Jak poprawnie budować pewność siebie i moje ulubione podcasty
W tym numerze budujemy pewność siebie i słuchamy podcastów. Ruszajmy!
Jak poprawnie budować pewność siebie
Pewność siebie to ważna umiejetność. Ma ogromny wpływ na to, jakich zadań się podejmujemy, jak je wykonujemy oraz jak postrzegają nas inni. Podkreślam tu słowo „umiejętność”, bo moim zdaniem można ją zbudować i rozwinąć, jak niemal każdą inną umiejętność. Są ludzie, którzy w naturalny sposób są pewni siebie, tak samo jak są ludzie, którzy mają talent sportowy czy dar rysowania. Jednak zdecydowana większość przypadków wymaga nakładu pracy, bez względu na poziom talentu z jakim się rodzimy.
Co rozumiem przez pewność siebie?
To stan, w którym mamy wiarę, że uda nam się coś zrobić, nawet jeśli tego wcześniej nie robiliśmy. I że to, co już zrobiliśmy jest dobre, nawet jeśli nie ma sposobu, aby to jednoznacznie zmierzyć. Pewność siebie jest umiejętnością pasywną - ma się ją cały czas, a nie na zawołanie.
Są trzy główne źródła budowania pewności siebie.
Źródło pierwsze: słowa uznania od innych
„Wow, ale jesteś wysoki, powinieneś grać w kosza!”
„Ale masz super figurę, mogłabyś zostać modelką!”
„Masz lekkie pióro, może napiszesz książkę?”
Takie opinie usłyszane od innych budują naszą pewność siebie. Jest to szczególne ważne, gdy jesteśmy dziećmi i nastolatkami. Nawet jeśli nie planujemy zrobić żadnej z tych przykładowych rzeczy, to od razu czujemy się lepiej i zaczynamy wierzyć, że faktycznie jesteśmy do tego zdolni. Są tu jednak dwa problemy:
Po pierwsze: możemy nie mieć wizualnych predyspozycji. Jeśli ważysz 100 kg to nikt Ci nie powie, że byłbyś świetnym biegaczem, co wcale nie znaczy, że nie mógłbyś nim być. Jeśli jeszcze nigdy nic nie stworzyłeś albo nie pokazałeś innym swojej pracy to trudno oczekiwać, że ktoś nas za to doceni.
Po drugie: zewnętrzne opinie są uzależniające. Wiele osób nie potrafi ruszyć z miejsca, zanim nie zostaną zachęceni przez kogoś z otoczenia. Warto otaczać się ludźmi, którzy w nas wierzą, ale trzeba też robić rzeczy, które nie zyskują aprobaty naszych najbliższych.
2. Źródło drugie: wewnętrzna motywacja
Czy nam się to podoba czy nie, cały czas prowadzimy ze sobą dialog. Czy jest to kwestia decyzji o wstaniu z łóżka, wyborze dania w restauracji, ocenienie siebie patrząc w lustro przed wyjściem z domu czy podjęcie innej ważnej decyzji. Nasz mózg cały czas do nas mówi i nie zawsze są to miłe rzeczy. Co gorsza, na ten dialog wpływają rzeczy, które są poza naszą kontrolą. W momencie gdy piszę ten tekst za oknem pada, panuje półmrok i jest zimno. I już mi się nie chce dziś wychodzić z domu. Jest dopiero 18:00, a mi się wydaje, jakby była już noc i koniec dnia.
Nasze dyskusje wewnętrzne mają różny przebieg. W wielu przypadkach sami siebie skreślamy jako osoby, które na pewno nie podołają danemu zadaniu czy sytuacji. Innym razem próbujemy sami ze sobą argumentować, że może się udać „jeśli” i „gdyby”.
I jak w każdej dyskusji, warto mieć konkretne argumenty, które będą przemawiać za naszą tezą. Najlepiej dowody, twarde dane albo historie, które faktycznie się wydarzyły. I nie inaczej jest, gdy sami ze sobą rozmawiamy i zastanawiamy się czy jesteśmy w stanie coś zrobić. Tym sposobem przechodzimy do najważniejszego punktu:
3. Źródło trzecie: pewność siebie płynąca z osiągnięć
Zarówno, aby wygrać dyskusję z samym sobą czy zdobyć uznanie innych, potrzebujemy konkretnych i wymiernych osiągnięć. Są one najważniejszym elementem struktury pewności siebie i da się je budować, dosłownie cegiełka po cegiełce:
Nauczyłeś się podstaw angielskiego? Super, więc pewnie możesz się nauczyć podstaw każdego innego języka.
