Cyfrowe zbieractwo to nowa epidemia, w której ja też biorę udział.
Pod pretekstem budowania “bazy wiedzy” gromadzimy setki informacji z Internetu. Zabiera nam to masę czasu, a jeszcze więcej tracimy na organizację i porządkowanie danych. I choć robimy to w dobrej wierze, to jest to ślepy zaułek, z którego trudno się samemu wydostać.
Mnie się udało i dziś podzielę się z Wami tą historią. Cała podróż ma 3 fazy:
Faza pierwsza: złap je wszystkie!
Internet jest pełen wiedzy i informacji, które są dla mnie jak skarby.
Na pewno mi się przydadzą, tylko nie wiem czy dziś, jutro czy za pięć lat. Dlatego na wszelki wypadek je zbieram. Bo przecież kiedyś chciałbym mieć podcast, więc warto zachować artykuł na ten temat. Północne Włochy wydają się fantastycznym miejscem na wakacje, więc zapiszę sobie adres bloga, prowadzony przez osobę, która tam mieszka. Pięć sposobów na niższe rachunki za energię. Nowe funkcje iPhona po aktualizacji. Najważniejsze ćwiczenia na dolną partię pleców.
To są autentyczne tematy, które mam pootwierane w tabach w przeglądarce. Płynę przez Internet zbierając rzeczy, które mogą mi się kiedyś przydać, ale teraz ich nie potrzebuję. To tak, jakby trafić na obiad w formie bufetu i tylko nakładać nowe rzeczy na talerze, ale nigdy ich nie zjadać.
Zapisuję się do newsletterów, subskrybuję kanały na YouTubie, robię screeny ciekawych fragmentów, zaznaczam teksty na Kindlu, eksportuję artykuły do pdfa, zapisuję ciekawe wykresy i dobre memy. Wszystkie one mogę mi się kiedyś przydać, więc muszę je zachować. Czuję się jak łowca Pokemonów, którego zadanie jest jedno: złapać je wszystkie.
Faza druga: wprowadzamy Najwyższy Porządek
Gdy masz już zebrane setki informacji, to ich ilość i różnorodność zaczyna Cię przytłaczać. Co wtedy zrobić?
Przechodzisz do fazy drugiej, czyli ich organizacji.
Zaczynasz tworzyć foldery, okienka, szufladki i kuwetki. Dodajesz im tagi i kolory. Łączysz je, grupujesz, linkujesz. Zaczynasz się zastanawiać czy mają być sortowane po źródle, tematyce czy może po dacie. Dodajesz zupełnie nowe klasyfikacje, które mają pomóc je uporządkować.
Z czasem masz tyle folderów i zakładek, że zaczynasz się w nich gubić. Łatwiej jest Ci znaleźć to samo jeszcze raz w Internecie, niż wśród swoich zapisanych plików i notatek. Dostrzegasz problem, czujesz frustrację i szukasz pomocy wśród specjalistów od produktywności. A Ci często mówią, że Twoim problemem nie jest cyfrowe zbieractwo, tylko zła metoda porządkowania informacji. I jak się domyślasz, oni znają tę właściwą.
Zaczynasz przebudowywać swoją bazę wiedzy pod tę popularną z Internetu. Specjaliści brzmią obiecująco, mają logiczne zasady, więc chcesz spróbować. Wprawdzie często wymaga to tworzenia folderów, w których nic nie ma, albo kolejnych rozbudowanych kategorii, ale się nie zniechęcasz. Przybywa Ci ton cyfrowych treści i trzeba coś z nimi zrobić.
Faza trzecia: cała nadzieja w AI i automatyzacji
Wprowadziłeś nowe systemy produktywności i zaczynasz kontrolować chaos zbieranych informacji. Warto było oglądać tutoriale i czytać poradniki na ten temat.
Dzięki temu możesz… gromadzić jeszcze więcej obrazków, filmików, artykułów i notatek. A rozwój asystentów AI i generatorów treści jeszcze bardziej napędza tempo Twojego cyfrowego zbieractwa.
Pojawiają się bowiem zupełnie nowe narzędzia. Dotąd Twoim problemem było zbieranie i katalogowanie notatek robionych w trakcie czytania książki. Teraz tę czynność zlecasz AI i dostajesz gotowe podsumowanie. Nawet bez ich czytania.
