Skuteczne procedury i efekty internetowego postu - czyli w obronie znanych rozwiązań
W tym wydaniu przekonuję, aby docenić stare metody i nie dać się zmanipulować internetowi. Ruszajmy!
Procedura inwestycyjna i szpitalna checklista, czyli w obronie prostych rozwiązań
Postęp zawsze kojarzy nam się z czymś nowym. W medycynie liczymy na przełomowe odkrycia, a w transporcie na nowe formy poruszania się. Jednak są metody stare i sprawdzone, które dają bardzo dobre efekty bez konieczności wymyślania czegoś nowego.
Doskonałym przykładem jest tu historia szpitalnej izby przyjęć w Michigan, USA, którą rozpropagował James Clear. Tamtejszym lekarzom w kilka miesięcy udało się ograniczyć zakażenia pacjentów o 66% i zaoszczędzić 75 milionów dolarów na kosztach. Rewelacyjny wynik - czy osiągnięto go dzięki nowej szczepionce, przełomowemu lekowi albo sztucznej inteligencji?
Nie - wszystko za sprawą prostej checklisty. Początkowo nie dawałem wiary tej historii, bo wyglądała jak jedna z tych marketingowych bajek opowiadanych przez amerykańskich sprzedawców. Ale faktycznie - jest na ten temat praca naukowa i udało mi się dotrzeć do tego, co było na tej liście kontrolnej. I tam faktycznie nie ma żadnych przełomowych rzeczy, tylko czynności, które każdy lekarz znał, jak np. umycie rąk, dezynfekcja czy sterylne rękawiczki. Więcej na ten temat można znaleźć w książce “The Checklist Manifesto” (wydanej w Polsce jako “Potęga checklisty“), której autorem jest chirurg wykładający na Harvardzie. Poniższe wideo dobrze ją podsumowuje:
Ale zaraz…
Jakim cudem, ktoś kto ukończył medycynę, nie ogarnia tak prostych czynności jak mycie rąk? Dłuższy czas się nad tym zastanawiałem i sekret tkwi gdzie indziej. Wszyscy znamy te rozwiązania, ale o nich zapominamy. Albo celowo je ignorujemy. To, że wszyscy o tym wiedzą, nie znaczy, że wszyscy to robią.
Bo każdy wie, że trzeba nosić kask na rowerze, ale nie zawsze to robimy. I ten jeden raz wystarczy, aby nabawić się poważnego urazu podczas upadku. Każdy palacz wie, że z kolejnym papierosem zwiększa ryzyko swojej śmierci i swoich najbliższych, ale i tak pali. I nie pomoże ostrzeżenie drukowane na paczce. Każdy kierowca wie, że nie powinien prowadzić auta po alkoholu. Tylko w minionym roku pijani kierowcy spowodowali 1415 wypadków, w wyniku których zginęło 172 osób, a 1690 zostało rannych. A mówimy tylko o wykrytych przypadkach, a ilu udało się tym razem uniknąć odpowiedzialności?
Daj spokój, ja to znam
Wszyscy mamy tendencję do niedoceniania rozwiązań, które już znamy. Szukamy nowej diety, nowego programu do notatek czy nowych ćwiczeń fizycznych. Wiem to, bo sam się na tym łapię. Wszystkim nam się wydaje, że ktoś, kto odniósł sukces na pewno zna na to „jakiś sposób”. Trudno nam przyjąć do wiadomości, że mogą to być powszechnie znane metody, których po prostu trzeba się konsekwentnie trzymać.
Procedury inwestycyjne i życiowe
Checklista, którą powtarzamy kilka razy, staje się naszą procedurą. To po prostu sekwencja czynności, które muszą być wykonane w odpowiedniej kolejności.
Wiem, że słowo „procedura” nie kojarzy się dobrze. Ktoś, kto się ich trzyma to sztywniak i służbista. Jasne - ale sytuacja kompletnie się zmienia, gdy to MY SAMI tworzymy nasze procedury. Cały profesjonalny świat się nimi posługuje. Znajdziemy je w przemyśle, inwestycjach i wojsku.