Przebiegłeś 10 kilometrów? Brawo, drugie tyle i masz półmaraton, a potem jesteś w połowie drogi do maratonu.
Wystąpiłeś na sali przed całą klasą czy zespołem z pracy? Gratulacje, stąd już prosta droga do większych wystąpień publicznych.
Za Tobą pierwszy udany dzień diety? Widzisz, a myślałeś, że nie wytrzymasz, teraz tylko musisz go powtórzyć.
Każdy mały kroczek, każdy mały sukces, każda porażka, która Cię nie pokonała i strata, która nie zniechęciła tworzą fundament naszej pewności siebie. Można go budować z dużych osiągnięć i z małych. Ba - wręcz trzeba, bo z wiekiem ta pewność siebie słabnie. Widzimy dawnego kolegę, który osiągnął dużo więcej od nas i zaczynamy się zastanawiać czemu nam się nie udało. Albo spotykamy kogoś, kto jest szybszy, sprawniejszy albo młodziej wygląda i zaczynamy w siebie wątpić. Bez budowania kolekcji osiągnięć przegramy z syndromem oszusta (ang. impostor syndrom), który karmi się naszą bezczynnością.
Chyba każdy zna kogoś, kto robi tak dużo rzeczy, że sami się dziwimy jak to możliwe. Poprzez zbudowaną pewność siebie, taka osoba jest w stanie siłą rozpędu robić kolejną rzecz i kolejną. Otwierać następny biznes, uczyć się kolejnego języka obcego czy zaczynać nową dyscyplinę sportową. Nawet jak się powinie noga to fundament pewności siebie jest tak duży, że wstają natychmiast na nogi a cały upadek obracają w nieistotną rzecz. Bo pewność siebie to nie tylko wiara, że nam się uda, ale też pewność, że jeśli odniesiemy porażkę, to nas ona nie złamie.
Największy problem mówców motywacyjnych
Największym powodem, dla którego nie ufamy ( a wręcz nie cierpimy) mówców motywacyjnych jest fakt, że wielu z nich niczego nie osiągnęło. Mają odwagę wyjść na scenę i z przekonaniem mówić innym jak żyć, ale sami niewiele w życiu zrobili. To samo dotyczy nas samych - trudno, aby inni uwierzyli w naszą pewność siebie, jeśli nic więcej za nią nie stoi. Koledzy w pracy nie będą słuchać naszych rad, jeśli nie mają poparcia w doświadczeniach i sukcesach. Nawet naszej rodzinie trudno będzie robić rzeczy do których ich namawiamy, jeśli sami nigdy czegoś podobnego nie robiliśmy.
Na temat motywacji piszę oddzielny artykuł i to bardzo nietypowy - połączę go razem z moimi przemyśleniami, dotyczącymi budowania odporności na skoki adrenaliny i stres.
Jak zrobić krzywdę własnym dzieciom
Temat budowania pewności siebie jest dla mnie ważny nie tylko dlatego, że sam jej potrzebuję, ale chciałbym, aby mój syn też ją wypracował.
Oczywiście, że jak każdy rodzic powtarzam mu, że może być kim chce, ale to za mało z mojej strony. Myślę, że rolą rodzica jest też stwarzanie sytuacji, w których dziecko może nabrać pewności siebie poprzez działanie i wyzwania. Każdy rodzic najchętniej obierałby dziecku jabłuszko ze skórki, odrabiał z nim lekcje i generalnie nie spuszczał z oka, byleby przypadkiem nie upadło. Tylko jak wtedy dziecko ma wierzyć w siebie, skoro za każdym jego osiągnięciem stali rodzice?
Dwa najgorsze sposoby na pewność siebie
Powyższe trzy metody budowania pewności siebie nie są jedynymi. Istnieją też sposoby, które można porównać do fastfoodów. Wymienię tylko dwa najgorsze:
Pierwszy: rzeczy kupione na pokaz
Patrz jaki jestem ważny, twardy i sukcesfulny - mam głośne auto, bluzę z wielkim logiem drogiej marki dla nastolatków, a mój Instagram to zdjęcia z drogich restauracji i egzotycznych wakacji.
Takie manifestowanie pewności siebie niestety działa i wielu ludzi daje się na to nabrać. Osoby, które tak robią są w pełni zależne od rzeczy, które mają. Nagle bez perfekcyjnego makeupu czują się brzydcy, bez ubrań od projektantów stają się cisi, a brak okazji do zrobienia kolorowych fotek sprawia, że się nudzą.