Wmawiasz sobie, że tak jest efektywniej, bo skonsumujesz ich dużo więcej. A złota zasada każdego cyfrowego zbieracza brzmi: im więcej, tym lepiej.
Idziesz dalej w las i zaczynasz używać Integromatu i Zapieru. Pobierasz pluginy do przeglądarki i integrujesz swój kalendarz, czytnik ebooków, maila i program do notowania. Dzięki jednemu kliknięciu dzieje się magia - program czyta dany dokument, robi z niego podsumowanie w punktach, eksportuje go do odpowiedniego folderu, a tam dodaje mu kolor i dedykowaną ikonkę. Na koniec dostajesz powiadomienie w telefonie, że robota wykonana, a chat-GPT pyta, co jeszcze może dla Ciebie streścić i uprościć. Magia!
Instalujesz sobie program Firefly, który nagrywa treści spotkań online, robi z nich notatki i wysyła wszystkim uczestnikom. Genialne - teraz w ogóle nie musisz słuchać co jest na callach, bo przecież będziesz miał z tego automatyczne notatki. Zupełnie jak na studiach, gdy jedna koleżanka notowała, a wszyscy od niej bezmyślnie kserowali.
Treści cyfrowych przybywa Ci w zastraszającym tempie, więc budujesz kolejny dashboard w Notion, który wszystko pięknie prezentuje. Oblicza ilość znaków i czas czytania, klasyfikuje i sortuje. Po wielu godzinach na jego dopracowanie i dopieszczenie kolorków możesz wreszcie odpocząć:
Brawo, stworzyłeś Frankensteina
Wszystko się dzieje bez Twojej kontroli. Jedno kliknięcie wyzwala serię skomplikowanych akcji, które wypluwają kolejne potworki. Stworzyłeś maszynę do zbierania i porządkowania cudzych pomysłów.
Wmawiasz sobie, że kiedyś wszystkie te notatki Ci się przydadzą i na pewno do nich sięgniesz. Że Twoja praca się zwróci, a poświęcony czas zaprocentuje.
Ale nie teraz, bo jesteś zmęczony i znużony. Musisz się „odmóżdżyć”, więc siadasz oglądać trzeci sezon serialu na Netfliksie albo przewijasz Youtuba. Zasłużyłeś, brawo Ty.
Ślepy zaułek
Przez lata w Internecie czułem się jak dziecko w sklepie ze słodyczami, które próbuje napchać każdą kieszeń cukierkami. A dzięki doświadczeniu wiedziałem dokładnie, gdzie są te najlepsze. W jednym z wydań newslettera nawet się śmiałem, że moja cyfrowa biblioteka zachowanych ebooków, artykułów, raportów i treści “na później“ jest tak duża, że mógłbym się odciąć na rok od sieci, a i tak miałbym co robić.
Ten artykuł to samodiagnoza problemu, z którym uporałem się ponad rok temu. Dzięki temu, że pochyliłem się nad cyfrowym zbieractwem, to potrafię się przed nim bronić. Kiedyś myślałem, że pomoże mi w tym ten newsletter i jak już napiszę pierwsze 52 wydania, to zacznie mi brakować tematów. Dziś już wszyscy wiemy, że się myliłem :) To jest wydanie numer #110, a pomysłów mam na co najmniej 10 do przodu.
Metodą prób, błędów i eksperymentów na samym sobie zbudowałem własny system pracy z internetową wiedzą. Znalazłem aplikacje i wypracowałem metody, które najlepiej się do tego nadają. A wszystko opiera się na tych generalnych zasadach.
Generalne zasady
Nie używaj narzędzi, które robią kreatywną pracę za Ciebie. Będziesz przez to tylko głupszy. To jak bezwiedne przepisywanie z tablicy do zeszytu. To Ty masz tworzyć, a nie AI.
Notatki pisz własnoręcznie - cyfrowo lub manualnie. Nie czytaj streszczeń i podsumowań. Wykonuj więcej głebokiej pracy, zamiast płytkiej.
Nie ma sensu zbierać tutoriali czy poradników dotyczących rzeczy, które szybko się przedawnią. To podwójna strata czasu, bo i tak będziesz musiał poszukać najnowszej wiedzy, gdy Ci będzie potrzebna.
