Śmieciowa rozrywka, czyli dlaczego nie masz hobby i lekcja produktywności ze starożytności
Motyw przewodni tego wydania to "lepiej nie mieć żadnego zajęcia, niż być zajętym niczym". Ruszajmy!
Lekcja produktywności ze starożytności
Czy też tak czasem masz, że dzień mija Ci nie wiadomo na czym? Niby robisz dużo różnych rzeczy, ale wieczorem masz wrażenie, że doba uciekła Ci przez palce. Nawet jeśli zrobisz wiele różnych małych zadań, to i tak na liście zostają te duże i najważniejsze, na które jakoś nigdy nie ma czasu. Sam się czasem na tym łapię, gdy piszę dziennik.
Kiedyś myślałem, że to znak czasów, bo mamy tak dużo bodźców i rozpraszaczy, że możemy przelecieć przez dobę na autopilocie. Myliłem się - to problem znany od tysięcy lat. Uświadomił mi to list rzymskiego prawnika Pliniusza Młodszego, który został napisany w 100 roku naszej ery, czyli prawie dwa tysiące lat temu. List był kierowany do jego przyjaciela. Spójrzmy na jego fragmenty:
„Do Minicjusza Fundanusa,
Gdyby ktoś mnie zapytał, co robiłem tego dnia, odpowiedź brzmiałaby: „Byłem obecny na ceremonii dojrzałości, zaręczynach, weselu. Zostałem wezwany do bycia świadkiem testamentu, wspierania kogoś w sądzie lub występowania w charakterze asesora sądowego”. Wszystko to wydaje się ważne w ciągu dnia, ale zupełnie bezsensowne, jeśli weźmiesz pod uwagę, że codziennie robiłeś te same rzeczy, a jeszcze bardziej bezsensowne, jeśli myślisz o tym, gdy jesteś poza miastem. Wtedy zdajesz sobie sprawę, ile dni zmarnowałeś na błahostki.”
Pliniusz Młodszy, autor listu, był zamożnym i wykształconym obywatelem starożytnego Rzymu. Miał pokaźny majątek ziemski, który dawał mu przychód pasywny oraz piastował ważne funkcje publiczne, m.in. sędziego i senatora. Choć dobrze wykonywał swoją pracę, to przebija się do niego świadomość marnowania czasu na czynności, które nie posuwają go w niczym do przodu. Czytajmy dalej:
Zawsze zdaję sobie z tego sprawę, kiedy jestem w Laurentum, gdy czytam, piszę i znajduję czas na ćwiczenie, które utrzymuje mój umysł w gotowości do pracy. Nie mam tam nic do powiedzenia ani do usłyszenia, czego bym później żałował, nikt mi nie przeszkadza złośliwymi plotkami i nie mam nikogo do obwiniania - oprócz siebie - że pisanie nie przychodzi łatwo. Nadzieje i lęki mnie nie martwią, a czasu nie marnuję na czcze gadanie. Nie dzielę się swoimi przemyśleniami z nikim poza moimi książkami. Powinieneś skorzystać z pierwszej okazji, aby opuścić zgiełk, daremny zgiełk i bezużyteczne zajęcia miasta i poświęcić się literaturze lub wypoczynkowi.
Laurentum było nadmorską miejscowością, położoną około 30 kilometrów od Rzymu. W czasach Pliniusza Młodszego był to kurort, w którym można było uciec od wielkomiejskiego zgiełku. Nasz autor zauważył, że gdy opuścił Rzym na kilka dni i odcinał się od codziennych obowiązków, to dopiero wtedy zyskiwał czystość myślenia. Nie jeździł tam, żeby imprezować, zwiedzać ani bawić się z rodziną na plaży. Opuszczał Rzym, aby nabrać dystansu do tego co robi na co dzień i spojrzeć na swoje życie z dalszej perspektywy. Czy tylko mi wygląda to na solo weekend, czyli praktykę, którą opisywałem w jednym z zeszłorocznych wydań 52Notatek?
