To wydanie wygląda tak, jakbym znowu pisał tylko dla siebie.
Ruszajmy!
Sztanga w ruchu - czego o inwestowaniu nauczyła mnie wojna handlowa
Pilnuję się, aby na łamach 52Notatki nie komentować bieżących wydarzeń ani tematów, na które jest akurat moda. Ale ostatnie dwa tygodnie pozwoliły mi przypomnieć sobie o czymś ważnym w temacie inwestowania i chcę to sobie utrwalić pisząc ten artykuł.
Co się wydarzyło?
Administracja Donalda Trumpa zaczęła realizować obietnice wyborcze i ogłosiła wprowadzenie ceł na produkty importowane. Informacja ta została podana w sposób chaotyczny, z minimalnym vacatio legis i pominięciem niezbędnych szczegółów. Bez nich trudno jest oszacować skutki ograniczeń w handlu zagranicznym. Giełda bardzo nie lubi niepewności i niespodzianek, dlatego wywołało to silne spadki na Wall Street, które rozlały się na cały świat.
Akcje zaczęły gwałtownie tanieć, wartość dolara spadła, a koszt zadłużenia USA wzrósł - czyli w zasadzie każdy na tym tracił. Co gorsza, cała komunikacja była prowadzona w trakcie sesji giełdowych, co tylko napędzało giełdową panikę i zmienność. Już pojawiły się oskarżenia o manipulacje notowaniami i front running ze strony osób, które wiedziały wcześniej o dacie wprowadzenia ceł i ich skali. Wizerunek USA, jako dojrzałego i stabilnego rynku, gdzie politycy traktują inwestorów poważnie, został mocno nadszarpnięty.
Bieżąca sytuacja jest daleka od unormowania się. Amerykańskie cła to klasyczny casus belli, czyli pretekst dla reszty świata do wojny handlowej. Myślę, że dużo w tym temacie mówi reakcja Chin, które przyjęły wyzwanie i przechodzą właśnie do ofensywy. Wróćmy jednak do głównego tematu, czyli do odpowiedzi na pytanie:
Jaką lekcję wyciągnąłem z tych wydarzeń?
Jedną, ale bardzo ważną: Nie ma czegoś takiego jak „za duża” pozycja gotówkowa.
Jeśli czytałeś pierwszy sezon 52Notatki, to wiesz, że w inwestowaniu stosuję tzw. strategię sztangi. Maksymalizuję pozycje w dwóch skrajnych klasach aktywów (czyli najmniej i najbardziej ryzykownych). Równoważą się one na wzór sztangi, która po obu stronach ma założony taki sam ciężar. To przeciwieństwo tradycyjnego podejścia, w którym ryzyka portfela rozprasza się na różne klasy aktywów, alokując coraz mniej środków tam, gdzie zmienność jest największa.
Metoda sztangi doskonale się u mnie sprawdza. Daje mi dużą elastyczność i upraszcza proces decyzyjny. Stosuje ją też Nassim Taleb i Morgan Housel. Więcej na ten temat pisałem w #6 wydaniu zatytułowanym “Inwestujemy w sztangę, jak walczyć z prokrastynacją i jedna prosta idea” (to było dwa lata temu, ale każde słowo jest tam aktualne).
Takie podejście ma pewną nieoczywistą wadę: z czasem zbudujemy dużą pozycję gotówkową. Skoro inwestujemy tylko w skrajne aktywa, to musi się tam pojawiać. Ja gotówkę przechowuję głównie w obligacjach EDO i rozrzuconą po lokatach w różnych walutach. Jednak stali Czytelnicy wiedzą, że nie jestem fanem trzymania majątku w pieniądzach. Dlatego cały czas irytowało mnie to, że te środki nie zarabiają, tylko ledwie co bronią się przed inflacją (6-7% to obecnie poziom potrzebny, aby wyjść mniej więcej na zero). Kilkukrotnie kusiło mnie, aby dorzucić więcej ciężaru na drugą stronę sztangi, czyli do ryzykownych klas aktywów. Zwłaszcza, że w ostatnich 10 latach ta cześć portfela radziła sobie lepiej niż mogłyby sugerować historyczne dane.