Po co je robić? Głównie po to, aby:
działać, zamiast zastanawiać się, co mam robić
ulepszać to, co już robimy (a bez spisania jest to trudne)
ułatwić sobie życie
szybciej się wdrażać w nowe zadania
Z praktycznym zastosowaniem procedur pierwszy raz spotkałem się lata temu pracując w domu maklerskim Deutsche Banku. Ramy decyzji każdego członka komitetu inwestycyjnego były wyznaczane przez procedurę inwestycyjną. Dzięki niej wiedziałem jakie decyzje i kiedy (to bardzo ważne, o tym za moment) powinienem podjąć. Oczywiście były one dość mocno rozbudowane, zwłaszcza że opiniował je dział prawny i compliance.
Dziś sam posługuję się własną procedurą inwestycyjną, która określa w co i kiedy inwestuję. Dzięki niej wiem, kiedy powinienem kupować, a kiedy sprzedawać, których instrumentów finansowych się trzymać w danej sytuacji, a których unikać. Bardzo przydaje mi się to na co dzień, a szczególnie gdy przychodzi rynkowa panika lub hossa. Myślę, że każdy kto traktuje inwestowanie poważnie powinien mieć spisaną taką procedurę.
W życiu codziennym znajdziemy szerokie zastosowanie dla checklist i procedur, nie mówiąc już o własnym biznesie. Comiesięczne rachunki i przelewy, pakowanie się na urlop czy rozpoczynanie nauki nowych rzeczy z powodzenim można opisać procedurą, co zresztą sam robię.
Kiedy uruchomić procedurę
W większości przypadków nasze procedury same się uruchomią. Przykładowo gdy trzeba się spakować na wakacje to sięgamy po chcecklistę i pakujemy wszystko co wiemy, że będzie potrzebne. Są też procedury pasywne, które same się wymuszają okresowo, jak np. zebranie wszystkich PITów w marcu i zrobienie rozliczenia podatkowego. Albo regularne badania zdrowotne. Czasem jest to długa lista czynności do wykonania, a czasem tylko dwa-trzy kroki, o których zapominamy, bo rzadko je robimy.
Jeśli pęknie Ci opona w samochodzie, to wiesz, że musisz działać. Dzwonisz po pomoc drogową, albo jeśli masz koło zapasowe to uruchamiasz YouTuba i szukasz poradnika jak je zmienić :)
Ale większość procedur powinna wystartować, ZANIM wybuchnie przysłowiowy pożar. Na dietę musisz przejść, zanim przestaniesz się mieścić w spodnie. Do dentysty powinien pójść, zanim ukruszy się ząb. A szkolenie powinieneś zrobić, nim się zorientujesz, że Twoja wartość na rynku pracy spadła. I tak samo uważam, że wielu rzeczy powinniśmy się nauczyć, zanim będą nam potrzebne.
Dlatego cześć moich procedur jest uruchamianych przez tzw. kanarki w kopalni. Szczegółowo pisałem o nich w 49. wydaniu 52Notatki i zachęcam każdego, aby wrócił do tego artykułu.
Następne kroki:
Nie ignoruj prostych i znanych rozwiązań. Często są dużo lepsze niż wyrafinowane metody czy internetowe triki.
Jeśli cyklicznie powtarzasz te same czynności, to spróbuj je spisać w formie checklisty. Dzięki temu szybciej będziesz je wykonywał. Kolejny krok to próba ich uproszczenia i zautomatyzowania. Wiele rozwiązań technologicznych może nam w tym pomóc (przypomnienia w telefonie, automatyczne przelewy, pasywne inwestowanie, etc.).
Tworzenie procedur zabiera czas teraz, ale pozwala zaoszczędzić go w przyszłości.
Internetowy post przerywany
W sierpniu zrobiłem sobie wolne od mediów społecznościowych. Logowałem się tylko na kilka minut dziennie, żeby odpisać na wiadomości, zapowiedzieć nowe wydanie newslettera i na szybko coś odpowiedzieć. Taki post przerywany - mocno ograniczasz, ale nie do zera. O tym, po co robię te i inne wyzwania pisałem w tym artykule.
