Uprzedzam, że to wydanie jest jak kawa z fusami. I to przed chwilą zamieszana, więc będzie je czuć już od pierwszych łyków, a nie dopiero przy dnie. Dlatego jeśli nie masz dziś ochoty na takie smaki, to nie czytaj dalej.
Ruszajmy.
Motywacja vs dyscyplina, czyli jak wzmocnić płuca i serce
Motywacja i dyscyplina są jak płuca i serce. To dwa kluczowe narządy, bez których umrzemy albo co najwyżej będziemy wiedli życie kaleki. Dlatego musimy o nie dbać, wzmacniać je i chronić, aby pracowały dla nas jak najdłużej.
Dyscyplina jest jak serce, bo musi działać cały czas. Może zwolnić, może też przyspieszyć, ale nie może się zatrzymać.
Jeśli tak się stanie, to bardzo trudno będzie przywrócić ją do życia i przy nim utrzymać. Będziemy do tego potrzebować skrajnych wydarzeń o sile elektrowstrząsów. Idealnie działająca dyscyplina funkcjonuje tak jak serce: automatycznie, bez konieczności angażowania naszej woli i zadawania sobie pytań “po co”, “dlaczego”, ani “czy dziś też muszę“? Serce nie ma myśleć ani wątpić, ma pompować krew.
Motywacja jest jak płuca. Gdy o nich nie myślimy, to pracują samodzielnie, cicho i niemal niezauważalnie. Są jak samolot lecący na autopilocie. Ale w każdej chwili możemy przejąć nad nimi kontrolę. Chwycić za wolant, przejść na ręczne sterowanie i zacząć kontrolować obroty. Wziąć głęboki wdech albo serię kilku płytkich. Spowolnić oddech albo nawet go zatrzymać na jakiś czas.
O ile serce działa w układzie zamkniętym, w którym płynie tylko nasza krew, to w płuca wciągamy powietrze, które pochodzi z zewnątrz. Może nim być mieszanka bogata w tlen, która pobudzi nas jak chłodne górskie powietrze. Ale możemy też oddychać szkodliwymi oparami strachu, bezsilności i znużenia. Będą one stopniowo dusić naszą motywację, tak samo jak niewidzialny smog dusi płuca. Ograniczą nasz potencjał, zmniejszą wiarę w siebie i ukrócą nasze cele.
Dlatego tak ważne jest, aby wiedzieć:
Jak dbać o motywację
Przede wszystkim musisz znaleźć coś, co Cię zmotywuje i przypomni o kursie, który obrałeś. Może to być muzyka, której słuchasz w drodze na trening. Plakat z piłkarzem, którego formę chcesz osiągnąć. Motywacyjny cytat przyklejony do lustra w łazience. Model samochodu postawiony na półce, który ma Ci przypominać, po co pracujesz po nocach. Tapeta na smartfonie ze zdjęciem plaży, na której chciałbyś spędzić tegoroczne wakacje. Nowe buty do biegania. Zdjęcie Twojej rodziny, dla której to robisz.
U każdego działa coś innego. Twoim zadaniem jest użyć wszystkiego, co tylko uznasz za stosowne, aby utrzymać swoją motywację. Biografie ludzi, którzy dużo osiągnęli, pokazują, że mogą być to przyziemne rzeczy albo zupełnie nietypowe.
Dlatego nie oglądaj się na innych ani nie szukaj ich aprobaty. Ktoś może się z Ciebie śmiać, widząc jak biegasz co rano, tylko po to, aby móc się zmieścić w mniejszy rozmiar spodni. Ktoś może drwić, że poświęcasz wszystkie weekendy na naukę, aby mieć tytuł przed nazwiskiem albo nowy wpis w CV. A inny może się dziwić, że pracujesz po nocach zamiast korzystać z życia.
Zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że cele jakie sobie stawiasz nie są warte wysiłku. To w jaki sposób się motywujesz, to Twoja prywatna sprawa i nikt nie powinien tego oceniać. Jeśli zależy Ci na ocenie innych, to sięgnij po nią dopiero jak dojdziesz do celu.
Wada fabryczna
Jest jeden problem, którego musisz być świadomy: motywacja jest ulotna. Jej data ważności może być krótka i trudno przewidzieć, kiedy wygaśnie.
Ta piosenka, która pobudzała Cię podczas treningów, z czasem Ci się znudzi. Najlepsze cytaty motywacyjne słyszane wiele razy w końcu stracą ostrość i moc. Twoje postępy, które dawały Ci wiatr w plecy, wytracą impet i spowszednieją. Nowy dres, który motywował Cię do ćwiczeń, zacznie tracić kolor i wyblaknie.
