Przepis na niezależność finansową, czyli jak stworzyć życie, od którego nie chcesz uciec
To wydanie jest poświęcone tematowi, o którym gentelmani ponoć nie rozmawiają. Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Ruszajmy!
Przepis na niezależność finansową, czyli jak stworzyć życie, od którego nie chcesz uciec
Nie wierzę w istnienie „wolności finansowej”. To chwytliwy slogan używany przez sprzedawców szkoleń, kawalerek na wynajem, gotowych biznesów czy produktów finansowych. Jeśli widzisz artykuł czy wideo, który opowiada o wspaniałych zaletach wolności finansowej to bądź pewny, że na jego końcu znajdziesz link do kupienia jakiegoś produktu. Może jestem zbyt surowy, ale Internet jest pełen straganów sprzedających wolność finansową na każdą kieszeń - od ebooków za parę złotych po biznesy za miliony.
Dlaczego uważam, że wolność finansowa nie istnieje? Dwa powody:
Pierwszy: z samej definicji, wolność ma niewiele wspólnego z pieniędzmi i nie można jej kupić ani sprzedać.
Drugi: w dzisiejszych czasach nie da się być wolnym od pieniędzy. Naprawdę trzeba mieć wielomilionowy majątek, aby zabezpieczyć wszystkie ewentualne wypadki oraz każdą zachciankę. Ale wtedy tym bardziej nie będziemy wolni od pieniędzy. One mają własną grawitację i wpływają na nasze życie równie mocno, gdy ich nie mamy, co w sytuacji, gdy je mamy.
Oczywiście, że lepiej jest płakać w Ferrari niż w podmiejskim autobusie, ale to nie jest dyskusja o tym czy warto mieć dużo pieniędzy. Bogaty nie zrozumie biednego (i vice versa), ale duża ilość pieniędzy nie jest gwarancją szczęścia ani tym bardziej wolności.
Czy za 20 milionów dolarów kupimy wolność?
Idea „wolności finansowej” sprzedawana w Internecie zakłada, że odpowiednio wysoka suma pieniędzy kompletnie odmieni nasze życie. Wreszcie rzucimy pracę, której tak bardzo nie lubimy, pojedziemy na wakacje, o których marzymy od dawna i kupimy wszystkie te rzeczy, których tak nam brakowało. Wszystko to zajmie nam kilka miesięcy - co dalej?
Idea „wolności finansowej” doskonale trafia do ludzi, którzy nie są zadowoleni ze swojego życia.
Poniżej mamy historię takiego człowieka, który znudzony swoją pracą sprzedał udziały w biznesie za 20 milionów dolarów. Po kilku miesiącach euforii, spania do 12:00, podróży i zakupów popadł w marazm i depresję, a obecnie jest w trakcie terapii:
„Zajmę się tym na emeryturze”
To mindset, który często można spotkać i łatwo samemu w niego wpaść. Zakładamy, że teraz jest okres pracy albo nauki, oddajemy się jej maksymalnie, a rzeczy takie jak hobby, podróże czy sport zostawiamy sobie na emeryturę. Do tego dochodzą też umiejętności umysłowe, które odkładamy „na starość”, typu nauczenie się grania na pianinie, innego języka czy czytanie książek.
Problem w tym, że jeśli ktoś nie podróżował przez całe życie to nagle nie stanie się obieżyświatem w wieku 60 lat. Ktoś, kto nie dbał o kondycję fizyczną oraz o aktywność umysłową nie będzie w stanie nagle się jej podjąć. Nie zacznie z automatu grać w golfa po pięćdziesiątce ani delektować się francuską poezją. Nie zaczniemy się na zawołanie interesować różnymi nowymi rzeczami tylko dlatego, że będziemy mieć więcej czasu.
Wiem coś o tym, bo tkwiłem w takim mindsecie ponad dekadę i nie do końca jestem pewny czy udało mi się z niego wyjść. Ratowało mnie to, że przez moje życie przewijał się amatorski sport, który zresztą staje się coraz ważniejszy, im jestem starszy. Na niego praktycznie zawsze znajdowałem czas, a jego brak był dla mnie umierającym kanarkiem w kopalni, sygnałem, że coś robię nie tak. Ale zawsze był to sport, który miał pomóc mi utrzymać formę (siłownia i bieganie), a nie taki dla przyjemności w stylu golfa czy jazdy autem po torze.
Natomiast kwestia dodatkowych zainteresowań i hobby kompletnie u mnie leżała przez wiele lat. Praktycznie wszystko co robiłem po pracy i tak prowadziło do zarabiania pieniędzy albo stawania się lepszym w jakiejś dziedzinie. Mógłbym powiedzieć, że pasjonuję się inwestowaniem, ale gdyby nie chodziło w nim o pomnażanie pieniędzy, to nigdy bym się tym nie zainteresował. Nie czytam książek tylko dlatego, że lubię, ale po to, aby wyciągnąć z nich jak najwięcej nauki.