Z kolei cały miniony tydzień spędziłem na urlopie, nad polskim morzem. Wróciłem do social mediów, które dobrze się sprawdziły w promocji 52Notatki Sezon 1. Poniżej spisałem 5 wniosków, których nauczył mnie miesiąc postu przerywanego do mediów społecznościowych:
1. Tylko TERAZ
Media społecznościowe pokazują nam wyłącznie posty opublikowane w ostatnim czasie. Teoretycznie możesz wybrać ustawienie chronologiczne, ale każdy nowy wpis jest wyżej od starego. NOWE ma priorytet nad DOBRE, a to kompletne przeciwieństwo efektu Lindy’ego. Sprawdź sam - bardzo rzadko algorytm wyświetli nam coś starszego.
Najlepszy post jaki napiszesz i najpiękniejsze zdjęcie zostanie szybko zapomniane i przykryte przez fale nowych postów. Jeśli Internet to ocean wiedzy, to media społecznościowe są jak jego powierzchnia. Ślizgamy się po niej bez końca, ale nigdy nie zaglądamy w głąb.
2. Przypadkowy tłum
Media społecznościowe dają iluzję, że inni ludzie nas dostrzegają. W końcu nasze posty zbierają lajki i wyświetlenia, prawda? W rzeczywistości nikogo nie obchodzi co publikujemy, a każdy nasz post widzi tylko ułamek obserwujących i to przez pojedyncze sekundy.
Myślisz, że masz tam „fanów” albo „obserwujących”? Nie, większość z nich to przypadkowi ludzie, którym algorytm wylosował Twój post. Jeśli uważasz inaczej, to wyloguj się na 48h z mediów społecznościowych, a potem sprawdź, ile osób to w ogóle zauważy.
Zakład, że nikt?
3. Więcej kontrowersji
Algorytmy faworyzują posty, które wzbudzają najwięcej reakcji - czyli komentarzy i lajków. Prowadzi to do promocji kontrowersji, skrajności, dezinformacji i hejtu. W tych miejscach nie znajdziesz niczego wartościowego. Stracisz tylko energię i czas.
Najłatwiej to dostrzec na Twitterze, który otwarcie przyznał, że zmienił algorytm w tym kierunku. Co więcej, zaczęto płacić kontom, które robią największy zasięg. Więc można się spodziewać jeszcze więcej patologii i zalewu postów generowanych przez AI.
4. Skrajna nieefektywność
Wyobraź sobie, że wróciłeś z Islandii, gdzie zrobiłeś serię pięknych zdjęć. Kosztowało Cię to sporo pieniędzy i wysiłku, ale stworzyłeś coś unikatowego. A ja robię w 3 sekundy zwykłą fotkę mojego psa. I ja i Ty wrzucamy je na Instagram. Twoja praca jest o niebo lepsza od mojej, ale ludzie mogą zostawić nam takie same lajki i serduszka. Albo napisałeś miniesej na Twitterze, a ja opublikowałem tylko kilka słów - ponownie, użytkownik może nam obu dać tego samego lajka. Mimo że Ty zasługujesz na więcej. To skrajnie nieefektywne.
Co jakiś czas pojawiają się propozycje dodania nowego przycisku (superlike, goldenheart, etc.), który będzie można użyć tylko raz na dzień albo tydzień. Dzięki czemu można mocniej promować rzeczy, które wyjątkowo nam odpowiadają.
5. Pochopna ocena ludzi
Kiedyś napisałem na Twitterze komentarz o nieruchomościach. Nie był kontrowersyjny, nikogo nie obrażał. Ale nieznane mi konto zaczęło mnie pod nim atakować, jakbym mu matkę okradł. Zero merytoryki, same zarzuty personalne i pretensje. Pomyślałem - co za idiota szukający atencji. Nie wdaję się w takie dyskusje, więc sytuacja szybko przycichła i o niej zapomniałem.
Ale tydzień później jestem na sali, gdzie trwa debata o ekonomii. I widzę, że ta sama osoba jest na scenie w gronie panelistów. Po zakończeniu debaty podchodzę do niego, przedstawiam się i zagaduję w jakimś błahym temacie. Początkowo chciałem zapytać czy mnie kojarzy z Twittera. Ale widzę, że jestem dla niego obcą osobą (co jest prawdą), a na dodatek człowiek wypowiada się rozsądnie.
Co więc zrobiłem? Po kilku minutach pożegnałem się w miłej atmosferze, śmiejąc się w duchu z tej sytuacji. Do dziś nie wiem czy naprawdę nie wiedział, że rozmawia z osobą, którą kilka dni temu publicznie wyzywał, czy może udawał. Ale mam tu dwa wnioski:
Ludzie są uprzejmiejsi w prawdziwym życiu niż w sieci. Mam wrażenie, że Internet wzmacnia wszystkie złe cechy ludzkie.