Jest nawet gorzej, bo odcięcie tlenu dla motywacji może nastąpić w efekcie osiągnięcia Twoich celów. Bo jeśli trenowałeś do maratonu, to po jego przebiegnięciu możesz nie mieć żadnych chęci, aby dalej biegać. Jeśli osiągnąłeś w etatowej karierze poziom, który sobie wyznaczyłeś, to nagle możesz poczuć wypalenie, nie wiedząc dokąd dalej podążać. I tak samo jest z pieniędzmi - jeśli celem była konkretna suma na koncie, to po jej zarobieniu możesz mieć zero motywacji, aby pracować dalej.
Dlatego warto podchodzić do motywacji jak do skrzynki pełnej narzędzi na każdą okazję. Dzięki temu można je zastąpić innymi, zanim zupełnie przestaną działać. Mieć kilka różnych obszarów, w których kierujemy naszą motywację do działania: zdrowie, rodzina, majątek, wiedza, etc. A jeśli nawet przez jakiś czas zabraknie nam motywacji, to niezależnie od niej powinna działać nasza dyscyplina. Tak samo jest, gdy wstrzymujemy na dłużej oddech - wtedy w uszach słyszymy coraz głośniejszy łomot naszego serca.
Dyscyplina w pełnej zbroi
Pełna zbroja płytowa składa się z kilku głównych elementów, m.in: naramienników, rękawic, napierśnika, pasa, butów płytowych, fartucha i hełmu. Wszystkie razem tworzą pancerz, który chroni przed różnymi formami ataku. Podobnie jest z budowaniem własnej dyscypliny. W jej skład wchodzi wiele powtarzalnych nawyków, rutyn i czynności, które razem tworzą coś na kształt zbroi.
Tu tkwi jedno nieporozumienie. Codzienne wstawanie o tej samej wczesnej porze może wydawać się zbędnym wysiłkiem. Tak samo jak regularne ćwiczenia czy pisanie dziennika. Każda z tych czynności ma szansę poprawić nasze życie na lepsze, ale efekty nie będą spektakularne i mogą kosztować dużo silnej woli.
Dlatego trzeba łączyć je w poszczególne elementy, aby wydobyć z nich siłę i potencjał. Jeśli wstajesz rano, to wykorzystaj ten czas na pisanie dziennika, trening i przygotowanie wartościowego posiłku. Wtedy z kilku kruchych elementów tworzy się jeden mocny. Wiesz, że musisz obudzić się wcześniej, bo inaczej posypią się Twoje inne rutyny. Podobnie wieczorem. Jeśli na godzinę przed snem odchodzisz od ekranu, to dodaj do tego codzienne czytanie i pisanie planu na jutrzejszy dzień. Znowu kilka elementów łączy się w całość. A oprócz codziennych schematów na dni powszednie, warto mieć też te przeznaczone na weekendy. To wtedy masz więcej czasu, który powinieneś jak najlepiej wykorzystać.
Wszystko to dodatkowo zwiążą i dopasują do naszych celów generalne zasady dotyczące godzin pracy, długości snu, zdrowego odżywiania się czy ograniczenia używek. Dyscyplina to nie tylko robienie odpowiednich rzeczy, ale też unikanie tych, które Ci szkodzą.
Im więcej elementów będzie miała nasza zbroja płytowa, tym łatwiej będzie doczepić kolejne. Bo jeśli wstaniesz w sobotę rano i pójdziesz pobiegać, to po powrocie raczej nie wrócisz do łóżka ani nie sięgniesz po ciepłe pączki. Dyscyplina rodzi dyscyplinę, jak często powtarza Jocko Willink, były oficer Navy SEALs.
Dyscyplina, budowana na wzór metalowego pancerza, staje się efektywnym mechanizmem, który działa siłą rozpędu, bez konieczności ciągłego używania siły woli. Możemy go poprowadzić w dowolnym kierunku, w zależności od tego, co nas w życiu spotka albo jakie wyzwania sobie postawimy. Na życiowym placu boju taka zbroja będzie dawała ogromną przewagę nad innymi.
Dyscyplina ma tylko jedną wadę: nie da się jej mieć na zawsze na własność. Można ją tylko wynajmować, a rozliczenie jest codziennie. Jeśli spóźnisz się z płatnością, to kolejnego dnia będzie Cię to kosztować dużo drożej. Dlatego tak ważna jest regularność, konsekwencja i odróżnienie jej pracy od motywacji. Serce i płuca tworzą jeden organizm, ale pracują oddzielnie.
Co jeśli Ci ich brakuje?
Motywacji i dyscypliny nie da się kupić, odziedziczyć ani dostać w spadku. To są jedne z tych atutów, które każdy musi wypracować sam. I to jest ich piękno i przekleństwo zarazem.