Na koniec listu Pliniusz dobitnie podsumowuje:
Nasz przyjaciel Atiliusz powiedział mądrze i dowcipnie, że lepiej nie mieć żadnego zajęcia, niż być zajętym niczym.
Ostatnie zdanie trafia w punkt. Bycie „zajętym” wcale nie oznacza, że robimy coś wartościowego, ani że jesteśmy produktywni. Sam się na tym łapię, że wcale nie chodzi o to, aby zapełnić dzień zadaniami, spotkaniami i projektami, tylko potrafić nawigować nimi i podążać w konkretnym kierunku.
Jak jasno wynika z listu, nasi naprawdę dalecy krewni borykali się z tymi samymi problemami. Mimo że w starożytnym Rzymie nie mieli smartfonów, stu kanałów w telewizji, YouTuba, TikToka i możliwości komunikowania się z każdym na świecie. Dlatego nie ma co zwalać winy na internetowe rozpraszacze, tylko albo zrobić z nich użytek, albo pozbyć się ich z życia.
Następne kroki:
Znajdź miejsce w kalendarzu, aby spędzić czas samemu i nabrać dystansu do codzienności. To wcale nie musi być kurort we Włoszech, nawet lepiej, aby było to miejsce, gdzie można się produktywnie ponudzić. Tę praktykę szczegółowo opisywałem w jednym z poprzednich wydań. Jeśli go nie masz na skrzynce mailowej to poczekaj do kwietnia, bo wtedy będę udostępniał archiwalia.
Starożytny Rzym i Grecja są źródłem zadziwiająco praktycznej filozofii, która działa także dziś. Warto ją zgłębiać na własną rękę, a ten temat na pewno będzie powracał w newsletterze.
Śmieciowa rozrywka, czyli dlaczego nie masz czasu na hobby
Internet jest pełen materiałów o tym, jak pracować lepiej i mądrzej - a co z wypoczynkiem? Nie mam tu na myśli snu czy wakacji, tylko codzienny wypoczynek aktywny w formie fizycznej bądź intelektualnej. To, w jaki sposób spędzamy nasz wolny czas - i czy go w ogóle mamy - ma ogromne znaczenie dla naszego zdrowia i samopoczucia.
W 2010 roku zespół naukowców z uniwersytetów w Kansas, Pittsburghu i Teksasie opublikował wyniki czterech dużych badań z udziałem łącznie 1399 uczestników. W efekcie naukowcy opracowali skalę zwaną Pittsburgh Enjoyable Activities Test, aby zmierzyć wpływ hobby i zajęć rekreacyjnych na ogólny stan zdrowia. Ich badania dowiodły, że posiadanie hobby przyczynia się do lepszego zdrowia, obniżenia stresu, poprawia jakość snu oraz nawet zwiększa wydajność pracy.
Dobrze to wiedzieć, tylko większość z nas powie, że:
“Nie mam czasu”
Chciałbym umieć grać na pianinie, tylko skąd wziąć na to czas.
Nauczyłbym się nowego języka, ale teraz mam ważniejsze rzeczy na głowie.
Pograłbym w golfa, ale jedna sesja trwa dobre pół dnia.
Poszedłbym do kina, ale szkoda mi ponad 3 godzin na film, reklamy i dojazd.
Jak to jest, że nie mam czasu na powyższe czynności, ale bez problemu znajduję go, aby pooglądać coś przypadkowego na YouTubie, zobaczyć co słychać na Twitterze czy przejrzeć ogłoszenia samochodów, których nigdy nie kupię?
