To wydanie będzie krótsze niż ostatnie, ale możliwe, że na dłużej zostanie Ci w pamięci. Ruszajmy!
5 nieprzypadkowych pytań, które wpłyną na Twoją przyszłość
Zdolność zadawania istotnych pytań jest cenną życiową umiejętnością. Przydaje się na spotkaniach w pracy, w przyjacielskich rozmowach czy negocjacjach. Wierzę, że pochylając się nad odpowiednimi pytaniami, można nawet wpłynąć na własną przyszłość. Oto 5 ważnych i nieprzypadkowych pytań, które warto sobie regularnie zadawać:
1. Czego nie będę mógł robić za 20 lat, jeśli nie zacznę dziś?
To pytanie wypłynęło w rozmowie podczas mojego niedawnego pobytu nad morzem. Obserwowaliśmy kitesurferów i zastanawialiśmy się, jaka jest granica wieku, po której trudno będzie nauczyć się tego sportu. Wprawdzie w wielu dyscyplinach mamy 60 czy 70-latków, ale oni rzadko kiedy zaczynali w tym wieku. To, że dziś mogą grać w golfa, biegać maratony czy latać na kite’cie wynika z tego, że zaczęli, gdy byli znacznie młodsi. Są badania mówiące, że 80-latek, który regularnie chodzi na siłownię może dorównywać sile 30-latkowi, który nigdy nie ćwiczył. To naprawdę są rezultaty warte wysiłku, zwłaszcza że korzyści zobaczymy dużo szybciej niż na starość.
Stąd moje pytanie co trzeba (i co warto) zacząć robić w wieku 30, 40 czy 50 lat, aby nadal być w stanie to kontynuować, gdy będziemy starsi? Albo inaczej - kiedy jest za późno, żeby zacząć? Albo żeby coś zmienić? Jako pierwsze przychodzi do głowy dbanie o zdrowie czy sport, ale to nie są jedyne obszary. Zakładanie rodziny, budowanie przyjaźni, zmiana ścieżki kariery czy poszerzanie swoich horyzontów również będzie coraz trudniejsze z wiekiem.
Odpowiedzi można poszukać w odwrotny sposób, czyli zastanawiając się, co chcielibyśmy robić mając ponad 60 lat. Wiele osób zostawia na ten wiek podróżowanie czy realizację marzeń w stylu zakup sportowego auta czy motocykla. Niestety nasza forma fizyczna może nam wtedy nie pozwolić korzystać z życia tak intensywnie, jak byśmy chcieli.
2. Czy pieniądze są w stanie rozwiązać ten problem?
Jeśli dany problem da się rozwiązać tylko przy użyciu pieniędzy, to jesteśmy na wygranej pozycji. Mamy gotowe rozwiązanie, tylko musimy zebrać na nie fundusze. Czasem może to być lepsze oprogramowanie, nowszy sprzęt czy indywidualne lekcje. Problemy, które po prostu wymagają więcej pieniędzy, nie są tymi najtrudniejszymi.
Wiem, łatwo powiedzieć, ale naprawdę dużo gorzej jest wtedy, gdy pieniądze niewiele nam pomogą. Jeśli będziemy więcej płacić politykom, to nie znaczy, że do władzy dojdą lepsi ludzie. Zmiana samochodu na dużo droższy nie sprawi, że będziemy tracić mniej życia w korkach. Wakacje w luksusowych hotelach nie gwarantują, że wrócimy z nich mniej zestresowani i bardziej wypoczęci. Więcej pieniędzy nie oznacza, że nasze związki będą bardziej trwałe i bardziej wartościowe.
Ba - czasem wzrost zamożności generuje nowe problemy. Wystarczy spojrzeć na zależność między bogaceniem się państw, a rosnącym poziomem otyłości w społeczeństwie. W zasadzie jedynym krajem z grona najbogatszych, które pozostało szczupłe, jest Japonia. Wszystkie inne, z USA i Wielką Brytanią na czele, są coraz “cięższe”, co niestety dotyczy też dzieci.
3. Jeśli powtórzyłbym ten dzień 100 razy, to czy moje życie byłoby lepsze czy gorsze?
To pytanie zmusza do spojrzenia szerzej na to co i dlaczego robię. Dzięki niemu patrzę w dal, zamiast ciągle pod nogi. Jest szczególnie przydatne, jeśli dużo czasu spędza się samemu i nie ma się blisko siebie osób, które mogłyby dać nam wartościowy feedback.
To pozornie niewinne pytanie może przynieść brutalne odpowiedzi. Bo co jeśli kilka dni z rzędu sami przyznamy, że zmierzamy w złym kierunku? Mając tę świadomość, będziemy musieli wziąć na siebie odpowiedzialność za przyszłe efekty dzisiejszych decyzji. Dlatego w praktyce każdego dnia warto znaleźć chociaż jedną rzecz, którą chcielibyśmy powtarzać i jedną, której powinniśmy unikać. A później nad tym pracować, bo sam fakt dostrzeżenia problemu nie oznacza, że go rozwiązujemy. Takie podejście pozwoli nam też ograniczyć dług decyzyjny, o którym będę pisał szerzej w przyszłości.
4. Czy pościeliłem własne łóżko?
Jestem zwolennikiem teorii, że zanim będziemy rozwiązywać cudze problemy, powinniśmy zająć się własnymi. Nim będziemy układać porządek dla świata, to warto zatroszczyć się o ten w naszym domu. Dosłownie i w przenośni. Najpierw zadbać o zdrowie i finanse swojej rodziny, a dopiero potem szukać do rozwiązania problemów innych ludzi w Internecie. Samemu być przykładem, a nie rozdawać rady, z których nie korzystamy.