Zabawnym przykładem jest mój wyjazd na spotkanie z Warrenem Buffettem w 2018 roku. To miała być po prostu wakacyjna wyprawa do USA, żeby pozwiedzać, zrobić sobie kilka zdjęć i czegoś się dowiedzieć. Pół roku póżniej pisałem już książkę o Buffetcie, której publikacja przełożyła się na stworzenie własnego wydawnictwa i wydanie kilku anglojęzycznych tytułów.
W czym problem? W tym, że jeśli wszystkie moje zainteresowania będą związane tylko z zarabianiem, to przestanę je robić, jak tylko będę miał wystarczająco dużo pieniędzy. Będę jak ten gość z przykładu wyżej, który ma kupę kasy w banku, a mimo to nie wie, jak je spożytkować, bo całe życie tylko pracował. Praca nad sobą w tym obszarze to element, który stoi wysoko na liście moich priorytetów, ale wróćmy do tematu samych pieniędzy.
Gruby barista
Za pieniądze nie kupimy sobie wolności, ale możemy dzięki nim zbudować niezależność. Kilka prostych przykładów:
- Jeśli stać nas na samochód, paliwo i opłacanie parkingu, to do pracy możemy jeździć autem - jesteśmy niezależni od komunikacji miejskiej.
- Jeśli stać nas na prywatne leczenie, to jesteśmy niezależni od kolejek i limitów w publicznej ochronie zdrowia.
- Jeśli mamy oszczędności na kilka miesięcy, to możemy zrezygnować z obecnej pracy i poszukać innej, jesteśmy niezależni od bieżącej wypłaty.
Jest wiele poziomów i rodzajów niezależności, które stopniowo możemy pogłębiać. Wiele z nich da się dosłownie kupić za pieniądze, w przeciwieństwie do wolności.
Dobrym przykładem dążenia do takiej niezależności jest filozofia FIRE, w szczególności odmiana zwana Barista. Klasyczne FIRE polega na tym, aby przyciąć mocno koszty życia i jednocześnie maksymalizować zarobki. Musi to trwać aż do momentu, gdy będziemy mieć zebrane wystarczająco dużo pieniędzy, żeby móc rzucić pracę. Zazwyczaj jest to równowartość naszych rocznych wydatków pomnożonych przez 25.
Taka opcja do mnie nie przemawia z dwóch powodów:
- nie chcę tyrać przez kilkanaście lat oszczędzając na wszystkim (choć przyznaję, że w przeszłości tak robiłem),
- chcę mieć satysfakcjonującą, pożyteczną i ciekawą pracę, a nie uciekać od etatu jak od uosobienia zła.
Skrajnym przykładem FIRE jest wersja FAT, gdzie przechodzimy na emeryturę dopiero wtedy, gdy mamy naprawdę dużo pieniędzy na koncie, a nie gdy tylko zaczną one pokrywać nasze niskie koszty życia. Sprzedaż firm za 20 milionów dolarów jest na pewno przykładem FAT FIRE, ale umówmy się - na świecie jest naprawdę mało ludzi, którym będzie dane dojść do takiego poziomu.
Osobiście najbliższa jest mi wersja Barista FIRE, polegająca na tym, że pomimo sporych oszczędności nadal pracujemy na pół etatu w miejscu, gdzie nie ma dużo stresu ani wysokiej odpowiedzialności. Czyli przykładowo w kawiarni jako barista. Dzięki temu zyskujemy stałe (choć niskie) przychody, ubezpieczenie zdrowotne, a resztę finansujemy z innych dochodów bądź inwestycji.
Bo niezależność nie oznacza, że przestaje się w ogóle pracować. To sytuacja, w której wykonujesz pracę, którą lubisz, z ludźmi, których lubisz, w wybranym przez siebie czasie i tak długo, jak chcesz. Czasem sobie myślę, że kiedyś serio zatrudnię się w tej kawiarni, do której jeżdżę co weekend na kawę, ale tylko na poranną zmianę ;)
Przepis na niezależność finansową
Istnieją sprawdzone i działające sposoby na to, aby budować i pogłębiać naszą niezależność finansową. Wiem, bo sam ich cały czas szukam.
Oto najważniejsze z nich:
1. Zarabiaj więcej niż wydajesz
Wbrew pozorom to bardzo trudna umiejętność. Apetyt zawsze rośnie w miarę jedzenia i to, co dziś wydaje się sufitem, po paru latach może stać się podłogą.