Mózg jest doskonałym narzędziem do generowania pomysłów, ale słabym do zapamiętywania. Zapisuj wszystkie ważne rzecze, zwłaszcza te, które Ci się wydaje, że na pewno będziesz pamiętał.
Nie ma górnego limitu na dane. Bez względu na to, jak duży masz dysk twardy albo pakiet w chmurze, to i tak go zapełnisz. To sygnał, że pora zrobić porządki a nie kupić większy.
Zanim zaczniesz uczyć się nowego narzędzia, zadaj sobie pytanie, czy na pewno będziesz go używał. Często więcej czasu spędzamy na szukaniu i poznawaniu nowego systemu niż na jego faktycznym używaniu. Tracimy czas, a nasz problem pozostaje nierozwiązany.
Dopasuj narzędzie do siebie, a nie odwrotnie. Jeśli jego główną funkcją jest sama organizacja cyfrowej biblioteki, to musisz cofnąć się o krok i najpierw zrobić z nią porządek. Wyrzucić to, co jest niepotrzebne i określić granice.
Strzelanie do komara z armaty jest widowiskowe, ale nieskuteczne. Szukaj prostych rozwiązań. Zaawansowane narzędzia przydadzą się tylko w skomplikowanych projektach, w których bierze udział wiele osób. Zacznij od aplikacji systemowych (szczególnie jeśli pracujesz na Apple).
Dawniej brakowało nam informacji, dziś mamy ich nadmiar. Ich selekcja i umiejętność skupienia się na wąskim obszarze pozostają jedną z najbardziej niedocenianych umiejętności.
Ciąg dalszy nastąpi…
Nie chciałem tworzyć artykułu o metodach robienia notatek i gromadzeniu cyfrowej wiedzy bez szerszego kontekstu. Internet jest pełen takich porad, ale trudno z nich skorzystać nie wiedząc, jakie doświadczenie i cele miała osoba je pisząca. Dlatego zacząłem nietypowo, od spisania swoich błędów i lekcji jakie z nich wyciągnąłem.
Dalej mam w planie materiał o tym jak wygląda ten proces u mnie oraz jakich używam systemów, aplikacji i narzędzi AI. Stąd już teraz zapowiadam, że ciąg dalszy nastąpi.
Następne kroki:
Zwróć uwagę czy aby nie poświęcasz więcej czasu na zbieranie informacji niż ich konsumowanie. Nie ma sensu napychać talerza jedzeniem, którego nie będziesz miał czasu jeść.
Po co Ci to? Kiedy i do czego chcesz tego użyć? - to pytania, które zadaję sobie zanim zrobię jakąkolwiek notatkę. Nie ma sensu ich tworzyć dla samej sztuki notowania.
To, że maszyna porusza się szybciej od Ciebie nie znaczy, że masz przestać biegać i chodzić. Tak samo jest z Chatem-GPT i innymi asystentami. Ich rozwój nie powinien Cię zniechęcać do kreatywnej pracy.
A tak prywatnie…
Mój pobyt w Portugalii dobiega końca. Już teraz wiem, że był to dobry pomysł. Jedyne czego żałuję, to że nie spróbowałem tego zrobić wcześniej. Tak jak zapowiadałem, wyjazd zaowocuje kilkoma artykułami. Na pewno spiszę swoje wnioski z tego rybackiego eksperymentu oraz to, czego się dzięki niemu nauczyłem. Miałem tam więcej wolnego czasu, który spędziłem głównie na czytaniu książek i słuchaniu wartościowych materiałów. Ale największym plusem była możliwość odcięcia się od codziennego życia i możliwość spojrzenia z góry na to co za mną i przede mną.
Więcej już niebawem!
Post Scriptum: Instagram 52Notatki jest jedynym miejscem gdzie dodaję więcej materiałów z Portugalii. Najczęściej w formie relacji, które znikają po 24 godzinach. Jeśli Cię interesuje jak wygląda tam życie to zapraszam. W ten weekend mam zamiar napisać więcej o codziennych kosztach.
Post Post Scriptum: prace nad drukiem papierowej wersji 52Notatki idą pełną parą. Jak tylko się z nimi uporam, to siadam do podcastu 🎙️