Ale gdy przyszły spadki wywołane przez chaos wokół wojny handlowej, to nagle moja nadmierna poduszka gotówkowa przestała mi ciążyć i stała się użyteczna. Po pierwsze dlatego, że skutecznie zamortyzowała straty wartości portfela. Gdybym wcześniej przeważył się w akcjach, to dziś nominalnie mocniej odczuwałbym te spadki. A tak praktycznie ich nie wiedzę, bo giełdy nadal są znacznie powyżej poziomów mojej średniej ceny zakupu.
Po drugie: głęboka poduszka gotówkowa pozwoliła mi w dogodnym momencie dokupić więcej aktywów i skorzystać z rynkowej paniki. Nie minął nawet miesiąc od mojego wykładu na Invest Cuffs, gdzie ze sceny powiedziałem, że najlepsze, na co mogę liczyć w najbliższych latach, to głębokie spadki. I dokładnie coś takiego dzieje się teraz, dlatego zamierzam z nich korzystać.
A po trzecie: dała mi spokojny sen. Nie muszę codziennie śledzić notowań ani liczyć, ile danego dnia zarobiłem lub straciłem. Wiem, że media będą teraz podkręcać panikę do granic skrajności. To dla nich doskonały czas, bo rosną im zasięgi - każdy chce zobaczyć co się dzieje, co spadło i dlaczego. Moim zdaniem nie ma sensu śledzić newsów, czytać komentarzy do komentarzy ani próbować być mistrzem tradingu i na szybko otwierać pozycję. O ile nie mamy planu na wypadek spadków cen konkretnych aktywów, to tym bardziej nie powinniśmy ich podejmować w tak trudnym środowisku jak teraz.

Następne kroki:
Zadbaj o swoją pozycję gotówkową, niech rośnie.
Tak, jak już kiedyś pisałem, finanse osobiste nie muszą być racjonalne. A wręcz nie powinny być. Wzory, reguły i zasady, które dobrze sprawdzają się w zarządzaniu finansami przedsiębiorstw czy prowadzeniu funduszy inwestycyjnych, często są bezużyteczne lub nawet szkodliwe, gdy mówimy o inwestowaniu na własny rachunek.
Gdy na rynku dzieje się coś nietypowego, jest duża zmienność albo są ważne wydarzenia, to zawsze robię dla siebie notatki na ten temat. Dzięki temu mogę później do nich wrócić i lepiej zrozumieć reakcję rynkową i swoją własną. To kolejny powód, dla którego warto prowadzić dziennik.
Zdaję sobie sprawę, że rynkowa zmienność i wpływ polityki na giełdy może zniechęcać do lokowania tam swoich środków. Problem w tym, że w ten sposób wcale nie unikamy ryzyka, tylko je zwiększamy. Napisałem o tym oddzielny tekst zatytułowany Trzy ryzyka nieinwestowania.

Zmarnowany potencjał, czyli dlaczego gram słabym kartami?
“Dlaczego byliśmy tu tak krótko?”.
To pytanie zadał mi mój syn, gdy po miesiącu spędzonym w Japonii, wyjeżdżaliśmy z Tokio. W pierwszym odruchu chciałem mu wygłosić typowe ojcowskie kazanie o tym, że ja w jego wieku, to nawet nie byłem za granicą. Że nie zwiedzałem świata jak on i że miesiąc to nawet dla dorosłego nie jest “krótko“, a co dopiero dla 11-latka.
Ale coś mnie tknęło i zacząłem się głębiej zastanawiać nad jego pytaniem. Doszedłem do niepokojących wniosków, o których przed tygodniem wspominałem podczas webinaru o geoarbitrażu. Myślę, że ten temat zasłużył, aby go teraz rozwinąć.
Pytanie mojego syna (na które chłopak do dziś nie dostał odpowiedzi) ma dużo sensu. Bo dlaczego wyjechałem do Japonii TYLKO na miesiąc, skoro mogłem zostać tam pół roku, jak nie dłużej? Znalazłem kilka powodów, dla których musiałem wrócić do Polski, ale wszystkie były dość słabymi wymówkami, które mógłbym obejść, gdybym tylko chciał.