Zacząłem się nad tym mocniej zastanawiać, gdy kilka razy wyrywkowo zrobiłem audyt własnego dnia. Doszedłem do wniosku, że za brak hobby jest odpowiedzialnych 5 kwestii:
1. Śmieciowa rozrywka
Nie mam czasu na tę “prawdziwą” rozrywkę, ale zawsze znajduję ją na śmieciowe zajęcia. To działa jak z jedzeniem - niby nie jesteśmy głodni, ale jak ktoś nam da jednego chipsa, to jesteśmy w stanie zjeść całą paczkę, która ma tysiąc kalorii zalanych tłuszczem i solą. Czy potem zjemy normalny, zdrowy posiłek? Pewnie nie. Czy czujemy się dzięki temu najedzeni i pełni energii? Też nie. Tak samo jest ze śmieciową rozrywką, kradnącą nasz czas, który moglibyśmy poświęcić na wartościowe hobby.
2. Prawo Parkinsona
“Ale ja mam dużo pracy i nie mam kiedy!” Praca zawsze zabierze nam cały dostępny czas. To Prawo Parkinsona, opracowane przez brytyjskiego historyka, który już pół wieku temu zauważył dynamiczny wzrost biurokracji i liczby urzędników.
Zgodnie z tym prawem - i z własnymi obserwacjami - każde zajęcie zajmie nam co najmniej tyle czasu, ile mu damy. Przykładowo, są tygodnie, kiedy jedno wydanie newslettera powstaje w 4 godziny, a w inne zajmuje mi to 14 godzin. Jak mam mało czasu to siadam i piszę na tematy, które mam poukładane w głowie. Jak mam dużo czasu to myślę, szukam, czytam, piszę, usuwam, edytuję.
Przez to, że praca jest dla nas ważniejsza niż hobby czy wypoczynek, to zawsze nadajemy jej priorytet. Dlatego musimy walczyć o nasz czas wolny, wpisując go na sztywno w kalendarz. Dzięki temu zmusimy się, aby pracować szybciej i wydajniej - albo po prostu mniej. Nie ma innej opcji, szczegółowo opisywałem to przed tygodniem w artykule “Jak mieć czas na wszystko, czyli timeblocking w praktyce”
3. Nudne hobby…
Aby chciało nam się coś robić w każdy weekend albo po całym dniu pracy i domowych obowiązków, to musi to być coś ciekawego albo ekscytującego. Tu znowu pasuje przykład z jedzeniem - zdrowy posiłek musi być smaczny. Jeśli będzie nim mdła owsianka albo talerz '“smutnych” warzyw, to szybko znajdziemy pretekst, aby sięgnąć po śmieciowe (ale smaczne) jedzenie. Mówi się, żeby nie chodzić głodnym na zakupy, bo kupimy wyłącznie słodycze i słone przekąski. Tak samo jest z rozrywką - jeśli będziemy jej szukać, gdy już będziemy zmęczeni i znużeni pracą, to pewnie skończymy na kanapie przed telewizorem albo przewijając Instagram.
Dlatego nie wierzę, że hobby to może być “spacer” albo “czytanie książek”. Rozumiem, jeśli ktoś faktycznie regularnie odkrywa ciekawe miejsca w swoim mieście albo chodzi nietypowymi szlakami przyrody. Ale nie nazywajmy “hobby“ przejście się po parku raz na parę dni. Tak samo z książkami - jeśli ktoś raz na miesiąc czyta przypadkową książkę, to nigdy nie nazwałbym tego “hobby”. Albo w wakacje jeździ z rodziną do hotelu z basenami i wpisuje do CV, że jego hobby to podróże. Bez żartów - myślę, że każdego stać na więcej finezji :)
4. …albo związane z pracą
Hobby związane z pracą to sposób na oszukiwanie samego siebie. Wiem o tym sporo, bo przez lata moim “hobby” były finanse i ekonomia, czyli to, czym się zajmuję zawodowo. W domu w czasie wolnym czytałem książki i artykuły na ten temat, a w weekendy robiłem kursy, podyplomówki i szkolenia. Choć tak naprawdę pracowałem nawet w wolnym czasie, to wmawiałem sobie, że wcale tak nie jest, bo to przecież moje hobby. W efekcie miałem wiele do powiedzenia w tematach zawodowych, ale bardzo mało w tych nie związanych bezpośrednio z pracą.