Będę się upierał, że każdy jest zdolny, aby je zbudować. Dowodem na to jest to, jak łatwo stajemy się zdyscyplinowani i zmotywowani, gdy jesteśmy do tego zmuszeni. Jeśli za miesiąc masz operację, która zaważy na Twoim życiu, to znajdziesz w sobie siłę, aby zrzucić wszystkie zbędne kilogramy. Jeśli jutro masz ważny egzamin, to dziś jesteś w stanie uczyć się w pełnym skupieniu do późnej nocy. Pobiegniesz dużo dalej niż myślisz, jeśli od tego zależeć będzie zdrowie Twoich bliskich.
Gdy człowiek ma odgórnie narzucony cel, to nagle motywacja i dyscyplina stają gotowe do jego dyspozycji. A jeśli ma sam siebie do czegoś nakłonić lub zmusić, to nagle ze wszystkich dziur wychodzą wątpliwości, przeciwności i pytania. Po co, dlaczego i czy naprawdę muszę? A te niosą na plecach wymówki, powody, preteksty i usprawiedliwienia. Znam je wszystkie bardzo dobrze.
Dusząca codzienność
Spróbujmy na koniec wycisnąć jeszcze trochę więcej z tego tematu i wróćmy do porównania do płuc i serca. Jeśli zgadzamy się, że ludziom łatwo narzucić z zewnątrz motywację i dyscyplinę, to może wystarczy ograniczyć się do poziomu wyznaczonego nam przez społeczeństwo? Czyli uczyć się tylko w latach, w których jest to od nas wymagane. Pracować tylko w tych dniach i godzinach, kiedy musimy. I przejmować się zdrowiem tylko wtedy, kiedy jego słaby stan nas do tego zmusi.Po co robić więcej niż jest wymagane, skoro wybicie się ponad oczekiwane standardy kosztuje nas tyle wysiłku?
Z dwóch ważnych przyczyn:
Po pierwsze dlatego, że te standardy są za nisko zawieszone. Przeciętnie dobre oceny w szkole, dadzą Ci przeciętnie dobrą pracę. Ale za jej wykonanie nie zaspokoisz swoich przeciętnych oczekiwań, bo za średnią pensję kupisz mniej niż mógłbyś się spodziewać. To trochę tak, jakby głównym motywatorem społeczeństwa była obniżona zawartość tlenu w atmosferze. Codzienność jest tak dusząca, że każdy musi szybciej oddychać, aby dostarczyć normalny poziom powietrza. Mniej tlenu zmusza też serce do bardziej wytężonej pracy. W efekcie czujesz się jakbyś biegł, ale pokonujesz taki sam dystans, gdybyś po prostu szedł.
Po drugie dlatego, że wyraźne wybicie się ponad oczekiwane standardy się po prostu opłaca. Społeczeństwo nagradza jednostki, które potrafią być wybitnie dobre w tym, co robią. Bez względu na to czy jest to śpiew, zarządzanie firmą, granie w piłkę czy pisanie książek.
Dlatego wierzę, że im wyżej wzbijesz się ponad przeciętne oczekiwania, tym większa będzie Twoja nagroda i satysfakcja. A żeby iść dalej i wyżej potrzebujesz mieć silniejsze płuca i mocniejsze serca niż inni. Najlepszą puentą dla tego artykułu będą słowa Seneki, które liczą sobie już dobre dwa tysiące lat:
“Największą trudność masz ze samym sobą i sam dla siebie jesteś uciążliwy. Nie wiesz, czego chcesz. Bardziej cnotę pochwalasz, niż za nią podążasz. Wiesz, gdzie znajduje się szczęście, ale nie masz odwagi ku niemu iść. […]
Pozwól sobie wreszcie na to, aby Twoje wady umarły przed Tobą. Jest jeszcze wiele pracy, której musisz się podjąć sam z całym zapałem i poświęceniem, jeśli chcesz coś zdziałać. Zlecenie tego komu innemu jest niemożliwe”.
Następne kroki:
Już mnie nie potrzebujesz, wiesz dokładnie, co powinieneś teraz zrobić.
A tak prywatnie:
Sam nigdy nie zamawiam kawy z fusami, zresztą w mało którym miejscu można ją dziś dostać. Kojarzy mi się z wizytą u dziadków, którzy zawsze serwowali ją w szklankach w metalowym koszyczku. Pamietam, że zawsze piłem ją z większą uwagą niż zwykły przelew czy tradycyjną. A gdy byłem przy dnie, to starałem się dopić ją do ostatniej kropli, mimo że z każdym łykiem wciągałem coraz więcej fusów. Niektórzy mówią na nią “kawa z gruntem“, choć nie wiem czy ze względu na smak czy obecność fusów na dnie.
Ale gdybym miał wybór pić ją z gruntem czy z mlekami sojowymi i syropem migdałowym, to nie zastanawiałbym się ani chwili :)
🤫🤫🤫