2. Nie polegaj na jednym źródle dochodu
Amerykanie mówią „two is one, one is none”. Uzależnienie się od jednego źródła dochodu jest najgorszą możliwą opcją, nawet jeśli jest to super płatny etat z 3 miesięcznym wypowiedzeniem, albo bogaty klient płacący z góry za pół roku.
3. Zbuduj umiejętności rynkowe
Czyli takie, które możesz sprzedać w wielu różnych firmach, a nie tylko w jednej. A najlepiej, gdybyś mógł je wykonywać we własnej firmie.
4. Przestań wymieniać czas na pieniądze
Bardzo trudne do zrobienia, zwłaszcza jeśli jesteś w czymś dobry, a ludzie chcą Ci zapłacić, abyś to robił. Tutaj z pomocą przychodzi inwestowanie pieniędzy, bo to proces działający nawet wtedy, gdy śpimy.
5. Rozwijaj sieć zaufanych relacji
W Polsce „po znajomości” kojarzy się z wciskaniem znajomego bez kompetencji na dobrze płatne stanowisko. Nawet jeśli nadal tak się dzieje, to dobre znajomości wyglądają zupełnie inaczej. Chodzi o znanie ludzi o wysokiej specjalizacji w określonych dziedzinach, którzy mogą nam pomóc (albo my im). Bycie taką osobą oraz poznawanie ich to bardzo ważna umiejętność, którą warto pielęgnować przez całe życie.
6. Bonus: pracuj kiedy i gdzie chcesz
Jeśli masz pracę, którą możesz wykonywać z dowolnego miejsca na świecie to już praktycznie wygrałeś.
Żaden z powyższych punktów nie dzieje się z dnia na dzień, a tym bardziej po kupnie szkolenia, ebooka czy produktu finansowego. Wiem, że każdy by chciał zjeść magiczną tabletkę i dzięki niej być szczupłym i pięknym, zamiast katować się na siłowni i dbać o dietę. Tak samo jak każdy chciałby magicznej formuły na mityczną wolność finansową. I dlatego to się sprzedaje, choć tak naprawdę nie istnieje.
Następne kroki:
Jeśli chcesz wejść w polemikę ze stwierdzeniem, że „wolność finansowa nie istnieje” to najpierw spróbuj zdefiniować czym ona jest dla Ciebie. Czy dzieci są wolne finansowo? Albo więźniowie? I ile pieniędzy potrzebowałbyś, aby być „wolnym”? Milion? Może miliard? Gdzie jest granica?
Jaki poziom niezależności dałby Ci największy wzrost satysfakcji z życia? Warto to przemyśleć przy okazji przełomu roku.
5 poziomów zamożności - czy jesteś na właściwym?
Doskonałym uzupełnieniem do powyższego artykułu będzie tekst o pięciu poziomach niezależności. Już kiedyś poruszałem ten temat w newsletterze, ale warto go odświeżyć.
Jesteśmy zaprogramowani przez społeczeństwo, aby mieć coraz więcej, ale nigdy wystarczająco. I jest to źródło wielu problemów, które mają ludzie na każdym poziomie zamożności. Jak ocenić czy jesteśmy zamożni bez porównywania się do członków rodziny, sąsiadów albo znajomych? Spróbujmy posłużyć się poniższą klasyfikacją:
Poziom 0 - Beznadziejna sytuacja
Jesteś mieszkańcem kraju trzeciego świata, uchodźcą, ofiarą wojny domowej. Nie masz stałego dostępu do wody pitnej, ani dachu nad głową. Najgorsza możliwa sytuacja. Aby się z niej wydostać potrzebujesz astronomicznych ilości szczęścia. Jeśli czytasz ten tekst, to nie jesteś na poziomie 0, mimo że są w nim miliony osób na świecie.
Poziom 1. Biedny i zarobiony
Każdego dnia walczysz o to, aby związać koniec z końcem. Pieniądze zawsze są problemem, bez względu czy chodzi o 50 zł czy o 500 zł. Gdy wracasz z pracy do domu to nie masz siły, aby robić cokolwiek innego niż oglądanie telewizji i internetu. Z zazdrością patrzysz na drogie samochody na ulicy i zastanawiasz się „skąd oni wzięli na to pieniądze”. Nie możesz zmienić pracy, bo nie masz kwalifikacji ani doświadczenia. Nie możesz ich zdobyć, bo nie masz czasu, aby się uczyć ani oszczędności, które mógłbyś w siebie zainwestować. Błędne koło biedy, często przenoszonej z pokolenia na pokolenie.