Tu aż się prosi, aby zacytować nieco już oklepane słowa z Fight Clubu, ale nadal aktualne:
„Ludzie kupują rzeczy, których nie potrzebują, za pieniądze, których nie mają, by zaimponować ludziom, których nie lubią"
Drugi: atakowanie innych
Codziennie chodzę ze swoim psem na dłuższe spacery i słucham podcastów (o tym za moment). Praktycznie zawsze, gdy spotykamy mniejsze psy, to te zaczynają szczekać. Przodują tu rasy typu Chihuahua, Pomeranian, West, które potrafią już z daleka wściekle ujadać, co wygląda bardziej zabawnie niż groźnie.
Podobnie robią ludzie, którzy czują się zagrożeni, gdy ktoś jest od nich mądrzejszy, ważniejszy czy lepszy w jakiejś wymiernej dziedzinie. Próbują wytknąć mu błędy, sprowokować do pomyłki czy podkreślić wady, jednocześnie skupiając na sobie uwagę. Jest to „atak” wyprzedzający, który działa odstraszająco, jak szczekanie małego psa.
Jeśli damy się wciągnąć do tej gry, to jesteśmy skazani na porażkę, bo właśnie zaatakowaliśmy małego słodkiego pieska, który „chciał się tylko pobawić”. W mediach społecznościowych znajdziemy tysiące osób, które próbują atakować innych, aby zbudować swoją pewność siebie. Im dana osoba robi więcej rzeczy, których można jej zazdrościć, tym większe jest to grono, najczęściej oczywiście anonimowe.
Czy to działa? Słabo - tacy ludzie oszukują samych siebie, że wygrali i na tej bazie budują kruchą pewność siebie, która pryska, gdy „wylogują się” z Internetu.
Dlaczego pewność siebie jest ważna?
Poprawnie zbudowana pewność siebie to praktyczna umiejętność, która pomoże nam wtedy:
gdy robimy coś większego, bardziej stresującego czy trudniejszego niż dotychczas i potrzebujemy wiary, że nam się uda,
gdy popadniemy w zły nastrój, wywołany porażką, impasem, wypaleniem, atakiem innych osób bądź innym czynnikiem,
gdy wydarzy się coś złego, będziemy musieli odpaść z wyścigu, zwolnią nas z pracy czy zostaniemy publicznie ośmieszeni. Wtedy możemy odwołać się do naszej zbudowanej pewności siebie i do konkretnych wydarzeń bądź osiągnięć, które są jej źródłem.
Następne kroki:
Buduj własną pewność siebie poprzez samodzielnie wypracowane osiągnięcia.
Nie muszą być duże i przełomowe, ważne, aby były różne i częste.
Małe psy szczekają na tych, których się boją albo nie rozumieją - najlepsze wyjście, to je ignorować.
Moje ulubione podcasty
Stali Czytelnicy wiedzą, że od lat jestem fanem podcastów, słucham ich po kilka godzin tygodniowo (głównie na spacerach z psem i w aucie). Kiełkuje mi też pomysł stworzenia własnego podcastu i myślę, że w tym roku z tym już ruszę.
Jakie podcasty lubię
Lubię podcasty z dziedzin, na których się nie znam, bo łatwiej przyswaja mi się w ten sposób nową wiedzę albo ją poszerza. I przede wszystkim długie, czyli trwające powyżej 30 minut, a najlepiej ponad godzinę. Dotyczy to zwłaszcza wywiadów - naprawdę niewiele da się wydobyć z kogoś w ciągu dwóch/trzech kwadransów. Jeśli jest to ktoś znany, to pewnie w tym czasie tylko powtórzy to samo, co mówił gdzieś indziej.
Oto moje ulubione anglojęzyczne podcasty, których regularnie słucham (o polskich zrobię oddzielny wpis):
Tim Ferriss Show - dla mnie numer jeden, jeśli chodzi o świat wywiadów. Najciekawsi goście, najlepsze pytania, prowadzący potrafi słuchać. Ferriss publikuje nieprzerwanie od 10 lat, średnio 1,4 odcinka tygodniowo. Ten podcast ma doskonale zrobione shownotes, czyli linki na stronie www do wszystkich poruszonych książek, artykułów, filmów i innych źródeł.