Ocenianie człowieka po kilku wpisach (nawet tych krytycznych) prowadzi do błędnych wniosków, ale i tak ciągle to robimy.
99% treści, które widzimy w sieci są tworzone przez ludzi, których nigdy nie spotkaliśmy. Mimo to, szybko ich szufladkujemy i to bardzo skrajnie. Wydaje nam się, że kogoś znamy, bo przeczytaliśmy kilka jego słów. Media społecznościowe zmuszają nas do pochopnej oceny.
Wnioski mam, co zrobię dalej?
OK, przeprowadziłem na sobie eksperyment, spisałem wnioski - co z nimi zrobię?
Ten miesiąc postu przerywanego od mediów społecznościowych przekonał mnie, że chcę tam spędzać mniej czasu. Ale nie znaczy to, że będę mniej publikował. Po prostu będę rzadziej czytał wpisy innych, rzadziej zaglądał do komentarzy i mniej wdawał się w dyskusje. I tak dotrę do ciekawych treści, nie potrzebuję algorytmu, bo mam Internet zapisany w Excelu (naprawdę, już powstaje o tym artykuł :) ).
A nie lepiej wylogować się na zawsze?
Ktoś może spytać, po co w ogóle jestem w mediach społecznościowych, skoro mam o nich złe zdanie? Odpowiedź jest prosta - bo są największym źródłem ruchu dla tego newslettera. Większość z Was przyszła tu za sprawą Twittera, LinkedIna czy Facebooka. I jeśli chcę rozwijać 52Notatki, to muszę tam być. Myślę, że z czasem oddam obsługę wszystkich moich mediów komuś innemu, co zresztą robią wszystkie duże konta.
Następne kroki:
Metoda postu przerywanego sprawdza się w wielu obszarach. Jeśli chcesz z czegoś zrezygnować, to nie rób tego od razu na zawsze. Spróbuj przestać jeść słodycze przez tydzień, rzuć palenie na weekend albo wyloguj się z Internetu na jeden dzień.
Sztab ludzi pracuje nad tym, abyś wciągnął się w nieustanne scrollowanie telefonu. Aby było to łatwe i przyjemne. Żebyś widział to, co chce algorytm i za co płacą reklamodawcy. Musisz być tego świadomy.
Jak czytać 52Notatki Sezon 1
Przez cały tydzień paczki z książkami rozsyłały się po całej Polsce. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zdecydowali się na zakup! Chętnych zapraszam na tę stronę, gdzie są dostępne podpisane egzemplarze papierowe oraz ebook.
Całość składa się z 52 wydań newslettera i ponad 100 artykułów. Książka jest naprawdę napakowana treścią. Pytanie - jak ją czytać? Sugeruję, aby iść po jednym wydaniu - np. jedno dziennie albo co weekend. I wcale nie musi to być po kolei, bo większość wydań jest od siebie niezależnych. Lektura jednego zajmuje około 15 minut, stąd polecam iść pojedynczo.
Zachęcam też do zaginania rogów, zakreślania i wklejania zakładek, jeśli tylko coś będzie warte zaznaczenia. Autor też jest z tych, co piszą po książkach, mimo że wie, że pójdzie za to do piekła ;)
Zależy mi, aby każdy Czytelnik sięgał po tę książkę, dlatego regularnie będę odsyłał do konkretnych artykułów z Sezonu 1.
A tak prywatnie…
Pierwszy tydzień września spędziłem na urlopie nad polskim morzem. Z dnia na dzień widziałem jak zwija się biznes na Półwyspie Helskim. Ludzi jest dużo mniej, więc wiele sezonowych restauracji też się zamyka. Choć pogoda była doskonała, to na plaży pustki. Myślę, że za rok też tu wrócę, bo takie warunki idealnie mi pasują :)
PS Jeśli czytasz 52Notatki w ciekawym miejscu to prześlij mi zdjęcie mailem albo opublikuj w sieci. Nie musi być wyszukane ani artystyczne. Jestem po prostu ciekaw dokąd trafiają moje teksty :)