Tu warto dodać jeszcze jedno - hobby może nam dać dużo więcej satysfakcji niż nasza praca. Zwłaszcza, jeśli jest nią coś powtarzalnego, frustrującego czy uniemożliwiającego szybki rozwój. Ponadto, hobby może stać się kiedyś dodatkowym źródłem zarobku, ale to temat na oddzielny artykuł.
5. Hobby jest tylko dla bogatych
Internet jest pełen przykładów ludzi, których hobby nie wymaga pieniędzy - tylko czasu i pasji. Jeśli nie będziesz umiał zaangażować się w zajęcie, które jest tanie, to tym bardziej nie wciągnie Cię to, które będzie dużo kosztować. Pewnie będziesz je robił tylko dlatego, że wydałeś na nie pieniądze.
Oczywiście, że są i tacy, co używają drogiego hobby, aby pokazać swój status. Zawsze pochwalą się szwajcarską miejscowością, w której byli na nartach albo zdjęciami nowego auta sportowego. Uważam, że trzeba unikać gier opartych o status, o czym będę pisał szerzej w kontynuacji tematu teorii gier.
Z czasem dochodzę też do wniosku, że tu nie tyle chodzi o to, że kogoś stać na wydatki związane z hobby, tylko że może sobie pozwolić poświęcić na nie czas. Nie jest sztuką pracować całą dobę i weekendy, a później nie mieć kiedy wydać tych pieniędzy. Najczęściej kończy się to kupowaniem zbędnych rzeczy i wyjazdami w miejsca, które mają zaimponować innym.
Mój sposób szukania nowego hobby
Moja formuła jest prosta i opiera się na eliminacji:
nie może to być nic związanego z pracą,
nie może być codzienną czynnością (spacery, czytanie, etc.),
ani nie może się odbywać przed ekranem.
Czy ćwiczenia fizyczne albo nauka mogą być hobby? Pewnie, ale to zależy od osoby. Dla mnie bieganie czy siłownia to rutyny związane z rozwojem i zdrowiem. To nie jest moje hobby - robię je bez względu na to czy mam dobry humor, czy jestem zmęczony. Ma to ukryty plus - jeśli ćwiczenia będą naszym obowiązkiem, to nie zrezygnujemy z nich dlatego, że mamy dużo pracy albo że jesteśmy na urlopie.
W pełni rozumiem, że można traktować aktywność fizyczną jako hobby, zwłaszcza na początku. Tak samo jest z nauką, np. języka obcego. Dla jednych to będzie hobby, dla innych ważny element rozwoju kariery.
Na koniec warto dodać, że hobby nie musi być na całe życie. Nawet jeśli spróbujemy czegoś nowego i nas to nie wciągnie, to przynajmniej dowiemy się czegoś o sobie. A to zawsze jest cenna lekcja, na którą warto wydać czas i pieniądze.
Następne kroki
Zrezygnuj ze śmieciowej rozrywki. To ona jest największym złodziejem wolnego czasu. Jak pisał Pliniusz w swoim liście: “lepiej nie mieć żadnego zajęcia, niż być zajętym niczym”
Hobby nie powinno być na pokaz, nie musi być drogie ani wyrafinowane. Warto po prostu robić je dla siebie.
Nie bądź zapracowanym nudziarzem.
A tak prywatnie…
…a propos hobby to niedawno próbowałem lepienia z gliny. Dziwne uczucie - siedzisz przez dwie godziny w pokoju z innymi dorosłymi i lepisz co Ci przyjdzie do głowy. Nikt z nikim nie konkuruje ani się nie ściga. Cokolwiek wymyślisz, musisz zrobić to sam i skończyć dziś. Nie możesz spojrzeć w telefon, bo masz ręce oblepione gliną. Czujesz się trochę jak w dzieciństwie lepiąc z plasteliny, tylko każdy traktuje to na poważnie.
Ceramika raczej nie zagości na stałe w moim kalendarzu, ale polecam jako ciekawe doświadczenie :)