przestawiłem się na 5-letni dziennik, o czym więcej pisałem tutaj.
Gdy planujemy przyszłość, to łapiemy się jakichś konkretnych wydarzeń, typu: gdy skończę studia, gdy urodzą się dzieci, gdy będą wakacje, gdy przejdę na emeryturę, etc. Tutaj mamy pełną dowolność, aby wyobrazić sobie, jak zmieni się nasze życie w określonym czasie. Dlatego jest to trudniejsze.
Spróbuj, bo to naprawdę ciekawe ćwiczenie intelektualne. A jeśli z góry uważasz, że to bez sensu albo że niewiele zmienisz w tym czasie, to masz pewność, że utknąłeś w koleinach codzienności.
Pokonać determinizm
Determinizm zakłada, że nasza teraźniejszość jest produktem ubocznym własnej przeszłości. Czyli wszystko, co dzieje się dziś, jest efektem tego, co było wczoraj. I trudno się z tym nie zgodzić. Jeśli wczoraj poszedłeś późno spać, to dziś będziesz niewyspany, jeśli wydałeś wszystkie pieniądze, to teraz masz pusty portfel, etc.
Ale z drugiej strony poszedłeś do szkoły, aby w przyszłości uzyskać dyplom. Oszczędzasz, aby w przyszłości mieć więcej pieniędzy. Uczysz się, aby w przyszłości wiedzieć więcej. Twoją teraźniejszość równie mocno może definiować przyszłość. Wtedy dzień wczorajszy traci na znaczeniu i liczy się tylko to, co jest przed Tobą.
Natomiast determinizm, choć bardzo logiczny, za często staje się ciężarem i pretekstem. Wmawiamy sobie, że nam się nie udaje, bo kiedyś czegoś nie zrobiliśmy. I że gdyby tylko dawno temu coś się wydarzyło, to dziś byłoby inaczej. Pewnie tak, ale myśląc w ten sposób niczego nie zmienimy. Szukajmy sposobu, a nie powodu.
Sama wizja nie wystarczy
Uprzedzam, aby nie dać się zwieść bajkom o magicznej mocy wizualizacji. Owszem - powinieneś jasno wyobrazić sobie kim chcesz być za kilka lat. Ale dotrzesz tam tylko dzięki codziennej pracy, skupieniu i wytrwałości. Mr.Beast osiągnął swój cel dzięki publikacji tysięcy nagrań, próbach wielu formatów i robieniu rzeczy, których inni nie chcieli. Gdy jego rówieśnicy się bawili, on nagrywał i montował po nocach kolejne wideo. Publikował je codziennie, a nawet cześciej.
Z roku na rok czytam coraz więcej biografii. Niesamowite, że ludzie z różnych dziedzin i z kompletnie innych epok często mają te same cechy. Tworzą one obraz ponadczasowego wzoru na osiągnięcie najlepszej wersji samego siebie. Staram się wychwytywać te cechy i zachowania, ale już na pierwszy rzut oka są to posiadanie wizji i zdolność do ciężkiej pracy.
Jedno bez drugiego kompletnie nie zadziała. Sama wizja bez pracy zrobi z nas marzycieli. Wepchnie w depresję, bo nigdy nie osiągniemy tego, co sobie wyobrazimy. Z kolei ciężka praca bez wizji wystawi nas do wyścigu szczurów. Będziemy harować tylko po to, aby mieć ciągle więcej i więcej, bez chwili refleksji po co to wszystko.
Podsumowując
Seneka Młodszy powiedział dawno temu:
Gdy nie wiesz, do którego portu płyniesz, żaden wiatr nie jest dobry.
To główny powód, dla którego nie osiągamy pełni naszego potencjału - nie mamy jasno wyznaczonego celu. Dryfujemy bezwładnie przez życie, pchani przypadkowymi podmuchami losu. Błądzimy, chwytając się tego, co akurat życie popchnie w naszą stronę. Raz mamy szczęście i odkryjemy nieznany ląd, innym razem mamy pecha i rozbijamy się o mieliznę. Łatwiej nam znaleźć winnych takiej sytuacji, niż jasno wskazać, dokąd tak naprawdę chcielibyśmy dotrzeć.
Aby odzyskać kontrolę nad swoim życiem, musisz najpierw kontrolować samego siebie. To najtrudniejsza część, która zaczyna się od wskazania sobie celu, a kończy na konsekwentnym trzymaniu się obranego kursu.
To ważne, bo jak jak powiedział Nietzsche:
Jeśli nie umiesz kontrolować samego siebie, inni będą Ci rozkazywać.
Następne kroki:
Szukaj sposobu, a nie powodu. Nikogo nie obchodzą Twoje usprawiedliwienia.
Spróbuj ćwiczenia ze spisaniem wizji siebie za 5 i 10 lat. Na stronie
futureme.org znajdziesz więcej pomocniczych materiałów, w tym narzędzie do wysyłania maili do siebie w przyszłości (choć potrafi to też zwykły Gmail).
To, że zaplanujesz dla siebie przyszłość, nie da gwarancji, że wszystko się uda. Musisz być gotowy, że wiele rzeczy pójdzie nie po Twojej myśli. Dlatego już kilka miesięcy temu napisałem tekst “Wszystko co najgorsze jest przed Tobą“.
Doskonałym uzupełnieniem do tego artykułu będzie wpis “Jak spaść do poziomu swoich oczekiwań” z tego wydania:
A tak prywatnie…
Zawsze podobała mi się ta reklama. Dziś sportowe samochody reklamują faceci gnający przez puste miasto, jakby dom im się palił. A tu widzimy młodego chłopaka, który nie boi się stawiać sobie długoterminowe cele. I to zdanie na koniec, że pomiędzy dniem, kiedy czegoś zapragniesz, a dniem, kiedy to sobie kupisz, może minąć dekada albo dwie. Piękne. Dziś dodaliby reklamę kredytu, dzięki któremu kupimy wóz, na który nas nie stać.
Post Scriptum:
Zgodnie z obietnicą pracuję nad dodrukiem Sezonu pierwszego 52Notatek, oraz nad drukowaną wersją Sezonu 2. Znajdą się tam wszystkie artykuły napisane w 2023 roku, wraz z szeregiem bonusów. Jeśli mi się uda, to sprzedaż ruszy już za tydzień, a wysyłka rozpocznie się pod koniec lutego. Akurat na mój powrót z Portugalii, żebym mógł dopilnować jakości i podpisać wszystkie egzemplarze. Więcej szczegółów w kolejnym wydaniu.
Post Post Scriptum:
Jeśli chcesz wiedzieć więcej co się u mnie teraz dzieje i zajrzeć za kulisy newslettera, to zapraszam na Instagram 52Notatki, który specjalnie w tym celu aktywowałem. Uprzedzam, że ostatnio motyw wiodący to pastele de nata i wulkany :)