Idąc tym tropem doszedłem do wniosku, że nie używam swoich najcenniejszych aktywów. Oszczędzam je, choć nie wiem po co i na kiedy. Co gorsza, nic mi to nie daje, bo w ten sposób wcale mi ich nie przybywa. To trochę tak, jakbym dostał do gry bardzo dobre karty, ale trzymał je odłożone na stole, zamiast ich używać. Gram cały czas, ale głównie tymi najsłabszymi, tak jakby w obawie, że te mocne mogę stracić.
To nie ma sensu, bo słabymi kartami gra się trudniej i tylko o małe stawki. Część z nich dostałem od losu, na część sam zapracowałem - tylko po co, skoro ich nie używam? Na pewno dają mi komfort, że gdybym chciał, to mógłbym to zrobić, ale ta opcjonalność jest zbyt kosztowna. A na dodatek z czasem i tak zostaną mi zabrane, bo tak jak mówią Amerykanie: use it or lose it.
Ten temat od miesiąca nie dawał mi spokoju, więc postanowiłem zaatakować go z innej strony. Jeśli chcesz, możesz do mnie dołączyć, wystarczy, abyś tak jak ja, wykonał:
Jedno proste ćwiczenie
Wypisałem na kartce wszystkie “mocne karty” jakie posiadam. Co może nimi być? Wszystko, co daje Ci istotną przewagę w życiu, jest dla Ciebie cenne i uważasz je za swoje aktywa. Na przykład: własne mieszkanie, majątek o istotnej wielkości, praktyczne wykształcenie, dobra reputacja, zamożni rodzice, partner, który zarabia więcej od Ciebie, odchowane dzieci, pełne zdrowie, znajomość języków obcych, młody wiek, wsparcie bliskich osób, silny network, etc. Wybór należy do Ciebie. Ja wypisałem sobie 7 punktów, a trzy z nich to:
Zdrowie i dobra kondycja fizyczna - nie przyjmuję żadnych leków, nie ma żadnych dolegliwości i jestem w dobrej formie. Mogę robić dużo fizycznych rzeczy i znosić trudy podróży. Podobnie reszta mojej najbliższej rodziny.
Jestem niezależny od lokalizacji - mogę mieszkać i zarabiać z dowolnego miejsca na świecie. Wystarczy mi laptop i Internet, a nawet jeśli mi go zabraknie, to mogę przez istotny czas żyć z oszczędności i inwestycji.
Mogę pracować nad tym, co chcę - to bardzo mocna karta, bo przez całe zawodowe życie musiałem sprzedawać cudze produkty i usługi, nawet jeśli mi się nie podobały. Teraz mogę tworzyć tylko to, co sam bym chciał mieć, używać czy konsumować.
Idźmy teraz dalej, bo kolejny krok będzie wymagał więcej wysiłku. Pora określić, jak często i jak bardzo wykorzystuję każdą z moich silnych kart. Aby ujednolicić ocenę, użyłem skali od 1 (słabo i rzadko) do 10 (mocno i często).
Zdrowie - tu napisałem 6. Prowadzę wygodne życie i męczę się tylko na siłowni lub gdy pójdę pobiegać. Chodzę ciagle po płaskim terenie, mieszkam w bloku z windą, klimat w Polsce nie jest jakiś wymagający, żyje mi się tu komfortowo i bezpiecznie. Praca na komputerze przecież też nie jest obciążająca fizycznie.
Niezależność od lokalizacji - oceniam jego wykorzystanie na 4. Choć gdyby nie moje ostatnie wyjazdy, to dałbym sobie 1, czyli słabo i rzadko. Przeprowadziłem się do Warszawy lata temu, bo chciałem pracować w sektorze finansowym. Teraz, gdy już nie jestem na etacie, to ten argument kompletnie stracił rację bytu. Oczywiście, stolica ma dużo plusów, ale czy dziś wybrałbym to miasto, gdybym mógł zamieszkać w dowolnym miejscu w Polsce? Zdecydowanie nie.
Praca nad tym, co chcę - tu mam dylemat z oceną. Z jednej strony trzymam się swojej zasady, żeby robić tylko to, co faktycznie uważam za wartościowe. Przez 3,5 roku działania tego newslettera nie przyjąłem żadnej oferty reklamowej, bo zawsze dotyczyła produktów, których sam bym nie używał. Wolę skupić się na budowaniu 52Notatki i na własnych produktach. Dlatego tu dałbym sobie 10, ale… ciągle mam wrażenie, że robię za mało. A na pewno dużo mniej niż bym mógł. Już dawno zapowiadałem podcast, który do dziś nie wystartował, a przecież mam też inne plany. Wiec tutaj dałbym sobie 4. Średnia z tych dwóch ocen wychodzi 7 i taką tu przyjąłem.
W każdym z tych punktów chciałbym mieć 10, bo skoro mam silne karty, to powinienem dobrze i często je używać. Jak inaczej miałbym osiągnąć swój potencjał, skoro nawet nie korzystam w pełni z moich mocnych stron? Dlatego krok trzeci jest najtrudniejszy i wymaga odpowiedzi na następujące pytanie: co musiałoby się stać, aby zacząć mocniej grać każdą z tych kart? Co by mnie zmotywowało albo zmusiło, abym je dużo cześciej wykorzystywał?
Na pewno w każdym przypadku zadziała wizja utraty tej karty. Przykładowo: każdy by bardziej korzystał z dobrego zdrowia, gdyby wiedział, że za rok je straci.
Potencjalnych odpowiedzi jest znacznie więcej, a te, których ja udzieliłem, tym razem zachowam dla siebie. Zachęcam, aby każdy sam je wypracował, bo to dobre i trudne ćwiczenie. A jak wiemy tylko trudne rzeczy dają satysfakcję.
Następne kroki:
Spróbuj przejść przez moje ćwiczenie, tymi samymi etapami co ja. Jego wyniki warto zapisać i wrócić do nich za kilka miesięcy. W ten sposób będziesz mógł ocenić, co się zmieniło - i w jakim kierunku.
52Notatki Sezon 3: wysyłka za tydzień
Dobre wieści - mam informację od drukarni, że zaraz po świętach książka 52Notatki Sezon 3 będzie gotowa! Jak tylko trafi do magazynu, to jadę podpisać wszystkie egzemplarze i możemy ruszać z wysyłką. Zależy mi, aby książki doszły do Was przed majówką, więc jak dobrze pójdzie, to wysyłka ruszy już w piątek 25 kwietnia.
Przypominam, że przygotowałem szereg bonusów, aby umilić Wam oczekiwanie i podziękować za Wasze zaufanie. Są nimi:
Bonus #1: Artykuł o 5 błędach finansowych, przez które dziś mam znacznie mniej pieniędzy niż mogłem mieć. Ten tekst zawiera moje prywatne doświadczenia, obserwacje i wnioski. Uprzedzam, że nie chodzi o podstawy typu brak poduszki bezpieczeństwa, unikanie ryzyka czy zbyt późny start z inwestowaniem, bo to już omawiałem na łamach 52Notatek.
Bonus #2: Webinar o geoarbitrażu, na którym opowiadam jak zorganizowałem sobie życie i pracę z drugiego końca świata. Dzielę się moimi doświadczeniami zebranymi podczas dwóch miesięcy w Tajlandii, Hong Kongu i Japonii. Podaję konkretnie jak się do tego przygotowywałem, co musiałem zmienić i jak organizowałem sobie dzień pracy. Opowiadam o zaletach, wadach i kosztach. Z tego webinaru skorzysta każdy, kto chciałby spróbować żyć i pracować w podróży po świecie. Link do nagrania otrzymasz zaraz po zakupie książki.
Bonus #3: Listę polecanych przeze mnie książek, z czterech kategorii: biznes, finanse, rozwój i proza. To pozycje, które cenię najbardziej i które chętnie przeczytałbym drugi raz. Lista zawiera opis i uzasadnienie mojego wyboru i jest regularnie aktualizowana.
Po resztę szczegółów zapraszam tutaj. Te bonusy są rozsyłane od razu po dokonaniu zakupu. W planach jest jeszcze sesja pytań i odpowiedzi - ale myślę, że na tym się nie skończy. Dla tych z Was, którzy oczekują więcej, będę miał więcej.

A tak prywatnie…
A propos Japonii - zrobiłem tam tysiąc zdjęć, ale to jest jednym z moich ulubionych. Mały dom w bocznej uliczce w dzielnicy Harajuku w Tokio i stary samochód na podjeździe. Może jestem prostym człowiekiem, ale naprawdę mógłbym tak żyć na co dzień :)
🤫