Huberman Lab - prowadzący ma wiedzę, której mi brakuje, czyli medyczną. Do tego potrafi ciekawie mówić i tłumaczyć trudne rzeczy w prosty sposób. Słucham go od niedawna i stale znajduję coś wartego uwagi.
Bankless - mój ulubiony zagraniczny podcast o świecie WEB3. Prowadzący bardzo dobrze go rozumieją i są nim pochłonięci. Jednocześnie produkują tak dużo materiałów (czasem 4-5 odcinków tygodniowo), że naprawdę jest w czym wybierać. Obowiązkowo słucham piątkowego cyklu Weekly Rollup.
a16z Podcast - podcast prowadzony przez jeden z najważniejszych i najlepszych funduszy technologicznych świata. Mimo, że to podcast korporacyjny to zawiera wiele ciekawych i wymagających tematów.
ToKCast - to mój ulubiony podcast o fizyce kwantowej, na który trafiłem, bo zainteresowałem się pracami naukowymi Davida Deutscha. Prowadzący początkowo skupiał się na omawianiu poszczególnych rozdziałów prac Deutscha, ale potem zaczął też nagrywać odcinki na inne tematy z tej dziedziny.
StarTalk Radio - bardzo dobry podcast popularnonaukowy, skupiony na obszarze kosmosu. Prowadzący, Neil deGrasse Tyson, to znany amerykański astrofizyk, popularyzator nauki i autor wielu książek w tej tematyce. Ma charakterystyczny głos, którego przyjemnie się słucha i też jest fanem prowadzenia dziennika.
This Podcast Will Kill You - podcast skupia się na kwestiach naukowych i historycznych, dotyczących rzeczy, które mogą nas zabić. Dosłownie - choroby, plagi, pandemie, klęski żywiołowe. Zacząłem ich słuchać w 2020 roku (zgadnijcie dlaczego) i regularnie wracam do co ciekawszych odcinków. I za każdym razem się dziwię, że ludzkość tak długo żyje na tej planecie :)
You’re Dead To Me - to komediowy podcast radia BBC, który na poważnie opowiada różne historyczne wydarzenia i zjawiska. Rewelacyjnie się go słucha w takiej formie. Dodatkowym plusem jest brytyjski akcent prowadzących, którego nie powstydziłaby się królowa. Do przetestowania polecam odcinek The History of Timekeeping oraz o prohibicji w USA.
Making Sense - jeśli ktoś na poważnie interesował się medytacją, to na pewno trafił na podcast Sama Harrisa oraz na jego aplikację. Ja słucham go falami, bo czasem jest po prostu za ciężki. Za to aplikacja staje się z czasem coraz lżejsza, bo Sam dodaje tam wielu nowych autorów, z różnych dziedzin. Temat medytacji kiedyś na pewno zagości w newsletterze, zwłaszcza że obrósł wieloma mitami i nieporozumieniami.
Jakich podcastów nie lubię
Jest jeszcze jeden powód, dla którego nie lubię krótkich podcastów. Wiem, że te wszystkie jingle i melodyjki są potrzebne, tak samo jak kilka słów o tym kim jest autor, o czym jest podcast i prośba, aby dać wysoką ocenę. Ale jeśli podcast trwa 25 minut i na początku każdego odcinka autor się przedstawia i puszcza melodyjki łącznie przez kilka minut, a na końcu zaprasza do ocenienia i znowu gra stały fragment, to naprawdę ciężko się tego słucha. Zwłaszcza, jeśli ktoś, tak jak ja, słucha po 3 odcinki jeden za drugim.
Netflix i inne tego typu platformy zawsze mają guzik „pomiń czołówkę” i myślę, że każdy podcast powinien mieć taką opcję.
Co mi polecasz na długą trasę do słuchania?
W przyszły weekend jadę na konferencję i czeka mnie podróż trwająca dobre 6 godzin. Przez ten czas pewnie będę czegoś słuchał - jeśli masz do polecenia dobry podcast, koncert albo audiobooka to poproszę o wiadomość :)
A tak prywatnie…
Miniony weekend spędziłem w Katowicach i Krakowie. Udało mi się dostać w dobrej cenie noc w hotelu Puro, który jest moją ulubioną butikową sieciówką w Polsce. Oprócz ciekawego wystroju lobby i nowoczesnych pokoi, cenię ich za to, że dają dostęp do kawy przez całą dobę. Dzięki temu tacy jak ja, co w weekendy też wcześnie wstają, mogą się jej napić jeszcze nim zaczną serwować śniadanie.