Poziom 2. Klasa średnia
Pracujesz dużo, masz mieszkanie na kredyt, samochód i trochę oszczędności. Dzięki kredytom możesz dostać większość rzeczy, których potrzebujesz, ale długi będziesz spłacał latami. Według badania CBOS z 2020 roku z klasą średnią utożsamia się aż 77 proc. Polaków. Są tu ci, co zarabiają 5 tys. miesięcznie i 25 tys. miesięcznie. Mentalnie to jest już komfortowy poziom, nie jesteś biedny, korzystasz z większości udogodnień dzisiejszego świata, ale większe wydatki sprawiają problem.
Poziom 3. Sporadyczny luksus
Górny przedział klasy średniej stać na więcej niż resztę tej grupy. Można jeździć nowym SUVem, kupić zegarek za kilkanaście tysięcy albo wyskoczyć na zagraniczne wakacje. To jednorazowe luksusy, które odróżniają od innych, ale nadal musimy liczyć się z pieniędzmi. To bardzo komfortowy poziom, bo odzyskujesz część swojego czasu, który możesz przeznaczyć na dalszy rozwój, inwestowanie czy po prostu rozrywkę. Dzięki przedmiotom możesz sygnalizować swój status w społeczeństwie, a osoby z poziomu 2 patrzą z zazdrością. Nie wiedzą, że jesteś narażony na dwie śmiertelne choroby - hiperinflację kosztów życia oraz stan „ja już nic nie muszę”.
Poziom 4. Lambo
Jesteś w top najbogatszych ludzi w danym kraju. Możesz nie tylko kupić sobie nowe Lambo, ale też nie przejmować się tym, że pali 30 litrów na 100km. Nie masz pojęcia ile kosztuje chleb czy karton mleka, ale wiesz, ile kosztuje lot prywatnym samolotem do Paryża i nocleg w apartamencie prezydenckim w Hiltonie. Ty i Twoje dzieci nigdy nie będą musiały pracować dla pieniędzy. Jeśli sam zapracowałeś na te pieniądze, to twój sukces zawodowy jest inspirującą historią, ale też jest nie do powtórzenia przez inne osoby. Gratuluję, jesteś w 0,001% ludzkości.
Poziom 5. „Mam wystarczająco”
Nie, poziom „Lambo” nie jest najwyższy. Seneka powiedział kiedyś, że „nie jest biednym ten kto ma mało, lecz ten, kto ciągle pragnie więcej”.
Na każdym z niższych poziomów zawsze będziesz miał mniej pieniędzy od tego, który ma ich „wystarczająco”. Poziom piąty jest abstrakcyjny, tym trudniejszy do zdobycia, im biedniejszy byłeś w dzieciństwie i im bogatszy jesteś dzisiaj. Nie jest związany z konkretną wysokością zarobków i można go osiągnąć już od poziomu 3. Przypływ pieniędzy nie sprawia, że zaczynasz dużo więcej wydawać albo rzucasz dotychczasową pracę. Poziom 5 to ostatni, maksymalny poziom, do którego moim zdaniem dociera mniej ludzi niż do czwartego, mimo że nie potrzebujesz odnieść mega sukcesu zawodowego.
Warto sobie uczciwie odpowiedzieć na jakim jest się poziomie i czy jest się z niego zadowolonym. Bo może wcale nie ma potrzeby, abyśmy dążyli do „Lambo”?
A tak prywatnie...
Podsumowując miniony rok i tworząc plan na kolejny spisałem sobie 5 generalnych zasad, którymi chciałbym się kierować w kolejnych 12 miesiącach. Pierwsza z nich brzmi: stwórz życie, od którego nie będziesz chciał uciec.
W praktyce oznacza to sytuację, w której nawet przy wygranej w lotto niewiele bym zmienił, oprócz jakichś dodatkowych wakacji, zmiany samochodu czy spłaty kredytu. To wcale nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać, zwłaszcza jeśli nasze życie jest ustawione w tryb odkładania rzeczy na emeryturę i nierównomiernego rozwoju. Łatwiej jest się skupić na jednym z kluczowych obszarów (są cztery: zdrowie, rodzina, majątek, wiedza) niż iść równolegle. Ale na końcu jesteśmy tak silni, jak nasze najsłabsze ogniwo.
Drugą z tych pięciu zasad są słowa Morgana Housela: „Wolność jest nagrodą za życie pełne przeciwności”. Dlatego nadal będę szukał dyskomfortu w 2023 roku, tak jak pisałem w jednym z wakacyjnych miesięcy. I wszystko wskazuje na to, że będę go miał pod dostatkiem w 2023, więc jeszcze nie czas na Barista FIRE :)
PS: To jest ostatnie, pięćdziesiąte drugie wydanie 52Notatek. Za tydzień wyślę krótkie podsumowanie oraz dalsze plany co do newslettera. Do tego czasu będę ładował baterie w trybie offline.