Przeciwieństwem do tej teorii jest model fake it until you make it, często promowany przez amerykańskie historie sukcesu. W skrócie polega on na oszukiwaniu innych, że jesteśmy ekspertami w danej dziedzinie albo że odnieśliśmy w niej sukces. Sprzedawanie kursów jak zostać milionerem, gdy nigdy nie zarobiliśmy sensownych pieniędzy. Dawanie porad biznesowych, pomimo że żadnego nigdy nie zbudowaliśmy. Taka postawa może być chwalona, bo niektórym faktycznie się to udaje. Ale często kosztem innych, którzy po drodze dali się nabrać.
5. Jakich zasobów nie używam, choć mam do nich dostęp?
Dużo łatwiej jest zauważyć czego nam brakuje niż to czym już dysponujemy. Zazwyczaj następuje to dopiero wtedy, gdy już coś stracimy. Najłatwiejszym przykładem jest oczywiście zdrowie, ale jest też kilka innych dziedzin, które powszechnie uważamy za gwarantowane. Jak choćby wolność podróżowania między krajami czy nawet wychodzenia z domu. Chyba każdy pamięta co się działo w 2020 roku i jak te podstawowe wolności mogą zostać skutecznie ograniczone.
Do tego pytania warto podejść w skali mikro. Czyli zastanowić się, jakie ja osobiście mam możliwości, których w ogóle nie wykorzystuję. Może mógłbym więcej korzystać z okazji, jakie daje mi miejsce, w którym mieszkam? Może dzięki wypracowanym oszczędnościom mógłbym dokonać zakupów, które ułatwiłyby mi i moje rodzinie życie? Albo dały doświadczenia, które będę długo pamiętał i zapłacą mi dywidendy pamięci? A może w moim telefonie i laptopie mam narzędzia, które pozwoliłyby mi tworzyć ciekawe treści, a nawet na nich zarabiać?
Ten temat można też ugryźć od końca, czyli zastanowić się, co byśmy stracili, gdyby zabrano nam niektóre życiowe przywileje i narzędzia. Co gdybyśmy nie mieli paszportu, auta, Internetu, ciepłej wody, znajomości języka angielskiego albo mieszkali w innym miejscu. Czego byśmy wtedy najbardziej żałowali?
Miało być pięć pytań, ale mam jedno bonusowe:
6. Jak by to wyglądało, gdyby było łatwe?
Czasem łapię się na tym, że świadomie utrudniam sobie życie. Zwlekam z czymś do ostatniej chwili i daję sobie na to mało czasu, a potem czuję presję i stres. Wybieram trudniejszą drogę, licząc na to, że z automatu będzie tą lepszą i mniej uczęszczaną (tak bywa, ale nie zawsze). Albo po prostu chwytam się starych metod, zamiast po prostu poszukać nowych i prostszych rozwiązań.
Dlatego staram się zadawać sobie to pytanie za każdym razem, gdy robię coś ważnego lub coś co zajmuje sporo mojego czasu. I cyklicznie sprawdzam czy pojawiły się nowe narzędzia lub metody, które przyspieszą i ułatwią moją pracę.
Następne kroki:
Odpowiedz sobie szczerze na powyższe pytania. Warto je też poruszyć z bliskimi.
Odpowiedzi dobrze jest zapisywać w dzienniku. Bo jeśli wrócimy do nich po dłuższym czasie, to sami możemy być zaskoczeni - pozytywnie lub negatywnie.
Dobrym uzupełnieniem tego wydania będzie poniższy artykuł, w którym opisywałem 4 ćwiczenia, które warto regularnie robić:
A tak prywatnie
Do końca roku zostało niewiele, raptem 4 miesiące, i w swoim kalendarzu widzę już więcej rzeczy niż w pierwszych 8 miesiącach 2024 roku. Nie wiem skąd ta kumulacja, ale nie pierwszy raz pojawia się u mnie taka zależność, że wyraźnie więcej robię w drugiej połowie roku. Stali Czytelnicy pewnie pamietają artykuł o dwóch miarach czasu, czyli Kairos i Chronos (wydanie 48 z Sezonu 1). Już w starożytnej Grecji zauważono, że czas potrafi przyspieszyć lub zwolnić w zależności od emocji, jakie w danym momencie przeżywamy lub czynności, jakie wykonujemy. Mam wrażenie, że jeśli zaczynamy robić dużo więcej niż zazwyczaj i są to w miarę nowe i różne rzeczy, to nagle doba potrafi się wydłużyć i możemy więcej zdziałać. A w dni kiedy mamy pełny luz i zero presji czasu, często niewiele udaje się zrealizować. Nie mówiąc już o tym, że z wiekiem generalnie czas zaczyna płynąć szybciej i to bez względu na to, co się robi.
Patrzę też w kalendarz pod kątem publikacji kolejnych wydań 52Notatki. Lista tematów, o których chciałbym napisać, nadal się poszerza. Pomimo blisko 140 wydań na liczniku, nadal mam spory zapas treści, które chciałbym poruszyć. I pomyśleć, że gdy startowałem z tym projektem to myślałem, że wyczerpię wszystkie tematy w ciągu jednego roku :) Teraz widzę, że choć regularnie publikowany newsletter to doskonałe rozwiązanie, to jednak ma swoje istotne ograniczenia. A żeby je ominąć, muszę zacząć tworzyć w innym formacie i w kolejnym medium.
Jak co tydzień przypominam, że wszystkie wydania 52Notatki napisane przez pierwsze 2 lata są dostępne w formie książki i ebooka. Dzięki temu można je czytać w wygodny sposób. Do każdego zakupu dodaję też bonusowe treści, które nie są dostępne nigdzie indziej. Po szczegóły zapraszam tutaj: