Jak wybrać właściwy stolik, lista "nie chcę, ale muszę" i rucking, czyli idziemy z ciężkim plecakiem
Dziś zagramy w karty o nasze życie. Ruszajmy!
Teoria pokerowego stolika
Ciężka praca to za mało, żeby być bogatym. Jest ważnym elementem, ale sama nie wystarczy. Trzeba wiedzieć co robić, z kim i kiedy. I w tym pomoże nam teoria pokerowego stolika.
Selekcja stolika
Co jest decydującym czynnikiem sukcesu w pokerze?
Duże doświadczenie, doskonała pamięć czy umiejętność liczenia w pamięci? Nic z tych rzeczy - najważniejsze jest to przy jakim grasz stoliku. Jeśli stawki są tam niskie, to niewiele zarobisz, nawet będąc wybitnym graczem.
W życiu jest pełno zawodów, w których nawet najlepsi - i najciężej pracujący - po prostu zarabiają mało. Dlatego tak ważne jest, aby siadając do stolika wiedzieć ile w ogóle można przy nim wygrać. Bo jeśli spędzimy pięć lat studiów przygotowując się do zawodu, który płaci mniej niż myśleliśmy, to czeka nas duże rozczarowanie.
Jednak najgorsza możliwa opcja jest wtedy, gdy nie dość, że gramy o małe stawki, to jeszcze robimy rzeczy, których nie cierpimy. Wtedy nasze dorosłe życie zmieni się w wegetację w oczekiwaniu na weekend i kilka dni urlopu w roku. Świat jest pełen osób, które umierają w wieku 25 lat, tylko czekają z pogrzebem do 70.
Rozwiązanie jest jedno
Rozwiązaniem takiej sytuacji jest zmiana stolika na taki, przy którym można wygrać więcej. Problem w tym, że tam poziom gry jest znacznie wyższy, bo inni bystrzy ludzie wpadli na ten sam pomysł. Nawet jeśli przy swoim stoliku byłeś mistrzem gry, to tu nagle stajesz się co najwyżej średniakiem.
Dlatego moim zdaniem trzeba zmieniać stoliki stopniowo, przechodząc od niskich stawek do coraz wyższych. Wymaga to dwóch trudnych umiejętności:
gotowości do ciagłego uczenia się nowych rzeczy,
oswojenia z dyskomfortem płynącym ze zmian.
Trzeba znaleźć grę, w której mamy szansę wygrać, ale tylko jeśli naprawdę mocno się postaramy. Da nam to dodatkową satysfakcję, która jak wiemy płynie z robienia rzeczy trudnych.
Jeśli będziemy najgłupszą osobą w pokoju, to najwięcej się tam nauczymy. Jednak z czasem musimy być w stanie dorównać tam innym, bo inaczej się ośmieszymy. Celem jest jak najszybsze zrobienie postępów i dokonanie zmiany stolika, zanim wpadniemy w pułapkę komfortu.
Jaki jest idealny stolik?
Na grę przy którym stoliku warto poświęcić życie? Są dwa typy idealnych miejsc do gry:
Pierwszy to stolik, przy którym potencjał wygranej jest nieograniczony. Moim zdaniem takie warunki spełnia prowadzenie własnego biznesu oraz inwestowanie pieniędzy. To pierwsze będzie wymagało dużo czasu, a drugie pogodzenia się z ryzykiem straty. Pamietajmy, że szukamy najlepszych stolików, a nie najłatwiejszych.
Drugi to stolik, przy którym stawki są wysokie, ale konkurencja niska. Trudno jest go znaleźć i najczęściej dowiadujemy się o jego istnieniu dopiero wtedy, gdy warunki zmieniły się na niekorzyść.
Gdy inni definiują nasz wynik
To jak ocenimy samych siebie często zależy od zachowania innych przy naszym stoliku. Wiele zależy od tego czy usiedliśmy z biedniejszymi czy bogatszymi od siebie. Z młodszymi czy starszymi, zdrowszymi czy schorowanymi. Wszystko w życiu jest względne, warto uważać do kogo się porównujemy.
I dlatego tak ważne jest, aby samemu ustalić jak mierzyć swoje życie, ale o tym napiszę już kiedy indziej.
Następne kroki:
Jeśli grasz w niewłaściwą grę lub przeciwko niewłaściwym osobom, to nie ma znaczenia, jak dobry jesteś. Dlatego musisz dbać o to jaki stolik do gry wybierzesz.
Przyzwyczajenie do dyskomfortu i gotowość do nauki to kluczowe umiejętności.
Musisz posiadać własne standardy oceny swoich działań i nie porównywać się ciagle do innych.
Doskonałym uzupełnieniem tego tekstu jest artykuł o teorii gier:
Lista „nie chcę, ale muszę”
Czy Ty też masz kilka rzeczy do zrobienia, które odkładasz tygodniami? Mimo że masz je zapisane, wiesz, że trzeba je zrobić, ale i tak nie jesteś w stanie do nich usiąść?
Jeśli tak, to witam w klubie.
To nie jest tak, że leżysz na wakacjach i nic nie robisz. Ogarniasz wiele rzeczy i generalnie jesteś efektywny, ale jest kilka pozycji na liście todo, które po prostu omijasz szerokim łukiem.
Mogą to być zwykłe zadania fizyczne typu: wywieź pudła do piwnicy, powieś obraz, uporządkuj regał w pokoju czy garaż. Lub wymagające wysiłku umysłowego: zrób podsumowanie swoich finansów, znajdź nowe ubezpieczenie, przeczytaj listy z banku, uporządkuj notatki na laptopie.
Wszystkie łączy to, że jesteś świadomy, że musisz je zrobić i często nawet wiesz dokładnie jak. Ale po prostu nie jesteś w stanie się do nich zabrać, jakby jakaś niewidzialna siła Cię przed tym powstrzymywała. A gdy ktoś inny Ci o tym przypomni, to od razu czujesz złość wywołaną wyrzutami sumienia. Bo przecież wiesz, że musisz to zrobić!
Jak sobie z tym poradzić?
Moim sposobem jest przeznaczenie jednej godziny w tygodniu wyłącznie na rzeczy z listy „nie chcę, ale muszę”. Bez wskazania jej konkretnie w kalendarzu nie jestem w stanie do nich usiąść. Zwłaszcza że zawsze znajdzie się coś innego do zrobienia w tym momencie, coś ważniejszego i pilniejszego. Dlatego po prostu blokuję to sobie na sztywno i staram się zrobić tylko te rzeczy, które od dawna zalegają mi na liście.
Z mojego doświadczenia wiem, że najtrudniej jest zacząć, a potem jest już z górki. Sprzątanie sterty dokumentów jest utrapieniem, ale gdy już z tym ruszymy to szybko idzie. Przeglądanie notatek jest męczące, ale zawsze znajdę w nich coś ciekawego. Sprzątanie balkonu jest nudne, ale efekty dają satysfakcję przez długi czas. Myślę, że dorabianie do tego większej filozofii czy jakichś nietypowych metod to strata czasu i energii. Po prostu trzeba się zmusić, aby do nich przysiąść.
Następne kroki:
Wiesz dobrze o jakich zadaniach piszę, to te, które omijasz od wielu tygodni.
Znajdź jedną godzinę tygodniowo na ich realizację i zablokuj ją w kalendarzu. Nie musi być już dziś czy jutro, ale ważne, aby było to w najbliższych 7 dniach.
Zawsze najtrudniej jest zacząć - albo przestać.
Rucking - co to jest, jak zacząć i jakie daje korzyści
Jestem zwolennikiem upraszczania wszystkich obszarów życia. Od inwestowania, przez robienie notatek, gromadzenie wiedzy aż po odżywianie się.
Dotyczy to też treningu - on wcale nie musi być skomplikowany. Na siłowni głównie robię proste ćwiczenia ze sztangą, które angażują jak najwięcej mięśni, a maszyny traktuję jako dodatek.
Za kilka tygodni nie będę miał już dostępu do siłowni, więc zacząłem szukać nowej aktywności. Moje kryteria są dwa: nie może wymagać specjalistycznego sprzętu i ma być kombinacją ćwiczeń siłowych i wytrzymałościowych. Przy okazji chcę po prostu spróbować czegoś nowego.
Kilka miesięcy temu w jednym z militarnych podcastów znowu usłyszałem o ruckingu. Polega on na chodzeniu dłuższych dystansów z obciążeniem noszonym w plecaku. Każdy kiedyś musiał targać coś ciężkiego na plecach, ale żeby robić to specjalnie w formie treningu? Czemu nie - prostota tego rozwiązania od razu zdobyła moje zainteresowanie i postanowiłem spróbować.
Zrobiłem kilka testowych treningów, zaczynając na 10 kg, potem 15 i kończąc na 20 kg. Za każdym razem robiłem ten sam dystans 10 km dość szybkim tempem. I o ile 10 kg w ogóle mnie nie zmęczyło, to po ponadgodzinnym marszu z 20 kg na plecach naprawdę czułem, że zrobiłem dobry trening. Miałem wrażenie, jakby to było połączenie ćwiczeń siłowych i kardio.
Korzyści jakie widzę w tej formie treningu:
Robisz to, co już umiesz, używając sprzętu, który już masz (plecak i dowolne obciążenie).
Palisz dużo więcej kalorii po prostu chodząc.
Możesz manipulować ciężarem i dystansem. Czyli zwiększać ciężar i skracać dystans, jeśli masz mało czasu. Albo iść dłużej z mniejszym obciążeniem.
Angażujesz dużo mięśni, które muszą nieść dodatkowy ciężar i stabilizować ciało.
Idąc możesz słuchać muzyki czy podcastów albo swobodnie rozmawiać z towarzyszącą Ci osobą.
Możesz chodzić po dowolnym terenie - parku, lesie a nawet zatłoczonym chodniku.
Jeśli idziesz z drugą osobą to możecie się dostosować do siebie poziomem niesionego ciężaru. Ważne, aby iść tym samym tempem i ten sam dystans.
Zero presji na czas, tempo czy ciężar. Po prostu idziesz z plecakiem, ludzie, którzy Cię miną nawet nie będą wiedzieć, że to trening.
Polecam spróbować, zwłaszcza że próg wejścia jest bardzo niski. Wystarczy zwykły plecak i dowolne obciążenie, które do niego włożymy. Nie ma potrzeby kupować dodatkowych sprzętów czy czytać jakichś poradników.
W Internecie jest dużo pozytywnych opinii osób, które dzięki tej formie ćwiczenia zbudowały kondycję, wytrzymałość i zrzuciły zbędne kilogramy. Rucking to nic nowego, jest podstawowym ćwiczeniem w niemal każdej armii na świecie. A sama umiejętność chodzenia długich dystansów z obciążeniem brzmi praktycznie.
Dlatego ja na pewno będę dalej z tym eksperymentował, na początek 2 razy w tygodniu.
Następne kroki:
Nie ćwiczysz, bo brak Ci sprzętu, wiedzy czy odpowiedniego miejsca? Spróbuj ruckingu. Zwykły plecak obciążony butelkami z wodą w pełni wystarczy.
Jeśli pomimo tak niskiego progu wejście znajdziesz pretekst, żeby tego nie robić, to problem leży gdzie indziej.
A tak prywatnie…
Cały nakład 52Notatki Sezon 1 został już wyczerpany!
Wszystkie egzemplarze rozeszły się bez reklamy i marketingu, wyłącznie siłą Czytelników newslettera. Planuję zrobić dodruk, ale dopiero w przyszłym roku. Dziękuję każdemu z kupujących – to dzięki Wam newsletter dalej powstaje!
Pierwsze tysiąc egzemplarzy było ponumerowane. Sztukę oznaczoną numerem 52 zostawiłem na aukcje charytatywne i pewnie będzie to WOŚP. Zresztą napiszę oddzielne podsumowanie i moje dalsze plany.
A przy okazji - tak wyglądały trzy finalne projekty okładki. Dobrze wybrałem? :)